Elton John - „The Lockdown Sessions”, choć to nie [RECENZJA]
- Dodał: Zuzanna Ptaszyńska
- Data publikacji: 24.10.2021, 21:53
W ostatni piątek (22.10) Elton John dostarczył nam nową, pełnoprawną płytę - zbiór utworów, które we współpracy z innymi artystami nagrał w czasie pandemii COVID-19. Mimo iż The Lockdown Sessions stanowi punkt wyjścia, zdecydowanie lepiej jest roztoczyć szerszą refleksję nad działalnością tego legendarnego muzyka.
Na The Lockdown Sessions Elton zabiera nas w podróż w towarzystwie jednych z najistotniejszych młodych (i kilku nieco mniej młodych) artystów. Muzyk wszedł do studia (lub połączył się na Zoomie) z m.in.: Dua Lipą, Riną Sawayamą, Brandi Carlile, Nicki Minaj, Miley Cyrus, Lil Nas X, Gorillaz, 6LACKiem, Years & Years, Steviem Wonderem czy Stevie Nicks. Zawarte na krążku utworu nie były nagrywane z zamysłem stworzenia konkretnej, zwartej płyty - ta stanowi jedynie katalog niektórych ze wspólnych przedsięwzięć, jakich podjął się Elton w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy.
Nie zamierzam oceniać nowego wydawnictwa jako muzycznego dzieła, dobrej lub złej płyty. Oczywiście, że ma ona swoje lepsze i gorsze strony, ale nie jest to dla mnie aż tak istotne. Niesamowitą wartość ma dla mnie to, że mogę usłyszeć Eltona w nowych utworach lub w nowych aranżacjach kompozycji legendarnych zespołów (Nothing Else Matters, It's A Sin). Jest to bowiem jeden z tych artystów, który nie spoczął na laurach, i nie tłucze pięciu tych samych utworów sprzed 40 lat, wtedy też widząc po raz ostatni studio nagraniowe. Elton John niedawno stał się pierwszym artystą w historii brytyjskich list przebojów, który znalazł się na nich w każdej z sześciu ostatnich dekad. I nie powiedział jeszcze swojego ostatniego słowa.
Elton znany jest ze wspierania młodych muzyków, których regularnie gości w swojej audycji Rocket Hour. Aktywny w mediach społecznościowych wokalista i kompozytor często poleca najnowsze wydawnictwa i wypowiada się na temat nominacji do najważniejszych muzycznych nagród (zapowiedział m.in., że uderzy kogoś, jeśli Phoebe Bridgers nie zdobędzie Grammy, no i cóż, nie zdobyła). Wielokrotnie zapraszał na scenę takie współczesne ikony jak Lady Gaga, z którą występ w specialu The Muppet Show to jedna z najwspanialszych międzypokoleniowych rzeczy, jakie można obejrzeć. Występ ten zresztą daje świadectwo tego, że Elton nie tylko chętnie wykonuje z młodymi artystami swoje szlagiery czy tworzy nowe kompozycje, ale podejmuje się wykonania ich przebojów.
Niedawno muzyczny świat obiegła informacja, że Elton będzie nagrywał świąteczny singiel z Edem Sheeranem. Niektórzy złośliwi, oceniając ostatnie dokonania legendarnego muzyka, kąśliwie uznali, że brakuje jeszcze tylko współpracy z BTS, żeby skompletować zestaw artystów, z którymi warto obecnie współpracować, żeby cyferki na koncie się zgadzały. Cóż, nie od dziś wiadomo, że Elton ma łeb do interesu, ale sporym nadużyciem jest stwierdzenie, że ten artysta chwyta się tych wszystkich duetów, żeby coś jeszcze ugrać, bo jest na granicy zapomnienia. I bez tych wszystkich przedsięwzięć Elton byłby człowiekiem majętnym i chętnie słuchanym. Jego pożegnalna, światowa trasa koncertowa wyprzedała się w ułamku sekundy. Sama zdobyłam bilet na koncert w Szkocji, który został przełożony z 2020 na... 2023 rok. I choć zaczynam wątpić czy w ogóle do niego dojdzie, jestem przekonana, że Elton i w wieku 76 lat (!), bo tyle skończy za 2 lata, świetnie by sobie poradził na scenie.
A Elton gra wyłącznie na żywo. Elton ma klasę. Choć od lat 90. nie wyciąga już pewnych partii, a głos mu się obniżył wskutek operacji usunięcia torbieli ze strun głosowych, nadal dysponuje imponującym wokalem, jest też rewelacyjnym pianistą. Zawsze powtarzał, że nie był dobrym tancerzem i showmanem, a ukryty za instrumentem musiał nadrabiać efektowność wymyślnymi kostiumami. Nieco inną strategię obrali np. Rolling Stonesi, i nie dość, że grają na żywo jak za dawnych lat, to i ruszają się jak młodzieniaszki. I też ciągle nagrywają coś nowego. Choć wiadomo, że to szlagiery robią większy kawał roboty.
Szlagiery Eltona sprawiają dziś co najmniej taką samą radochę, jaką sprawiały 45 lat temu. Nie, na pewno sprawiają dużo większą. To jeden z tych artystów, który łączy pokolenia słuchaczy, dlatego tak dobrze wychodzi mu łączenie pokoleń muzyków. Wystarczy odtworzyć Chosen Family w duecie z Riną Sawayamą czy Simple Things z Brandi Carlile, aby przekonać się, jak szczere mogą być to współprace. Mogę sobie tylko wyobrazić, jakim zaszczytem dla 20-paro letnich artystów jest docenienie przez taką legendę i jakim niesamowitym wspomnieniem będzie dla nich ta przygoda za kilkanaście czy kilkadziesiąt lat, gdy najwięksi z największych będą już tylko... wspomnieniem.
Wiecznie żywym wspomnieniem.