Premier League: The Clarets zdemolowani na Tottenham Hotspur Stadium!
- Dodał: Dawid Wolny
- Data publikacji: 28.02.2021, 16:51
Koguty zdominowali ekipę Seana Dyche'a, która była tłem dla świetnie grających gospodarzy. Zespół Burnley był zdezorganizowany w defensywie, co niezwykle skuteczni gracze Jose Mourinho bez wahania wykorzystali. Świetny występ zaliczyła ofensywa Spurs, której najjaśniejszym punktem był powracający do formy Gareth Bale.
W ramach 26. kolejki Premier League The Clarets przyjechali na Tottenham Hotspur Stadium, by zmierzyć się z ekipą prowadzoną przez Jose Mourinho. Koguty nie mogli zaliczyć ostatniego okresu do udanych. Spurs w ostatnich sześciu spotkaniach ligowych polegli aż pięciokrotnie i zamykają czołową dziesiątkę najwyższej klasy rozgrywkowej w Anglii. Podopieczni Seana Dyche'a notują ostatnio nieco lepszy okres i od czterech spotkaniach nie ponieśli porażki. Z drugiej strony, zespół z Turf Moor dysponuje drugą najgorszą ofensywą w lidze, co przeradza się niedużą ilość zwycięstw, która sprawia, że The Carets znajdują się zaledwie pięć oczek nad strefą spadkową.
Gospodarze nie kazali kibicom długo czekać na premierowego gola tego spotkania. Świetnym przeglądem pola popisał się Son Heung-Min, który w tempo dostarczył futbolówkę do będącego w polu karnym Garetha Bale'a, a Walijczyk z bliskiej odległości pokonał Nicka Pope'a. Piłkarze Mourinho nie osiedli na laurach po błyskawicznie zdobytym golu i podnieśli prowadzenie jeszcze w pierwszym kwadransie. Bale obdarował Harrego Kane'a doskonałym, krosowym podaniem z własnej połowy boiska, a Anglik świetnym strzałem z okolic szesnastego metra zmusił golkipera gości do wyciągania piłki z bramki po raz drugi. The Clarets byli bezradni tego popołudnia. Gracze Kogutów w pełni kontrolowali przebieg wydarzeń boiskowych. Najbardziej wyróżniającą się postacią w ekipie gospodarzy był Bale, który był motorem napędowym ofensywnych poczynań Spurs. Swoją absolutną dominacje Tottenham potwierdził bramką numer trzy. W 31. minucie doskonałe dośrodkowanie Sergio Reguilona trafiło do Lucasa, który świetnie odnalazł się wśród zdezorganizowanych defensorów drużyny przyjezdnej i wpakował piłkę do bramki. Tym samym Brazylijczyk ustalił rezultat pierwszej odsłony gry. Zawodnicy Kogutów rozgrywali futbolówkę w ataku pozycyjnym i z dużym spokojem kontrolowali mecz do ostatniego gwizdka pierwszych 45 minut.
Początek drugiej drugiej połowy był swoistą kontynuacją miażdżącej dominacji gospodarzy, co już w 55. minucie przyniosło kolejną bramkę. Son wypatrzył zupełnie nie pilnowanego Bale'a na prawym skrzydle, a były piłkarz Realu Madryt precyzyjnie umieścił piłkę w lewym dolnym rogu bramki Pope'a, tym samym kompletując dublet. Po zdobyciu gola numer cztery piłkarze portugalskiego szkoleniowca nieco spuścili z tonu, jednak wciąż mieli mnóstwo okazji na podwyższenie prowadzenia przeciwko fatalnie dysponowanemu zespołowi Dyche'a, jednak The Clarets z opresji często ratował Nick Pope. Zmniejszenie tempa przez gospodarzy nie zaowocowało w żadne groźne sytuacje pod bramką Hugo Llorisa. Ekipa przyjezdna nie stanowiła w tym meczu zagrożenia dla drużyny Spurs, która pewnie dowiozła wynik do ostatniego gwizdka arbitra. Było to jedno z najlepszych spotkań, jakie w ostatnim czasie zagrali podopieczni Mourinho. Kibiców Kogutów szczególną nadzieją napawać może świetna dyspozycja Bale'a, który zdaje się powracać na odpowiednie tory.
Tottenham – Burnley 4:0(3:0)
Bramki: 2' 55' Bale, 15' Kane, 31' Lucas
Tottenham: Lloris – Aurier (81' Doherty), Sanchez, Alderweireld, Reguilon – Ndombele, Hojbjerg – Bale (70' Lamela), Lucas (66' Alli), Son - Kane
Burnley: Pope – Lowton, Tarkowski, Mee, Taylor – Brownhill, Cork (81' Stephens), Westwood, McNeil – Rodriguez (88' Richardson), Vydra (73' Wood)
Sędzia: Kevin Friend