Mariusz Wlazły - fenomen polskiej siatkówki
Grzegorz Jereczek

Mariusz Wlazły - fenomen polskiej siatkówki

  • Dodał: Aleksandra Suszek
  • Data publikacji: 27.04.2023, 17:00

Fenomen – tak jednym słowem można podsumować to, jak wiele znaczy dla polskiej siatkówki pewien niespełna 40-latek z Wielunia. Już w piątek po raz ostatni pojawi się na parkiecie – Mariusz Wlazły zawiesza buty na kołku, ale w pamięci kibiców bardzo długo pozostanie najlepszym siatkarzem XXI wieku.

 

Wierny polskiej lidze

 

Mariusz Wlazły przez połowę swojego życia był związany z zawodową siatkówką. Był, bo dokładnie 27 kwietnia zakończy tę pełną sukcesów i radosnych chwil karierę. Od 2003 roku niezmiennie cieszył oczy kibiców PlusLigi – tylko raz zagrał na wypożyczeniu, a trwało ono… zaledwie kilka dni. Pochodzący z Wielunia atakujący rozegrał wówczas dwa spotkania w barwach Al-Arabi Ad-Dauha w Pucharze Emira. Co miały na celu te zawody dla Wlazłego? Przekazanie zarobionej pensji na cele charytatywne.

 

Siedemnaście lat w Bełchatowie to szmat czasu. Do tego jeszcze trzy pełne sezony w Treflu Gdańsk, który okazał się jego ostatnim klubem w karierze. Wcześniej jako junior grał w WKS-ie Wieluń oraz SPS-ie Zduńska Wola. Nigdy nie wyjechał na kontrakt zagraniczny. Nie przekonały go Włochy, bo zawsze ważniejsza była dla niego rodzina. I mimo tylko „polskiej metryczki” stał się legendą siatkówki.

 

Nie zawsze w zgodzie ze Związkiem

 

O tym, że „Szampon” nie do końca zgrywał się z PZPS-em wie doskonale każdy polski kibic siatkówki. To właśnie te niektóre zgrzyty wpłynęły na to, że Wlazłemu nie zawsze było po drodze z grą w biało-czerwonych barwach. I tu pojawia się pytanie – kto po tak długiej przerwie potrafi wrócić na najważniejszą imprezę od lat, zdobyć historyczne złoto i jeszcze zostać MVP turnieju? Mariusz Wlazły dokonał niesamowitego wraz z pozostałą „trzynastką” Antigi.

 

Do powrotu przekonał go wówczas właśnie Francuz, z którym występował wcześniej w Bełchatowie. Dwaj „Żółto-Czarni” znali i rozumieli się jak nikt. Doskonale zagrało to podczas mundialu w 2014 roku, a konsekwencją tego był złoty medal po 40 latach – dla Wlazłego drugi, cenniejszy krążek czempionatu w dorobku.

 

Sukcesów co nie miara

 

Dziewięć tytułów mistrza Polski. Siedem wygranych Pucharów Polski, cztery trofea Superpucharu. Do tego trzy krążki Klubowych Mistrzostw Świata i trzy medale Ligi Mistrzów. O złoto tej ostatniej imprezy otarł się w 2012 roku, w tak pamiętnym finale przeciwko Zenitowi Kazań. A to tylko sukcesy klubowe. Mimo że w kadrze występował przez 9 lat z przerwami, zdobył aż trzy krążki mistrzostw globu: złoto w juniorach oraz seniorskie złoto i srebro. Plakaty z jego podobizną wisiały w pokojach nastolatków i nastolatek - był idolem wielu, ale nie sposób nim nie być przy takich osiągnięciach. Kto by pomyślał, że niegdyś bardzo drobny chłopak zostanie najbardziej wartościowym zawodnikiem Mistrzostw Świata 2014 czy najlepszym siatkarzem XX-lecia PlusLigi? 

 

Wzruszające pożegnanie

 

Do Gdańskich Lwów atakujący dołączył w 2020 roku. Szybko stał się ważną częścią zespołu, kibice go pokochali choć z pewnością wielu kochało go jeszcze za czasów Skry. Drużyna Trefla nie mogła więc zawieść w najważniejszym momencie tego sezonu. Klub przygotował jedno z piękniejszych pożegnań, jakie mógł wymarzyć sobie zawodnik kończący karierę. Symboliczne odwieszenie butów na kołku sprawiło, że szklane oczy miał chyba każdy na widowni i przed telewizorem. To jednak tylko pierwsza część tak wielu emocji, jakie przyszło nam przeżyć – w piątek Mariusz Wlazły po raz ostatni stanie na boisku jako czynny siatkarz. Na Torwarze przywitają go kibice Projektu Warszawa.

 

Mariusz Wlazły kończy karierę, ale można powiedzieć, że jej koniec jest także pięknym początkiem. Zapewne śledząc mistrzostwa świata w 2014 roku, dziś można mieć przed oczami cudowną klamrę historii Wlazłych. Niegdyś mały chłopczyk biegający z piłką pod siatką i droczący się z reporterami – dziś Arkadiusz Wlazły ma 14 lat i tak jak tata, chce grać w siatkówkę. Z pewnością będzie się mierzył z ciężarem nazwiska, ale pierwszy krok w meczu Trefla wykonał bezbłędnie. Młody siatkarz zmienił się z tatą na boisku, o czym tak zawsze marzył. Niewykluczone, że obaj panowie będą wciąż blisko siebie także zawodowo, bo przecież 39-latek pozostanie w Gdańsku, już jako trener przygotowania psychicznego.

 

Mariuszu, dziękujemy za te wszystkie lata wspólnych emocji, które przeżywaliśmy zarówno przy meczach reprezentacji, jak i na ligowym podwórku. Pozostaje nam trzymać kciuki za realizację w nowym rozdziale Twojego sportowego życia i wierzyć, że za kilka lat Arkadiusz będzie nam pięknie przypominał o „erze Wlazłego”, jednocześnie tworząc swoją własną.

Aleksandra Suszek – Poinformowani.pl

Aleksandra Suszek

Można powiedzieć, że piszę o wszystkim po trochu, ale w moim sercu gości głównie siatkówka.