„Milion powodów” Martyny Majewskiej [RECENZJA]
Źródło własne

„Milion powodów” Martyny Majewskiej [RECENZJA]

  • Data publikacji: 01.02.2025, 17:55

Eris Evans miał wszystko, a przynajmniej tak się każdemu mogło wydawać. Za sprawą wypadku motocyklowego w jednej chwili jego życie legło w gruzach. Teraz porusza się na wózku, lekarze nie dają mu prawie żadnych szans na odzyskanie sprawności, a znajomi się od niego odwrócili. Pewnego dnia na jego drodze pojawia się Lea Moore – ceniona fizjoterapeutka, która zna chłopaka ze szkoły. Czy uda jej się go uratować?

 

Eris dużo podróżował, świetnie się bawił i unikał zobowiązań. Gdy traci sprawność i zaczyna poruszać się na wózku, całkowicie się załamuje. Pogrążony w depresji spędza całe dnie w swoim pokoju, nie widząc już dla siebie ratunku. Lea już w czasach szkolnych była zauroczona popularnym chłopakiem. Teraz jest już po studiach i pracuje jako fizjoterapeutka. To postać pełna energii i pozytywnego nastawienia, od której aż bije chęć pomocy innym. 

 

Losy tej dwójki splatają się dość przypadkowo, ale szybko staje się jasne, że rodzi się między nimi coś więcej. Relacja Lei i Erisa nie jest jednak łatwa i usłana różami. Jest pełna bólu, ale też oparta na wsparciu i wzajemnej akceptacji oraz chęci zrozumienia siebie. Dzięki dziewczynie Eris zaczyna wierzyć, że jeszcze będzie dobrze. Nie poddaje się, zaczyna nawet snuć plany co do przyszłości z Leą u swego boku.

 

„Milion powodów” Martyny Majewskiej to książka, która porusza wiele trudnych tematów. Często są one pomijane, więc ucieszyło mnie, że autorka nie bała się o nich pisać. Nie często spotyka się w literaturze głównych bohaterów z niepełnosprawnością, którzy walczą o swoje zdrowie. Dodatkowo mamy tu przemoc domową czy pewną toksyczną relację. Słowem – głównych bohaterów życie nie oszczędzało. Co ważne, autorka nie pochwala negatywnych zachowań, a wręcz przeciwnie – czytelnik widzi konsekwencje tych czynów.

 

W niektórych momentach miałam jednak pewne zastrzeżenia. Lea na początku, gdy właściwie nie znała Erisa, była mało profesjonalna, szczególnie podczas jego ataku migreny. Szkoda, że nie było rozwiniętego wątku depresji Erisa. Martyna Majewska świetnie pokazała proces zmiany, jaki w nim zachodzi po poznaniu Lei, jednak według mnie powinien dostać też pomoc psychologiczną i tego mi tu zabrakło. 

 

Śmiało jednak mogę napisać, że mimo wszystko „Milion powodów” czyta się naprawdę dobrze. Czuć wszystkie emocje bijące od bohaterów i czasami trudno nie uronić łzy. Fabuła jest ciekawa i nie ogranicza się tylko do Lei i Erisa, a wychodzi nieco dalej, co jest na ogromny plus. Jeśli lubicie książki mocno naładowane emocjonalnie z ciekawie wykreowanymi postaciami i zwrotami akcji, ta pozycja będzie idealna! 

 

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Papierowe Serca.