Premier League: dynamiczny mecz otwarcia kolejki; Tottenham remisuje z Evertonem
- Dodał: Izabela Szukowska
- Data publikacji: 16.04.2021, 22:56
W meczu otwarcia 32. kolejki Premier League klub z miasta Beatlesów podjął Tottenham Hotspur. Pomimo efektownych goli, a także dynamicznej drugiej połowy, nie udało się wyłonić zwycięzcy. Starcie przyniosło wynik 2:2 i pozostawiło lekki niedosyt.
Piątkowe spotkanie było trzecią potyczką ekip w obecnym sezonie, podczas którego dwukrotnie po zwycięstwo sięgnęli The Toffees. We wrześniu pokonali podopiecznych Jose Mourinho 1:0, a kilka miesięcy później zwyciężyli w Pucharze Anglii. Wówczas na Goodison Park padł wysoki wynik 5:4. Kibice obu drużyn liczyli na powtórkę i równie atrakcyjny mecz. Przez dwadzieścia minut zespoły nie pokazały na boisku zbyt wiele. Piłka krążyła pomiędzy zawodnikami, którzy zdawali się nie mieć pomysłu, jak pchnąć akcję do przodu. Z czasem jednak rozgrywka nabrała tempa. Po upływie 27. minuty od pierwszego gwizdka Michaela Olivera, do siatki oponentów trafił Harry Kane. Snajper otrzymał wrzutkę w pole karne z lewego skrzydła i z półwoleja skierował ją w światło bramki. Radość Kogutów nie trwała nadto długo, ponieważ Sergio Reguilon w sposób nieprzepisowy zatrzymał piłkarza gospodarzy w strefie jedenastki. Fakt ten skutkował podyktowaniem rzutu karnego. Gylfi Sigurdsson stanął naprzeciw kapitana swojej byłej drużyny, Hugo Llorisa, zamieniając stały fragment gry na gola. Do przerwy gospodarze przysporzyli nam szybszego bicia serca jeszcze dwa razy. Po rażącym błędzie Reguilona, który z narożnika podał pod nogi rywala, szansy na 2:1 szukał James Rodriguez. Czujność Francuza z opaską kapitańską na ramieniu pozwoliła londyńczykom uniknąć straty. Blisko zmiany wyniku był także Ben Godfrey, ale posłał futbolówkę nad poprzeczką.
Po powrocie z szatni Tottenham rozpoczął szturm pod bramką Evertonu. W 52. minucie Heung-Min Son zaliczył samotny sprint i znalazł się jeden na jednego z Jordanem Pickfordem. Koreańczyk właściwie wykończył akcję, jednakże bramkarz zachował zimną krew i skutecznie odparł zagrożenie. O krok od zwiększenia dorobku goli Spurs był również Toby Alderweireld. Zawodnikowi zabrakło jednak centymetrów – piłka trafiła w słupek. Niewykorzystane sytuacje lubią się mścić. Nie inaczej było tym razem. Siatka za plecami Llorisa zatrzepotała, czego sprawcą był strzał Richarlisona. Ku uciesze Mourinho, sędzia asystent uniósł chorągiewkę do góry, sygnalizując spalonego. Gospodarze nie poddali się i poszli za ciosem. W konsekwencji, gdy na zegarze wybiła 62. minuta, Sigurdsson zdobył dublet. Piłkarz „złapał” futbolówkę w powietrzu i silnym uderzeniem wbił ją do siatki. Harry Kane nie chcąc pozostać w tyle, parę minut później sięgnął po drugiego gola w piątkowym meczu. W sumie była to jego ósma bramka zdobyta na Goodison Park w ostatnich siedmiu spotkaniach. W miarę upływu czasu temperatura w Liverpoolu rosła. Zdenerwowanie było widoczne gołym okiem, chociażby kiedy Kane oraz Richarlison zmarnowali świetne sytuacje, przestrzelając z niedalekich odległości. Zarówno The Toffees, jak i Spurs walczyli do ostatniego gwizdka, ale finalnie wynik pozostał niezmienny i punkty zostały podzielone.
Everton F.C. – Tottenham Hotspur 2:2 (1:1)
Bramki: 31', 62' Sigurdsson – 27', 69' Kane
Everton: Pickford – Holgate, Keane, Godfrey, Digne – Allan, Davies (74' King), Rodriguez, Iwobi (61' Coleman), Sigurdsson – Richarlison
Tottenham: Lloris – Rodon, Alderweireld, Dier – Reguilon (64' Lucas), Sissoko, Hojbjerg, Ndombele (64' Lamela), Aurier – Kane, Son
Żółte kartki: 21' Davies – 7' Hojbjerg
Sędzia: Michael Oliver