Czy FIFA jest grą e-sportową? Teraz już chyba nie ma wątpliwości, że nie... [FELIETON]
- Data publikacji: 16.03.2021, 16:35
Po wypłynięciu na światło dzienne informacji, jakoby pracownicy EA mieli sprzedawać karty w FIFA Ultimate Team za prawdziwą gotówkę, oburzenie graczy FIFA sięgnęło zenitu. Zapewne większość powiedziałaby, że to dobrze, że gracze reagują na skandaliczne zachowania EA. Ale ja tak nie powiem. Ja zapytam – dlaczego dopiero teraz?
Na początku ubiegłego tygodnia na Twitterze zaczęły krążyć screeny, które wskazywały na to, że pracownicy EA dorabiają sobie na boku, sprzedając karty ikon innym graczom. O tym, że mogą oni dodawać różne karty do naszych kont, wiadomo już od kilku dobrych lat. Dobrym przykładem tego jest przyznawanie profesjonalnym piłkarzom wybranych przez nich kart tylko za to, że "kopią piłkę". Innym przykładem jest ostatni turniej streamerów, w którym brali udział m.in. PLKD, Junajted czy Rokcia. Wtedy, na czas trwania turnieju, do ich kont zostały przypisane wszystkie karty Team Of The Year, co samo w sobie już jest lekko bulwersujące.
The bad thing is, there's tonnes of proof, and it all looks very consistent.
— Matt (@MattFUTTrading) March 10, 2021
2 Icon Moments for €1000
3 Icon Moments for €1400
3 Icon Moments + 2 TOTY for €1700
There's so many sources, so much evidence.
This is gonna get ugly for some of those EA employees, bye bye. pic.twitter.com/b9esIJlxDM
EA wydało oświadczenie, w którym napisano, że mają świadomość, iż "czarny rynek kart FUT" narusza balans w grze. Gdy tylko to przeczytałem, ciężko mi było powstrzymać się od śmiechu. Kilka dni temu oficjalnie została potwierdzona informacja, że jeden z pracowników EA zajmujący się dodawaniem contentu do gry, przekazywał informacje o eventach i składach TOTW handlarzom. Ten proceder trwał kilka dobrych lat, a handlarze korzystali na nim ile chcieli. Co jest tego efektem? Destabilizacja rynku i zwiększone dysproporcje w składach graczy. I to wszystko w grze, którą sami producenci określają jako grę e-sportową...
No właśnie, czy po ostatnich wydarzeniach można nazywać FIFĘ produktem e-sportowym? Odpowiedź brzmi nie. Spójrzmy na inne gry e-sportowe, na przykład CS:GO. W "Kanterze" możemy oczywiście kupować skiny za prawdziwe pieniądze, ale one w żaden magiczny sposób nie sprawią, że będziemy zadawać więcej obrażeń. A tak niestety jest obecnie w FUT. Żeby móc rywalizować na najwyższym poziomie, trzeba mieć coraz to lepszy skład. Wystarczy spojrzeć na składy profesjonalnych graczy - karty warte ponad 5 milionów monet są tam standardem. Dla zwykłego gracza, który zagra całe FUT Champions, zrobi wszystkie SBC i wyzwania, takie kwoty i tak są nieosiągalne. Co mu w takim razie pozostaje? Albo handlowanie, albo kupno FIFA Points. I tutaj dochodzimy do największego argumentu, dlaczego FIFA nie jest grą e-sportową. Bo jest grą pay 2 win, a takie nie powinny być zaliczane do grona produktów e-sportowych.
Wróćmy jeszcze do "czarnego rynku" i reakcji graczy na te doniesienia. Zdecydowana większość zaczęła krytykować EA jak tylko się da. Ale znaleźli się też tacy, którzy zadawali pytanie "Jak można płacić ponad 1000 dolarów za karty w grze?". Odpowiedź na to pytanie jest bardzo prosta - bez nich nie da się osiągnąć w niej zbyt wiele. Oczywiście, można trafić takiego Nazario w wersji Optimus w paczce kupionej za FIFA pointsy, ale szansa na to jest mniejsza niż na trafienie szóstki w Lotto. I tutaj człowiek zaczyna się zastanawiać, czy taki sklep z kartami nie jest lepszym rozwiązaniem, niż paczki za FP...
Czy EA tak naprawdę coś zrobi w związku z tą sytuacją? Szczerze wątpię. Poza zwolnieniem pracowników odpowiedzialnych za całą aferę (a i to wcale nie jest takie pewne), żadne inne kroki nie zostaną podjęte. Dopóki przychody z FIFA Points będą stanowiły prawie połowę przychodów EA Sports, dopóty nic się w tej grze nie zmieni. Bo po co zmieniać coś, co przynosi ogromne zyski?