CS:GO: ESL Pro League - zacięta seria Virtusów z EG, Astralis i Endpoint nadrabiają straty
- Data publikacji: 26.03.2021, 23:30
Falstart Astralis, bezbłędne Liquid i Virtus. pro - to powiedział nam o zespołach z grupy D dzień wczorajszy. Piątek był jednak szansę na odkupienie win póki faza grupowa na dobre się nie rozpoczęła. Potencjalne porażki dzisiaj zabolałyby dużo bardziej i dosadniej.
Endpoint 2:0 Fnatic
Wczoraj Endpoint odbiło się jak od ściany od Virtusów, Fnatic podzieliło ich los w starciu z Liquid. Bukmacherzy w roli faworytów starcia typowali Szwedów, ale chyba tylko za samą renomę marki, bo skład od dawna nie zanotował żadnych pozytywów. Dla kontrastu, na Brytyjczykach nie ciąży żadna presja - są świeżakami na świeczniku sceny CS:GO, ale to tylko i wyłącznie działa na ich korzyść.
Inferno przeciwko Virtus. pro nie wypadło wczoraj korzystnie dla Endpoint, chociaż czego by nie wybrali i tak byłoby pod górkę. Pierwsze lody zostały jednak przełamane, a brytyjska organizacja pokazała tym razem swoje możliwości. Znakomita strona atakująca, wielokrotnie łapiąca Fnatic "na wykroku". Szwedzi nie radzili sobie na obu bombsiteach. Głównym katem okazał się CRUC1AL (26-13; 1.68 rating). Holender trafiał niesamowite strzały ze snajperki, czytając wszystkie zamiary rywala. Druga połowa nie przyniosła żadnego zwrotu akcji. Endpoint w eleganckim stylu wprowadziło się w serię.
Fnatic poszło śladami rywala, również powtarzając swój pick z wczoraj. Początek zapowiadał zmianę - mądrze rozegrana pistoletówka po stronie TT otworzyła mecz po ich myśli. Szybko jednak okazało się to złudzeniem. Już w trzeciej rundzie Endpoint ugodziło rywala na rundzie full eco, odbierając tym samym inicjatywę. Szwedzi sami sobie strzelali w kolano. Znowu mieliśmy okazję ujrzeć wizerunek zakompleksionego, ślamazarnego Fnatic bez charakteru. Tym za to aż emanował flameZ. Izraelczyk wszedł na najwyższe obroty, deklasując wraz z surrealem rywali na każdym polu. Endpoint wygrało 16:11, zamykając serię w dwóch mapach. Bądź co bądź taki wynik to spora niespodzianka. Fnatic zmierza ku kolejnej katastrofie i pytanie, czy z perspektywy czasu rozstanie z flushą nie było błędem. Na razie konsekwencje są boleśnie odczuwalne.
https://t.co/FKcMOoIdAU pic.twitter.com/Y93hgkG4eN
— ESL Counter-Strike (@ESLCS)
Inferno 16:9 (10:5; 6:4)
Overpass 16:11 (9:6; 7:5)
Virtus. pro 2:1 Evil Geniuses
Odmienna sytuacja do tej z meczu powyżej. Obie strony zainaugurowały swoją przygodę w EPL zwycięstwami, przez co ich starcie było zarazem pojedynkiem na szczycie grupy D.
Overpass stanie się chyba wizytówką zmagań ostatniej szóstki pozostałej w fazie grupowej. Ten jednak był zupełnie inny niż poprzednie. Virtusi zaliczyli genialną stronę CT, ale EG mogło powiedzieć o sobie to samo. Praktycznie cały czas uświadczyć można było niesamowitych popisów indywidualnych, głównie w wykonaniu trójki YEKINDAR-Jame-Brehze. Polecam sprawdzić zwłaszcza te rosyjskiego snajpera - jedną z powtórek zamieszczam poniżej. Do rozstrzygnięcia potrzebna była dogrywka, w której minimalnie lepsi okazali się Kazachowie. Wcześniej wspomnieni Brehze i Jame zaliczyli po 39 fragów na głowę! Po prostu klasa.
Na Vertigo znowu to Niedźwiedzie lepiej weszły w mecz. Po solidnej połowie w roli terrorystów doszło jednak do zupełnej zmiany rozkładu sił. Evil Geniuses oddało ledwie rundę przeciwnikom, notując w pewnym momencie imponującą ośmiopunktową serię. Ponownie błyszczeli Brehze i YEKINDAR, tym razem za to zabrakło jakości u Jame'a. Snajper chyba złapał lekką zadyszkę po zabójczym Overpassie, bo niespecjalnie pomógł drużynie. Wszystko sprowadziło się do trzeciej mapy.
