NHL: Rangers gromią Flyers, pierwsza porażka Suttera za sterami Flames
- Data publikacji: 18.03.2021, 09:45
Środowa noc w NHL ponownie nie zawiodła pod kątem emocji. Aż dziewięcioma golami New York Rangers rozgromili Philadelphię Flyers mimo, iż nieprzypadkowo to ta druga drużyna znajduje się wyżej w tabeli Dywizji Wschodniej. Pierwszą porażkę w charakterze szkoleniowca Calgary Flames zanotował z kolei Darryl Sutter. W Los Angeles ważne zwycięstwo nad Blues odnieśli miejscowi Kings.
Rozmiary porażki Flyers w Nowym Jorku są trudne do wytłumaczenia, nawet biorąc pod uwagę kiepską ostatnio formę zawodników z Filadelfii. Przed sezonem "Lotnicy" byli uważani za jednych z faworytów do wygrania nawet całej ligi, tymczasem po tej porażce równie blisko im zarówno do szóstego, jak i czwartego miejsca, dającego miejsce w play-offs. Dla Rangers z kolei ten triumf może być przełomowy i dać niezbędnego kopa w kolejnych meczach, które muszą zacząć wygrywać. Środowe spotkanie było wyjątkowe szczególnie dla Miki Zibanejada, który wyrównał rekord NHL, zdobywając sześć punktów, w tym trzy gole, w jednej tercji. Dwie bramki i dwie asysty dołożył Pawieł Buczniewicz, a czyste konto zaliczył niespodziewanie Aleksandar Gieorgijew, którego poprzednie spotkania były wręcz dramatycznie słabe. To dopełnia obrazu tego dziwnego pogromu, który dokonał się przy zasadzie równej ilości strzałów ze strony obu drużyn.
New York Rangers - Philadelphia Flyers 9:0 (2:0, 7:0, 0:0)
Po wydarciu trzech poprzednich zwycięstw dzięki wysokiemu poziomowi zaangażowania całej drużyny, Flames nie udało się tym razem podtrzymać tej dobrej passy w meczu z Oilers, z którymi wygrali dwa dni temu. Bardzo dobry mecz dla Edmonton zagrała przede wszystkim ich pierwsza formacja - odpowiednio trzy i cztery asysty zaliczyli środkowy Leon Draisaitl i obrońca Tyson Barrie, a trzy punkty przy jednej bramce dołożył lider drużyny Connor McDavid. Ani przez moment w tym meczu "Płomienie" nie zagroziły prowadzeniu "Nafciarzy", tym samym kończąc rewelacyjny początek Darryla Suttera w roli ich szkoleniowca. Podobnie jak w Nowym Jorku, w Calgary Oilers trafiali w zasadzie przy każdej swojej dobrej okazji.
Calgary Flames - Edmonton Oilers 3:7 (0:2, 1:1, 2:4)
Piorunująco w mecz na własnym lodowisku za sprawą trafień Drewa Doughty'ego i Carla Grundstroma weszli hokeiści Kings, czym znacznie ułatwili sobie zadanie w meczu z St. Louis Blues, który ostatecznie wygrali. Ciężko było wyobrazić sobie gorszy, pod kątem morale, początek meczu dla gości - przed tym meczem przegrali oni bowiem cztery razy z rzędu. W drugiej tercji złapali oni co prawda kontakt za sprawą Mike'a Hoffmana, lecz nie wystarczyło to by doskoczyć do Kings nawet na jedną bramkę. Najlepsi na lodowisku byli: zdobywca gola i asysty Trevor Moore oraz bramkarz gospodarzy Carl Petersen, broniący z 95-procentową skutecznością. "Królowie" zagrali bardzo dobry i agresywny mecz w defensywie, nie dopuszczając Blues do wielu sytuacji pod swoją bramką, dzięki czemu odnieśli ważne zwycięstwo nad rywalem do miejsc w play-offs.
Los Angeles Kings - St. Louis Blues 4:1 (3:0, 0:1, 1:0)
Wyniki pozostałych meczów:
Ottawa Senators - Vancouver Canucks 2:3k (0:2, 1:0, 1:0, 0:0d, 0:1k)
Winnipeg Jets - Montreal Canadiens 4:3d (2:0, 1:1, 0:2, 1:0d)
Vegas Golden Knights - San Jose Sharks 5:4 (1:0, 0:3, 4:1)