PlusLiga: z piekła do nieba w Katowicach - Czarni Radom górą!
- Dodał: Kacper Lewandowski
- Data publikacji: 06.03.2021, 23:10
W ramach ostatniej kolejki sezonu zasadniczego w hali w Katowicach siatkarze Gieksy spotkali się z Czarnymi Radom. Gospodarze szanse na awans do play-offów stracili jeszcze przed meczem, ponieważ Ślepsk Suwałki wygrał swoje spotkanie.W razie zwycięstwa goście mogli wyprzedzić Stal Nysę i zająć dwunastą lokatę w tabeli. Po bardzo emocjonującym spotkaniu tak się właśnie stało. Na koniec na tablicy wyników widniał wynik 2:3.
Mecz rozpoczął się z ośmiominutowym opóźnieniem, ale kiedy siatkarze weszli na parkiet rozpoczęły się prawdziwe siatkarskie emocje. Mecz rozpoczął się od bardzo dobrej gry obu zespołów, które od samego początku szły punkt za punkt. Po raz pierwszy na trzy punkty udało się odskoczyć gospodarzom przy wyniku 10:7. Od momentu osiągnięcia przewagi Gieksa ani na moment nie dała się zbliżyć oponentom, a wręcz powiększyła przewagę do stabilnych czterech punktów. Nie brak było również indywidualnej jakości - asem serwisowym na 16:11 popisał się Emanuel Kohut. Pięknym za nadobne odpowiedział Artur Pasiński na 18:15. Zdobycie asa serwisowego zbudowało chłopaków z Radomia i udało im się dwoma kolejnymi punktami stopić stratę tylko do jednego. Czarnym nie starczyło jednak pary i wkrótce katowiczanie wrócili do czteropunktowej przewagi. Dystans udało się zmniejszyć do 23:21, ale już w dwie akcje później gospodarze zamknęli seta przy wyniku 25:21.
Drugi set również rozpoczął się od bardzo wyrównanej gry. Raz na jednopunktową przewagę wychodziła Gieksa, raz Czarni. Po raz pierwszy na dwa punktu odskoczyli radomianie przy wyniku 7:9. Pomimo odrobienia straty gospodarze stracili rytm gry i już wkrótce na tablicy widniał wynik 9:13. Katowiczanie próbowali, mieli swoje momenty. Między innymi Sławomir Stolc zdobył asa serwisowego. Czegoś jednak brakowało do postawienia kropki nad i, więc zmuszeni byli do ciągłego oglądania pleców radomian. Ponowne wyrównanie przyszło przy wyniku 17:17. Na prowadzenie gospodarzom po raz pierwszy od początkowej fazie seta udało się wyjść przy wyniku 20:19. Zmorą Gieksy była zagrywka. Za każdym razem po wyjściu na prowadzenie marnowali swoje szanse na podwyższenie wybijając na aut lub trafiając w siatkę. Jak śpiewał kiedyś zespół Kazik na Żywo jak było na początku tak i będzie na końcu i tak właśnie było w tym secie. Końcówka była bardzo emocjonująca. Zespoły zaczęły znów iść punkt za punkt co doprowadziło do gry na przewagi. Po secie, w którym GKS Katowice w ogóle nie przeważał ostatecznie zapisał go na swoją korzyść przy wyniku 26:24.
Trzecią część spotkanie rozpoczęło się od błędów. Katowiczanie przy rozgrywaniu akcji popełnili błąd dotknięcia, a radomianie z zagrywki trafili w siatkę, by w następnej akcji również popełnić błąd dotknięcia tejże. Dalej nie było lepiej. Gra szła punkt za punkt, ale nie dlatego, że tak wysoki poziom siatkówki prezentowany był na katowickiej hali, a przez kolejne indywidualne błędy. Jak nie zagrywka w siatkę to podwójne odbicie. Po raz pierwszy na trzy punkty odskoczyli Czarni Radom przy wyniku 5:8. Od pewnego momentu zakończyła się gra błędów, a wrócił niezły poziom z poprzednich setów. Przyjezdni się nie zatrzymywali i już po chwili przeważali nad oponentami aż dziewięcioma punktami, ewidentnie nie chcąc przegrać do zera w setach. Po dwóch przyzwoitych częściach GKSu przyszła potworna zadyszka. Siatkarze gospodarze wydawali się nie mieć w ogóle pomysłu na odmianę swojego losu. Udało się co prawda stopić przewagę do tylko sześciu punktów, jasne było jednak, że mecz się jeszcze nie skończy. Na koniec seta na tablicy wyników widniało 17:25.
Po raz kolejny set rozpoczął się od błędu w serwisie. Tym razem jednak odskoczenie na trzy punkty nastąpiło już przy wyniku 1:4. Tak zły stary zmusił trenera Grzegorza Słabego do zawnioskowanie o pierwszy czas. Motywacja w przerwie okazała się być skuteczna, ponieważ gospodarze w trzy akcje doprowadzili do wyrównania, a chwilkę później wyszli na prowadzenie 7:6. Od tego momentu rozpoczęło się znane z poprzednich części granie punkt za punkt. W połowie seta dwupunktowe prowadzenie mieli Czarni Radom, prowadząc 11:13. Siatkarze z Radomia byli bardzo zdeterminowani by doprowadzić do tie-breaka. Dobrą grą znów udało im się odskoczyć na siedem punktów przy wyniku 14:21. Wiele zawdzięczali przy tym Gieksie, która w akcjach ofensywnych biła po autach. Goście nie oddali przewagi, wzmażając wysiłki jeszcze bardziej by skończyć seta z przy stanie 18:25.
Tie-break rozpoczął się od challengu, a w konsekwencji od błędu przełożenia ze strony radomian. Jak w poprzednim secie przyjezdni wyszli na dwupunktowe prowadzenie przy wyniku 1:3. Dwie akcje później znów na tablicy był remis. Gieksa nie była jednak w stanie wykorzystać swojej szansy i po zagrywce w aut Czarni znów wyszli na prowadzenie, które następnie powiększyli do trzech punktów. Przy zmianie stron przyjezdni prowadzili 5:8. Już po chwili prowadzili oni pięcioma punktami. Gospodarze wydawali się być przygaszeni, wręcz mentalnie już przegrali i już przy wyniku 7:14 Czarni mieli piłkę meczową. Za pierwszymi dwoma próbami się nie udało, ale jak się zwykło mawiać do trzech razy sztuka. Los swojej drużyny atakiem z szóstej strefy ustalił przyszły MVP spotkania Dawid Konarski. Po meczu będącym definicją z piekła do nieba Cerrad Enea Czarni Radom zrównali się punktowo ze Stalą Nysa, a dzięki większej ilości zwycięstw w sezonie awansowali na 12. lokatę w tabeli na koniec sezonu zasadniczego.
GKS Katowice - Cerrad Enea Czarni Radom 2:3 (25:21, 26:24, 17:25, 18:25, 9:15)
MVP: Dawid Konarski