NHL: aż cztery gole Coppa. Jets wygrali w Vancouver
- Data publikacji: 25.03.2021, 09:30
W najciekawszym spotkaniu czwartkowej nocy w NHL, podczas której grało sporo drużyn znajdujących się w dolnych rejonach tabel, w Vancouver Jets wygrali z Canucks. Aż cztery bramki dla gości zdobył Andrew Copp. Na innych lodowiskach Sabres ustanowili niechlubny rekord przegrywając już piętnasty raz z rzędu, a Sharks pokonali Kings.
Wyczyn Coppa w Vancouver jest tym bardziej imponujący, że zawodnik niemal podwoił swój dorobek z tego sezonu - z sześciu na dziesięć bramek. Strzelanie, podobnie jak cała drużyna Jets, rozpoczął w drugiej tercji spotkania, podczas której "Odrzutowce" odskoczyły od "Orek" na trzy bramki. Był to najlepszy występ Coppa pod kątem strzeleckim w jego historii występów w NHL. Do zwycięstwa Jets mocno przyczynił się także Connor Hellebuyck, którego drugiego czystego konta z rzędu pozbawiła bramka zdobyta na dwie minuty przed końcem przez Nilsa Hoglandera. Bramkarz "Odrzutowców" obronił łącznie aż 38 strzałów, a dwa ostatnie mecze poprawiają nieco obraz jego przeciętnego jak dotąd sezonu. "Orki" będą niezadowolone przede wszystkim z rozmiarów porażki, które nie odzwierciedlają rzeczywistych wydarzeń z lodowiska.
Vancouver Canucks - Winnipeg Jets 1:5 (0:0, 0:3, 1:2)
Równie dobre spotkanie w bramce rozegrał dla Sharks Martin Jones, broniąc 42 strzały przy dwóch puszczonych golach. Podobnie jak w Vancouver sporo do powiedzenia w tym meczu miała przegrana drużyna Kings, która głównie świetnej postawie golkipera "Rekinów" zawdzięcza opuszczenie San Jose bez zdobyczy punktowej. Dobrze zagrał też strzelec dwóch goli Evander Kane, za to po drugiej stronie lodowiska błyszczał, choć głównie w ataku, obrońca Drew Doughty, autor dwóch asyst. Kings mogą być ogólnie rozczarowani swoją postawą w meczach ze słabszymi drużynami Dywizji Zachodniej, która póki co kosztuje ich okupowanie miejsca, które nie gwarantuje startu w play-offs.
San Jose Sharks - Los Angeles Kings 4:2 (0:0, 2:1, 2:1)
Piętnasta porażka z rzędu hokeistów Sabres oznacza, że zaliczyli oni najgorszą passę w historii NHL od momentu wprowadzenia rzutów karnych jako rozstrzygających remis w sezonie 2005/2006. W czwartkową noc gospodarzom z Pittsburgha niewiele mogło zagrozić - kontrolowali spotkanie od samego początku, nawet biorąc pod uwagę momenty ewidentnej dekoncentracji. "Szable" były w tym meczu ambitne, lecz fatalnym błędom w rozegraniu i kiepskiej defensywie zawdzięczają gładką porażkę. Po golu i asyście zaliczyli najlepsi na lodowisku - Sidney Crosby i Zach Aston-Reese.
Pittsburgh Penguins - Buffalo Sabres 5:2 (2:1, 2:0, 1:1)
Wyniki pozostałych meczów:
Ottawa Senators - Calgary Flames 3:1 (0:0, 0:1, 3:0)
Minnesota Wild - Anaheim Ducks 3:2 (2:1, 1:1, 0:0)
Montreal Canadiens - Edmonton Oilers - przeł.