EURO 2020: podsumowanie spotkań półfinałowych

  • Data publikacji: 08.07.2021, 10:00

Za nami już 50 spotkań tegorocznych mistrzostw Europy. Spotkaniem 51. będzie finał, jednak na razie dostrzeżmy piękno w tym, co za nami. Ileż pięknych bramek, akcji, wpadek, emocji kibiców i przestrzelonych karnych doświadczyliśmy w trakcie trwania tych półfinałów. To było jak osobny turniej!

 

W pierwszym starciu półfinałowym EURO 2020 Włosi skrzyżowali ochraniacze z reprezentacją Hiszpanii. Szykowało się nie lada widowisko i tak też się stało. Obraz gry zaszokował jednak wielu sympatyków futbolu, bowiem zawodnicy "Squadra Azzurra" zostali zupełnie zepchnięci na swoją połowę, wręcz pod swoje karne. Taki obraz towarzyszył nam przez niemalże całą pierwszą połowę i znaczną część drugiej. Tą zasługę należy przypisać piłkarzom środka pola, w tym głównie Koke i Pedriemu, którzy zdominowali trójkę Barella-Veratti-Jorginho. Sergio Busquets również rozegrał świetne spotkanie, jednak w jego przypadku ocena zostaje znacznie obniżona ze względu na fakt, iż popełnił kilka błędów, mogących zakończyć się fatalnie.

 

Z racji na przebieg pierwszej połowy Jorginho zanotował rekordowy na tych mistrzostwach wskaźnik odbiorów, który zatrzymał się na liczbie "7". Ciekawa była kwestia występu Alvaro Moraty. Jego trafienie na 1:1 przedłużyło przecież szansę Iberyjczyków na awans. Podobnie było w meczu przeciwko reprezentacji Chorwacji, gdy zawodnik Juventusu zdobył bramkę na 4:3 w dogrywce, która okazała się być kluczową dla kwestii wyeliminowania rywali. Tym razem Morata ponownie zaprezentował silną psychikę, jednak później zawiódł kibiców i samego siebie pudłując ważną "jedenastkę". Fatalny występ zaliczył natomiast Oyarzabal. Zmarnowane dwie setki i elektryczność piłkarza Sociedad znacząco zmniejszyły szanse "La Furia Roja". Pedri natomiast rozegrał kolejny fantastyczny występ, znów wybiegał 120 minut, choć w dogrywce brakowało mu świeżości. Trudno się dziwić, 18-latek rozegrał w tym sezonie już 58 spotkań przekładających się na 4,156 minut na murawie. Ostatecznie awans wywalczyli Włosi, którzy w rzutach karnych wytrzymali presję. Hiszpanie awansując po rzutach karnych z "Helwetami" już wiedzieli, że drugi z rzędu awans po serii jedenastek byłby czymś wyjątkowym. Nie udało się!

 

W ciepły środowy wieczór Wembley przywitało kibiców w niezwykle huczny sposób. Gospodarze wybiegając na murawę mieli na celu tylko jedną kwestię - awans. Początek należał do Anglików, jednak po kwadransie stali się oni bezbarwni. Szczególnie zauważalne było to w sytuacjach, gdy Declan Rice i Kalvin Phillips wycofywali się ze środka pola zagęszczając obszary pod własną bramką, co nie przynosiło większych korzyści na płaszczyźnie uszczelniania defensywy. Duńczycy dochodzili do sytuacji strzeleckich, jednak bramka którą zdobyli, była trafieniem szczególnej urody i najprawdopodobniej golem turnieju. Mikkel Damsgaard zapakował futbolówkę do siatki Pickforda z rzutu wolnego w taki sposób, w jaki można to uczynić jedynie w FIFIE. Fantastyczny 21-latek ponownie oczarował cały piłkarski świat.

 

"Synowie Albionu" szybko wrócili do gry po świetnym rozegraniu Kane'a, który wykorzystał złamanie linii spalonego przez Vestargaarda. Niskie i silne dośrodkowanie Saki trafiło w Kjaera kryjącego Sterlinga, ostatecznie to Duńczykowi przypisano trafienie samobójcze. Dalszy obraz gry przypominał wymianę ciosów, otwarty futbol i grę "box-to-box". Szerokość i jakość zawodników na angielskiej ławce rezerwowej była porażająca i wprowadzenie ich na murawę ożywiło dodatkowo grę. Jednym z tych piłkarzy był Jack Grealish. Gwiazda Aston Villi w swoim charakterystycznym stylu napędzała ataki swojej reprezentacji, jednak nie wyniknęła z tego żadna wymierna korzyść. Rzuty karne to próba nerwów, opanowania, a także zwykła ruletka. To właśnie ich oczekiwał "duński dynamit", lecz się nie doczekał, Niezwykle kontrowersyjna "jedenastka" za faul na Sterlingu okazała się przechylić szalę zwycięstwa na stronę gospodarzy. Dwie piłki na boisku, kontakt w polu karnym dopiero gdy zawodnik nie miał już równowagi, dodatkowo lasery świecące po oczach Schmeichela, który mimo wszystko wybronił uderzenie Kane'a, poległ dopiero przy dobitce.

 

W finale spotkają się zatem dwie reprezentacje, których obecność w finale nie jest zaskoczeniem. Już gdy wyłoniona została drabinka fazy pucharowej, wielu kibiców dostrzegało możliwość rywalizacji o tytuł mistrza Europy właśnie pomiędzy Italią a Anglikami. Obecnie trwające EURO jest rekordowe pod względem ilości dogrywek. Dobiliśmy już do siedmiu, a finał zapowiada się na niezwykle wyrównaną batalię. Zwycięzca może być tylko jeden. Rekordowa passa bez porażki w wykonaniu zawodników Roberto Manciniego może doczekać się spektakularnego przedłużenia, lub fatalnego zakończenia. W przypadku Brytyjczyków, ewentualna przegrana w finale na własnym terenie byłaby niezwykle dotkliwa. Jak zakończą się losy tych mistrzostw? Już w najbliższą niedzielę, 11.07, będziemy świadkami nie lada widowiska!