EBL: pewne zwycięstwa Śląska i Kinga w 23. kolejce
- Dodał: Piotr Janczarczyk
- Data publikacji: 24.01.2021, 21:43
Niedzielne mecze w ramach 23. kolejki Energa Basket Ligi zostały rozegrane we Wrocławiu i Stargardzie. W stolicy województwa dolnośląskiego Śląsk pewnie pokonał koszykarzy Pszczółki Startu Lublin. Polpharma Starogard Gdański długo prowadziła z Kingiem Szczecin. Kociewskie Diabły w drugiej połowie były jednak bezradne w ofensywie, dzięki czemu koszykarze trenera Ramireza cieszyli się z trzynastego zwycięstwa w tym sezonie.
We Wrocławiu spotkały się zespoły z zaledwie sześcioma porażkami na koncie. Czwarty w tabeli Śląsk podejmował szósty Start Lublin. Tylko bezkonkurencyjny w tym sezonie Zastal Zielona Góra miał przed tym spotkaniem mniej porażek niż ekipy z Wrocławia i Lublina. Gospodarze przystępowali do tego spotkania uskrzydleni serią pięciu zwycięstw z rzędu, z kolei lublinianie ostatnio przeplatali zwycięstwa w ekstraklasie z porażkami w Lidze Mistrzów. Na kibiców czekało zatem ekscytujące starcie między drużynami z czołówki tabeli.
Pierwsza kwarta spotkania we Wrocławiu była bardzo wyrównana. Pod koszem gospodarzy kilka ładnych akcji pokazał nowy center ekipy z Lublina - Devin Searcy (21 punktów). Po drugiej stronie parkietu skuteczni byli Kyle Gibson (15 punktów) i Ben Mccauley (18 punktów). Po trafieniu Aleksandra Dziewy pierwsza kwarta zakończyła się wynikiem 22:17 dla Śląska. Druga kwarta upłynęła już pod dyktando wrocławian. Doskonale dysponowany był Elijah Stewart (22 punkty) - autor aż trzynastu punktów w tej odsłonie spotkania. Tempa dotrzymywał mu Martins Laksa (13 punktów), który dwa razy trafił za trzy punkty. Śląsk jednak na przerwę schodził ze zdecydowanym prowadzeniem 49:35.
Trzecia kwarta rozpoczęła się od skutecznych akcji podkoszowych gości - Searcy'ego i Borowskiego (11 punktów). Po trójce Kamila Łączyńskiego strata lublinian zmalała do ośmiu punktów. Śląsk jednak utrzymywał bezpieczną przewagę i trzecia kwarta zakończyła się rezultatem 67:56. W ostatniej ćwiartce pod koszem wrocławian nadal dominował nowy nabytek lublinian, ale to było za mało na gospodarzy. W ekipie z Wrocławia uaktywnił się Strahinja Jovanović (16 punktów), który uzbierał w tej kwarcie 10 oczek i Śląsk spokojnie dowiózł przewagę do końca spotkania. Pięciu zawodników z Wrocławia zanotowało co najmniej 10 oczek, a najlepiej zaprezentował się Stewart. Amerykanin do 22 punktów dodał osiem zbiórek. Tym samym ekipa Olivera Vidina odniosła 16. zwycięstwo w tym sezonie i legitymuje się najlepszym bilansem w lidze po liderze z Zielonej Góry.