Tą było za to Inferno. Tradycyjnie Virtusi wyszli na prowadzenie, rozgrywając niemal bezbłędne CT. 11:4 dawało im ogromne pole do manewrów i wyjątkowo spokojną zaliczkę. Aczkolwiek jeśli ta seria nauczyła nas czegoś o Evil Geniuses to na pewno tego, że skład ma nie lada zawzięcie podparte upartym charakterem. Amerykanie ponownie zaliczyli kosmiczny comeback, sprowadzając wszystko do dogrywki. W tej jednak nawet magia Brehzego, znów rywalizującego indywidualnie z YEKINDAREM nie pomogła. Istnie magiczna seria, zakończona wymęczonym zwycięstwem Virtusów i bolesną porażką EG. Obie strony narobiły nam apetytu na przyszłe spotkania. Oj w tej grupie będzie jeszcze gorąco, a przecież miejsc w play-offach jest tylko trzy!
LORD HAVE MERCY. @JAMEPAIN#ESLProLeague pic.twitter.com/xmL8VZazfd
— ESL Counter-Strike (@ESLCS)
Overpass 19:17 (11:4; 4:11; OT 4:2)
Vertigo 9:16 (8:7; 1:9)
Inferno 19:17 (11:4; 4:11; OT 4:2)
Liquid 0:2 Astralis
Starcia tych zespołów zyskały już miano klasyku. Przede wszystkim w 2019 roku mieliśmy okazję oglądać je niejednokrotnie. Hegemon sceny europejskiej przeciwko hegemonowi sceny północnoamerykańskiej. Nic tylko brać popcorn i w ciszy oglądać z rozdziawionymi ustami.
Ponownie Overpass i znowu multum niespodzianek. Astralis wygrało pierwszą połowę 13:2. 11 rund różnicy. Doprowadzenie tego do końca wydawało się nie wymuszać wylewania litrów potu. Przypomnijmy jednak, że jest to absolutna światowa czołówka - tutaj gra się do ostatniego zabójstwa. Liquid zdołało wrócić, mimo przegrania drugiej pistoletówki. Na zasadnicze pytanie "jak?" nie da się tutaj udzielić jednoznacznej odpowiedzi. Mentalność godna mistrzów. Potrzebna była dogrywka, w której jednak tego charakteru Amerykanom niestety zabrakło. Astralis po przyjęciu piekącego policzka nie oddało już żadnej rundy i ostatecznie pierwsza mapa wpadła na ich konto, chociaż styl w jakim Duńczycy tego dokonali pozostawiał wiele do życzenia.
Na Duście2 wyrównanie było od samego początku. W drugiej połowie to Liquid wydawało się bliższe zwycięstwa, osiągając jako pierwsze pułap magicznej piętnastki. Duńczycy nie dali za wygraną i po raz czwarty w dniu dzisiejszym trzeba było szykować się na dogrywkę. Ta przebiegła bliźniaczo podobnie do poprzedniczki z Overpassa. Mając nieograniczone pokłady pieniężne to Astralis spisało się lepiej, będącym prowadzonym przez bezlitosnego dev1ce'a (39-15; 1.93 rating). Trzeci gracz 2020 roku spisał się jak prawdziwy lider, dzięki czemu jego skład odniósł pierwsze zwycięstwo na EPL, rehabilitując się za wczorajsze potknięcie z EG. Mimo to droga do awansu wciąż daleka, a takie mecze jak ten tylko wzmagają apetyt, wywołując jeszcze więcej niepewności.
HE CANNOT BE STOPPED.@dev1ce takes us to OVERTIME with an ACE! ♠️#ESLProLeague pic.twitter.com/IvdMtR5b6Q
— ESL Counter-Strike (@ESLCS)
Overpass 19:15 (2:13; 13:2; OT 0:4)
Dust 2 19:15 (8:7; 7:8; OT 0:4)
Weekend w ESL Pro League to mecze Fnatic z Evil Geniuses, Astralis z Virtus. pro i Endpoint z Liquid. Pełna drabinka, klasyfikacja i terminarz znajdują się na oficjalnej stronie ESL Pro League.