Premier League: walka na pizzę czy o punkty?
- Dodał: Izabela Szukowska
- Data publikacji: 29.01.2021, 23:05
Fruwająca nad głowami pizza, przepychanki w tunelu, rozgrzane do czerwoności twarze kibiców, tysiące skrajnych emocji, krew, pot, łzy, niesamowite dryblingi i pięknie zdobyte gole, czyli spotkania na linii Arsenal - Manchester United w pigułce. I choć atmosfera nie jest już tak gęsta jak przed kilkoma laty, mecz 21. kolejki Premier League zapowiada się równie ciekawie.
Do pierwszego spotkania drużyn doszło jeszcze przed powstaniem Premier League – w roku 1894, ale pierwsze tarcia miały miejsce dopiero w latach 90. XX wieku. Kanonierzy regularnie rywalizowali z Czerwonymi Diabłami o mistrzostwo kraju oraz Puchar Anglii. Mecze na szczycie tabeli przynosiły wiele emocji kibicom z Wysp. Oliwy do ognia podczas konferencji prasowych dolewali także menadżerowie zespołów – Sir Alex Ferguson i Arsene Wenger, a w ich ślady poszli kapitanowie – Roy Keane i Patrick Vieira – rekordziści w zdobywaniu czerwonych kartek.
Na kartach historii najwyraźniej zapisały się trzy spotkania. Mecz rozgrywany w niedzielę 21 września 2003 roku został nazwany "Bitwą na Old Trafford". Arsenal przybył do Manchesteru jako niepokonany w ówczesnym sezonie, a gospodarze o mały włos nie przerwali tej dobrej passy. W doliczonym czasie gry, kiedy na liczniku widniał wynik 0:0, arbiter podyktował rzut karny dla Czerwonych Diabłów. Do piłki podszedł Van Nistelrooy, oddał strzał i trafił w poprzeczkę. Goście nie ukrywali radości, co naturalnie rozwścieczyło przeciwników. Na murawie doszło do ostrej wymiany zdań i bójki między zawodnikami. Finalnie Kanonierzy zostali ukarani grzywną przez Angielską Federację Piłkarską.
Drugi mecz, który doczekał się swojej nazwy, został rozegrany rok później. Spotkanie określono "Bitwą o Bufet". Gospodarze zwyciężyli na Old Trafford pewnym 2:0. Zwycięstwo przypieczętował Wayne Rooney, strzelając w doliczonym czasie drugiego gola. Narastająca złość zawodników ze stolicy została wyładowana poprzez szarpaninę w tunelu i... rzucenie kawałka pizzy w Fergusona. Okoliczności brzmią zabawnie, choć można tylko domniemywać, że menadżerowi nie było wtedy do śmiechu. Sprawa ostatecznie rozeszła się po kościach. Tunel na dawnym stadionie Arsenalu, Highbury, także widział swoje. W 2005 roku, jeszcze przed pierwszym gwizdkiem, doszło do przepychanek pomiędzy kapitanami zespołów. Fakt ten podkręcił temperaturę pojedynku.
Silny konflikt słabł wraz z upływem lat. Do czołówki Premier League wkroczyła Chelsea Londyn i nadała nieco świeżości w tabeli. Co więcej, Arsene Wenger wprowadził w życie projekt "młodzież", dając szansę niedoświadczonym, lecz prosperującym zawodnikom. Decyzja przełożyła się na gorsze wyniki w lidze. Manchester United nie zwolnił - piął się wysoko w rozgrywkach krajowych oraz europejskich. Wkrótce na zasłużoną emeryturę odszedł Sir Alex Ferguson, a stara gwardia zawiesiła buty na kołku. Nie ulega wątpliwości, iż mimo wszystko spotkania obu ekip wciąż wywołują wiele emocji. Podsycone wydarzeniami z przeszłości i pasją drzemiącą w zespołach uznawane są za klasyk angielskiego futbolu.
Drużyny w sobotę zagrają przeciwko sobie 234. raz. Bilans wyników wypada na korzyść Czerwonych Diabłów - 97 zwycięstw, 52 remisy i 84 porażki. Obecna prezencja Manchesteru United robi wrażenie. Zespół zajmuje drugą lokatę w tabeli, tracąc zaledwie punkt do lidera – podopiecznych Josepa Guardioli. Po serii bez porażki w ubiegłą środę piłkarzom "powinęła się" noga i niespodziewane przegrali z Sheffield United 1:2. Ole Gunnar Solskjaer za sprawą zwycięstwa w sobotę może zyskać trzykrotnie – zatrzeć wspomnienie nieudanego meczu z Szablami, zrehabilitować się po poprzednim spotkaniu z Arsenalem oraz pobić klubowy rekord (17 triumfów na wyjeździe pod rząd). Gospodarze są w gorszej dyspozycji niż oponenci. Zajmują dziewiąte miejsce z 30 punktami. W 20. kolejce wygrali z Southamptonem 3:1, choć trzy dni wcześniej w Pucharze Anglii okazali im słabość, przegrywając 0:1. Po Nowym Roku w ciągu pięciu meczów zdobyli 13 oczek - 4 triumfy, jeden remis. Oba zespoły są bardzo bramkostrzelne, co zwiastuje festiwal goli na Emirates Stadium. Oby tego dostarczyły pod dostatkiem - przyjemnej dla oka gry i ani grama niesportowych zagrań.
Początek spotkania w sobotę o 18:30.