PlusLiga: Jastrzębie przerywa zwycięską passę bełchatowian
- Dodał: Aleksandra Suszek
- Data publikacji: 24.10.2021, 16:52
Wielu czekało na ten mecz, choć nie miał on miana hitu PlusLigi. Jastrzębianie byli mimo wszystko faworytami tego spotkania i to właśnie oni pokonali Skrę w tym sezonie jako pierwsi. Podopieczni Andrei Gardiniego zwyciężyli w czterech setach. Na boisku zawodziły dziś gwiazdy w obu drużynach - Clevenot i Atanasijević.
Od błędu serwisowego rozpoczęli to spotkanie mistrzowie Polski, ale już druga akcja przyniosła nam długą wymianę na siatce. Mimo lepszego początku w wykonaniu bełchatowian, po zerwanym ataku Atanasijevica już był remis - 2:2. Serbski atakujący posłał później świetną zagrywkę, ale jastrzębianie wyszli z tej akcji bez szwanku. Zawodnicy Skry cały czas jednak byli w odrobinę korzystniejszej sytuacji, grając punkt za punkt z dwoma "oczkami" przewagi. Nie brakowało też decyzji, które zespoły kwestionowały. Łomacz podjął dobrą decyzję, rozgrywając do Bieńka, a po chwili środkowy rozrzucił także przyjęcie rywali swoją zagrywką i Skra prowadziła już 10:7. Jastrzębianom nie pomagał Clevenot, który nie potrafił się przebić przez szczelny blok, ale za to pomogło im szczęście - chwila dezorientacji sprawiła, że drużyny dzielił już tylko jeden punkt. Zaraz swoją cegiełkę w postaci asa serwisowego dołożył Gladyr i wynik się odwrócił - 15:14. Gospodarze zaczęli grać po prostu lepiej. Skra zawodziła natomiast w defensywie i stracili przez to szansę na zwycięstwo w premierowym secie. Piłkę setową dał jastrzębianom Wiśniewski, kończąc z przechodzącej, a kropkę nad "i" postawił z zagrywki Gladyr - 25:18.
Bełchatowianie także w drugiej partii nie potrafili pozbyć się błędnej gry. Już na początku nie kończyli swoich ataków, ale mieli odrobinę szczęścia, bo i jastrzębianie nie zawsze wychodzili z trudnej sytuacji - 4:4. Bardzo dobrze spisywał się Fornal, jednak i on nie potrafił się oprzeć wizji zepsutych serwisów. W dzisiejszym spotkaniu po obu stronach bowiem szwankował ten element. Ekipy długo wymieniały się ciosami, czego wynikiem był widoczny na tablicy remis - 8:8. Wtedy Skrze udało odskoczyć się na dwa "oczka", ale martwiła dyspozycja Atanasijevica, który w większości nie kończył swoich piłek. To zemściło się na wyniku, bo powtórzyła się sytuacja z pierwszej partii, gdzie jastrzębianie wykorzystali okazję i odwrócili to na swoją korzyść. Po świetnych interwencjach Boyera było już 13:11. Bełchatowianie dawali radę w obronie, ale brakowało konsekwencji. Stephan Boyer robił za to co chciał na skrzydle, więc jastrzębianie mieli w zapasie cztery punkty przed decydującą fazą seta. Na zagrywce pojawił się Bieniek i pobawił się w egzekutora, zmuszając Gardiniego do wykorzystania czasu. To przyniosło zamierzony efekt i wkrótce znów zagrywali gospodarze. Drużyna ze Śląska dowiozła przewagę do samego końca seta i byli jeszcze bliżej wygranej w tym meczu - 25:20.
Błędy i dekoncentracja - nic nie zmieniło się po stronie Skry na początku trzeciej partii. To była jednak ostatnia szansa na odwrócenie losów w tym spotkaniu, więc bełchatowianie próbowali wszystkiego. Wreszcie skutecznie zaatakował Atanasijevic i 4:2 na korzyść przyjezdnych pokazywała tablica wyników. Drużyna Slobodana Kovaca złapała wiatr w żagle i zaczęła budować swoją przewagę. Na zagrywce zabawił się serbski atakujący, za to gospodarze cały czas tracili za to punkty przez własny serwis i już pięć "oczek" dzieliło oba zespoły. Świetną serię zanotowali przyjezdni i to dawało optymistyczne spojrzenie na dalszą część spotkania, bowiem wszystko wskazywało na to, że przed nami jeszcze przynajmniej jeden set - 7:14. Doskonale wiadomo było natomiast, że gospodarzy nie powinno się lekceważyć. Bełchatowianie w pewnym momencie stanęli w miejscu i kompletnie nie radzili sobie w obronie. Nie pomogły zmiany wprowadzane przez trenera Kovaca i wkrótce jastrzębianie mieli do odrobienia tylko dwa punkty z siedmiu. Na szczęście dla gości na 15:17 zagrywkę wreszcie zepsuł Gladyr, który i tak dał rywalom spore powody do nerwów. Dobrą zmianę dał też Taht i bełchatowianie znów mieli przewagę pięciu "oczek". Tym razem była ona jednak bezpieczniejsza, bo przy piłce setowej. Trzecia partia padła łupem Bełchatowa po ataku Kooya z przechodzącej - 17:25.
W trzecim secie wydarzyło się to, czego oczekiwało się od wielokrotnego mistrza Polski. Bełchatowianie mieli jednak jeszcze coś do zrobienia, a jastrzębianie szybko wyszli na prowadzenie 3:1 w czwartej partii. Na boisku pozostał Schulz, który zmienił kiepskiego Atanasijevica i sprawdzał się w swoich akcjach, dzięki czemu po chwili na tablicy był remis. Tym razem jednak to gospodarze szybciej wzięli sprawy w swoje ręce i nawet ciężko stwierdzić, kiedy zrobiło się pięć punktów na korzyść Jastrzębia. Duży przestój w grze zanotowali bełchatowianie. Po stronie gospodarzy funkcjonowało wszystko - lepiej prezentował się Clevenot, a ich defensywa całkowicie przeważała nad podopiecznymi Slobodana Kovaca. Mogliśmy obserwować grę cios za cios, ale cały czas w korzystniejszej sytuacji byli jastrzębianie. Po raz kolejny na zagrywce swoją pracę wykonał Boyer i to już była piłka meczowa dla podopiecznych Gardiniego. Dwie z nich udało się wybronić przyjezdnym, ale trzecią wykorzystał już Clevenot - 25:18.
Jastrzębski Węgiel - PGE Skra Bełchatów 3:1 (25:18, 25:20, 17:25, 25:18)
MVP: Benjamin Toniutti
Aleksandra Suszek
Można powiedzieć, że piszę o wszystkim po trochu, ale w moim sercu gości głównie siatkówka.