Premier League: Tottenham wraca do "big six"!
- Dodał: Izabela Szukowska
- Data publikacji: 21.03.2021, 22:22
Marcowe mecze Premier League zakończyło spotkanie Aston Villi z Tottenhamem Hotspur, rozegrane w ramach zaległej, osiemnastej kolejki. The Villans byli zawzięci, ale ich skuteczność pozostawiła wiele do życzenia. Fakt ten wykorzystali przyjezdni i zapisali na swoim koncie zwycięstwo.
Zespoły ulokowały się w środkowej strefie tabeli. O ile dla Lwów pozycja dziesiąta była powodem do dumy (w ubiegłym sezonie, jeszcze jako beniaminek, skończyli rozgrywki na 17. miejscu i o mały włos nie pożegnali angielskiej ekstraklasy), tak ósma lokata dla niedawnych pretendentów do tytułu stanowiła niemałe rozczarowanie. Podopieczni Jose Mourinho nie mieli najlżejszych dwóch tygodni. Co prawda zwyciężyli w Lidze Europy z Dinamo Zagrzeb 2:0, ale w rewanżu całkowicie stracili kontrolę i musieli oddać wyższość Chorwatom. Ponadto, w debrach Londynu zostali pokonani 1:2 przez Arsenal. Dotkliwe niepowodzenia i poczucie marazmu w szatni z pewnością nie ułatwiło Kogutom zadania w niedzielę. Pogoń za „big six” była jednak priorytetem.
W składach zabrakło dwóch ważnych zawodników – Heung-min Sona (drugiego najlepszego strzelca gości tuż za Harrym Kane'em), a także Jacka Grealisha, kapitana gospodarzy. Obaj pauzowali z powodu kontuzji. Bez względu na absencje, futbolówka musiała pójść w ruch. Pierwsza połowa przyniosła prowadzenie Londyńczykom. W 29. minucie do siatki trafił Carlos Vinicius, który otrzymał piłkę od Lucasa Moury. Pozostała część meczu dała kibicom posuchę. The Villans nie oddali żadnego strzału, mogącego zagrozić Hugo Llorisowi. Tottenham pomimo otwarcia wyniku, także wstrzymał się z otwarciem ognia. Menadżer Kogutów pozostał niewzruszony, a momentami na jego twarzy malowała się irytacja.
Po przerwie okazję na podwyższenie licznika goli miał Harry Kane. Snajper oddał strzał, będąc ustawiony przed linią pola karnego. Futbolówka minęła prawy słupek, więc Dean Smith mógł odetchnąć z ulgą. Mimo braku celności, Koguty wyszły z tunelu z nową, świeżą energią i okupowały strefę Emiliano Martineza. Lwy również próbowały nowych rozwiązań. Anwar El-Ghazi, który kilka sekund wcześniej zmienił Bertranda Traore'a, był blisko wyrównania, ale zagrał niecelnie. W 67. minucie Matty Cash w sposób nieprzepisowy zatrzymał oponenta w polu karnym, dlatego w konsekwencji arbiter wskazał na wapno. Do wykonania stałego fragmentu gry podszedł Kane i chwilę później przemienił go na gola. Ostatni kwadrans wynagrodził pierwszą połowę i obfitował w groźne sytuacje. Emocje przynieśli między innymi Pierre-Emile Hojbjerg oraz Ross Barkley. Obaj panowie jednakże zostali skutecznie zatrzymani przez obrońców. Choć zryw ekip był gwałtowny, nic już nie wpłynęło na końcowy wynik pojedynku.
Aston Villa – Tottenham Hotspur 0:2 (0:1)
Bramki: 29' Carlos, 68' Kane (k.)
Aston Villa: Martinez – Cash, Konsa, Mings, Targett – Sanson (66' Barkley), Luiz, McGinn – Traore (60' El-Ghazi), Watkins, Trezeguet (79' Davis)
Tottenham: Lloris – Reguilon (57' Davies), Sanchez, Rodon, Tanganga – Lo Celso (66' Bergwijn), Ndombele (81' Sissoko), Hojbjerg, Moura – Kane, Carlos
Żółte kartki: 74' Cash, 86' McGinn, 90+3' Targett– 63' Lo Celso, 83' Carlos
Sędzia: Mike Dean