NHL: Boston potrzebował dogrywki
- Dodał: Remigiusz Nowak
- Data publikacji: 11.02.2021, 11:00
Tylko dwa mecze najlepszej hokejowej ligi świata zostały rozegrane dzisiejszej nocy za oceanem, a do ciekawego starcia doszło w Nowym Jorku gdzie gorzej radząca sobie w tym sezonie drużyna Rangers postawiła twarde warunki gościom z Bostonu.
Bostończycy w tym sezonie wygrali już dziewięć spotkań w regulaminowym czasie gry i prowadzą w tabeli Dywizji Wschodniej. Nowojorczycy na koncie zwycięstw mają tylko cztery, siłą rzeczy więc to oni byli skazywani na porażkę w spotkaniu z Bruins. Gospodarze nie zamierzali jednak tanio sprzedać skóry i faworyci musieli się sporo napocić, żeby wywieźć korzystny wynik po dogrywce.
Wszystko zaczęło się jednak po myśli Rangersów. W 14. minucie spotkania zza bramki bronionej przez Raska krążek podawał Lemieux, kierunek lotu "gumy" zmienił gracz z Bostonu w taki sposób, że ta wpadła prosto pod kij Gauthiera, który pokonał bramkarza gości. Wyrównanie przyszło w drugiej tercji, gdy Wagner przejął niemrawe podanie hokeistów z Nowego Jorku i samotnie pomknął na bramkę Georgieva i w koncertowy sposób pokonał golkipera gospodarzy. Trafienie na 2:1 dla Bruins to przykład, jak świetnie ze sobą zgrani są Bostończycy. Kilka podań totalnie rozmontowało obronę Rangers, a Bjork niemal włożył krążek między słupki. Wyrównanie przyszło kilka minut później. Pod bramką Raska doszło do zamieszania, gdy po wrzutce Lindgrena "guma" odbijała się od kilku zawodników, a skutecznie za linią bramkową umieścił ją Rooney.
Do rozstrzygnięcia spotkania potrzebna była dogrywka, ale nie trwała ona zbyt długo, bo już po kilkudziesięciu sekundach mecz po kontrze na swoją korzyść zakończyli Rangersi za sprawą Marchanda i to goście cieszyć mogli się ze zwycięstwa.
New York Rangers - Boston Bruins 2:3d. (1:0, 0:1, 1:1, 0:1d.),
Ciekawie było również w Montrealu, gdzie miejscowi Canadiens przeważali, mieli dużo więcej strzałów, ale to goście z Toronto wygrali 4:2. Mecz nabrał rumieńców w trzeciej tercji, w której padły 4 bramki (do tej pory na tablicy widniał wynik 1:1, a trafienia zaliczyli Anderson dla Canadiens i Dermott dla Maple Leafs). Z początkiem ostatniej części gry szala zwycięstwa zaczęła przechylać się na stronę gości, którzy w 3 minuty dwa razy pokonali bramkarza Montrealczyków (Holl w 2. i Mikheyev w 3. minucie). W 17. minucie gola kontaktowego zdobył jeszcze Tatar, ale wszelkie wątpliwości rozwiał Hyman, który ustalił wynik spotkania na 4:2 na korzyść Maple Leafs.
Toronto Maple Leafs - Montreal Canadiens 4:2 (0:1, 1:0, 3:1).