King light - recenzja „Diavoli” Jennifer Thorne

King light - recenzja „Diavoli” Jennifer Thorne

  • Dodał: Bartosz Szafran
  • Data publikacji: 06.03.2025, 23:40

Będąc amerykańską pisarką, specjalizującą się w pisaniu horrorów nie uniknie się porównań do absolutnego klasyka gatunku - Stephena Kinga. Prze całą lekturę Diavoli Jannifer Thorne przychodziło mi do głowy, że to taka lżejsza wersja mistrza - taka Kinga wersja light. Pod wieloma względami - objętości, intensywności, mroczności i wywoływanego niepokoju. Autorka nie próbuje z Kingiem polemizować czy rywalizować, idzie swoją ścieżką i to ścieżką dla czytelnika przyjemną. O ile tak można napisać o horrorze.

 

Szczerze przyznaję, że znawcą (ani wielbicielem) horrorów nie jestem. Nawet u Kinga preferuję literaturę bardziej kryminalną, choć klasykę jego horrorów poznałem i to z przyjemnością. Niewiele jednak więcej czytałem z tego gatunku i z dozą pewnego sceptycyzmu podchodziłem do Diavoli. Sceptycyzm szybko zniknął bo książka nie jest przesycona wątkami strasznymi. Napięcie początkowo jest niewielkie, rośnie stopniowo i dość szybko, nie przekraczając jednak granicy, za którą autentycznie się boimy, czy odczuwamy obrzydzenie. Trzaskające drzwi, dziwne odgłosy, niecodzienne zjawiska, ostatecznie pojawiają się i duchy, ale choć nie są one może przyjacielskie, to jednak i nie spektakularnie drastycznie. Nie jest to horror nadmiernie krwawy, trupów mamy też niezbyt wiele i to raczej w domyśle, niż w bezpośrednich opisach. No tak jak pisałem, taka lajtowa wersja Kinga. W pewnym momencie miałem wrażenie, że jest to studium choroby psychicznej głównej bohaterki, a nie klasyczny horror. No, ale...

 

Akcja ksiązki dzieje się w Toskanii i ta kraina jest przez Thorne pięknie odmalowana. Jej główne miasta, ale też miasteczka, wioski i przyrodę. Jeśli ktoś w tym włoskim regionie nie był, to po lekturze być może chętnie się tam wybierze. Z drugiej strony mamy Nowy Jork, który z kolei jest przedstawiony jako miasto trudne do życia, jakoś wyraźnie autorka za metropoliami nie przepada, jej bohaterka czuje się tam źle, abstrahując od dodatkowych okoliczności, które jej towarzyszą. Autorka w dość satyrycznym ujęciu przedstawia też życie i pracę w wielkiej, bogatej i prestiżowej korporacji. Dostaje się też wielopokoleniowym rodzinom, w których prym wiodą bardzo bogaci rodzice, a ich dzieci i wnuki są skoncentrowane po pierwsze na ich zadowalaniu, wiadomo oczywiście w jakim  celu, z drugiej zaś na momentami bezkompromisowej rywalizacji ze sobą. Finał, który chyba jednak zaskakuje i może być wielorako interpretowany w kontekście zakończenia sprawy z duchami, jednocześnie zdaje się pokazywać, jaki ideał życia wyznaje Thorne. Nie powiem, całkiem przyjemny.

 

Nie jest to więc tylko horror, ale i trochę powieść obyczajowa, przez to lżejsza w odbiorze, choć dla wielbicieli ciężkich, krwistych, mrocznych powieści z kręgu Kinga może być ona za lekka. Objętościowo też amerykańskiemu mistrzowi Thorne nie dorównuje, ale nie mam wrażenia niedosytu. Zresztą... musimy się chyba pogodzić, że współczesne książki to 300, maksymalnie 400 stron - takie się podobno najlepiej sprzedają i na wielkie cegłówki pozwolić sobie mogą pisarze o ugruntowanej pozycji w czytelniczych sercach. Choć i oni też pewnie powoli będą się mniej rozpisywać. 

 

To pierwsza książka Jennifer Thorne na polskim rynku, zresztą jej dorobek nie jest jeszcze imponujący w kwestii ilościowej. Nie widać tego specjalnie w stylu, języku, składni. Pióro zdaje się mieć wyrobione, warsztat też całkiem przyzwoity - na pewno w takim odbiorze ma swój udział tłumaczka, Ewa Ziembińska. Miło, że pisarka  stosuje klasyczną linearną, trzecioosobową narrację, ja taką lubię najbardziej. Nie kusi się na szczęście o retrospekcje, niepotrzebne ozdobniki. Tej modzie akurat nie uległa i dobrze. To na pewno udany debiut na polskim, wysyconym już chyba po brzegi, rynku literatury gatunkowej. Czy zdobędzie szerokie grono czytelników, czy poznamy jej inne powieści - trudno powiedzieć, ale po Diavolę sięgnąć warto. 

 

TytułDiavola

Autor: Jennifer Thorne

Tłumacz: Ewa Ziembińska

Data premiery: 26.02.2025 r.

Liczba stron: 350

Wydawnictwo Muza

 

Ocena: 7/10

 

Opis fabuły od wydawnictwa: Rodzinne wakacje we Włoszech zmieniają się w przerażający koszmar. Anna ma tylko dwie zasady dotyczące corocznych rodzinnych wakacji rodziny Pace: postępować ostrożnie i przetrwać. Nie jest to łatwe, gdy jest jedyną osobą w rodzinie, która wydaje się nie pasować do reszty. Jej brat bliźniak Bennie dopasował się tak dobrze, że praktycznie stał się niewidzialny, a jej starsza siostra Nicole jest tak skupiona na tym, aby wszyscy — w tym jej nijaki i potulny mąż i dwie córeczki — się nie wyróżniali, że Anna często ma kłopoty dlatego, że odważyła się zadać jakiekolwiek pytanie. Mama jest ogólnie zaskoczona życiowymi wyborami najmłodszej córki (po co zdobywać te wszystkie stopnie artystyczne tylko po to, by pracować w agencji reklamowej?),a tata, cóż, po prostu chce trochę ciszy i spokoju. Wspaniała willa w maleńkim, odległym włoskim miasteczku wydaje się idealnym miejscem do spędzania czasu z rodziną… i z wymagającym nowym chłopakiem Benniego. Wszystko się zmienia, gdy sprawy zaczynają wymykać się spod kontroli — w nocy słychać dziwne odgłosy, a lokalni mieszkańcy rzucają w ich stronę niepokojące ostrzeżenia. Okazuje się, że willa ma mroczną i brutalną przeszłość, a to sprawia, że rodzinny wyjazd zmienia się w wakacje z piekła rodem.

Bartosz Szafran

Od wielu wielu lat związany ze sportem czynnie jako biegający, zawodowo jako sędzia i medyk oraz hobbystycznie jako piszący wcześniej na ig24, teraz tu. Ponadto wielbiciel dobrych książek, który spróbuje sił w pisaniu o czytaniu.