WKS Śląsk Wrocław - Pszczółka Start Lublin 91:77 (22:17, 27:18, 18:21, 24:21)
Śląsk: Stewart 22, McCauley 18, Jovanović 16, Gibson 15, Ramljak 10, Dziewa 6, Szlachetka 2, Tomczak 2, Gordon 0, Wójcik 0, Gabiński 0, Marchewka 0
Start: Searcy 21, Laksa 13, Borowski 12, Łączyński 9, Franke 6, Jeszke 6, Davis 5, Dziemba 3, Szymański 2, Pelczar 0
Przygotował: Filip Munyama
W drugim niedzielnym spotkaniu King Szczecin rywalizował z Polpharmą Starogard Gdański. W rotacji trenera Ramireza zabrakło Macieja Lampego, który wciąż zmaga się z drobnym urazem. Szczecinianie rozpoczęli piątką: Schenk, Wilczek, Zębski, Melvin, Fakuade. Goście wyszli w następującym składzie: Kowalczyk, Allen, Haney, Surmacz, Furstinger. Obie ekipy od początku bazowały na rzutach z dystansu. "Aptekarze" wymuszali wiele przewinień rywali. Byli nieomylni z linii rzutów wolnych, co pozwoliło im na powiększenie dorobku punktowego o dziewięć oczek. Jacek Jarecki szaloną trójką wyprowadził Polpharmę na ponowne prowadzenie w tym spotkaniu. Pierwsza kwarta zakończyła się wynikiem 30:24 dla starogardzian.
Podopieczni Roberta Skibniewskiego błyskawicznie wyszli na 13-punktowe prowadzenie. Wtedy gospodarze ruszyli do ataku i zdobyli siedem punktów z rzędu. Chwilę później King odrobił wszystkie straty, a już w połowie drugiej kwarty znów wygrywał z Polpharmą. Kolejne minuty to rywalizacja punkt za punkt. Na wyróżnienie zasługiwał Steven Haney, który zdobył aż 17 punktów w pierwszej połowie (choć dołożył tylko dwa oczka w drugiej części gry). Oba zespoły wciąż były bardzo skuteczne w ataku - zarówno koszykarze Kinga, jak i Polpharmy, zdobyli w 20 minut ponad 50 punktów.
W trzecią kwartę lepiej weszli gospodarze, którzy rozpoczęli ją od prowadzenia 8:2. Polpharma przestała być skuteczna w ofensywie. King uskuteczniał zdobywanie punktów z pola trzech sekund. Szczecinianie momentalnie powiększyli przewagę do piętnastu punktów. Słabo spisywali się Sebastian Kowalczyk i James Washington - wiele ich rzutów nie znajdowało drogi do kosza. Gospodarze zdobyli w trzeciej kwarcie aż 24 oczka, przy jedynie jedenastu gości.
Ostatnia odsłona spotkania nie zmieniła nic w grze obu zespołów. King wciąż z łatwością zbierał piłki z tablicy rywali, a Kociewskie Diabły miały problem ze zdobywaniem punktów. Dobry moment zaliczył Tookie Brown - najpierw zablokował wyższego od siebie o 15 centymetrów Stevena Haney'a, następnie wybił mu piłkę, by finalnie dołożyć od siebie trzy punkty zza linii 6,75. King Szczecin ostatecznie wygrał to spotkanie 101:74.
Dla koszykarzy z Pomorza Zachodniego było to czwarte zwycięstwo z rzędu. W następnym meczu zmierzą się z drużyną z Ostrowa Wielkopolskiego. Polpharma wciąż ma jedno zwycięstwo mniej niż przedostatni w tabeli Hydrotruck Radom. Już za pięć dni staną przed szansą awansu w tabeli - rozegrają mecz w Warszawie, gdzie będą chcieli wyjść zwycięsko ze starcia z Legią.
King Szczecin - Polpharma Starogard Gdański 101:74 (24:30, 29:20, 24:11 ,24:13)
King: Fakuade 19, Melvin 17, Ware 15, Brown 12, Wilczek 10, Bartosz 7, Schenk 6, Thomas 5, Czerlonko 2.
Polpharma: Haney 19, Allen 16, Kowalczyk 13, Jarecki 7, Olisemeka 7, Furstinger 6, Walda 3, Washington 3, Surmacz 0, Urbański 0, Itrich 0, Chorab 0.
Przygotował: Piotr Janczarczyk
Piotr Janczarczyk
Jestem entuzjastą koszykówki i MMA. Nazywam siebie melomanem i przedstawicielem jednoosobowej subkultury. Koncertowy tłum to moje naturalne środowisko.