Łukasz Kolenda o Andreju Urlepie, swojej pozycji na boisku i obecnej sytuacji Trefla [WYWIAD]
- Dodał: Piotr Janczarczyk
- Data publikacji: 10.11.2021, 12:57
Dzień przed meczem z Lokomotiwem Kubań Krasnodar mieliśmy okazję rozmawiać z Łukaszem Kolendą - zawodnikiem WKS-u Śląska Wrocław i reprezentacji Polski. 22-latek wypowiedział się na temat Andreja Urlepa, swojej pozycji na boisku oraz obecnej sytuacji Trefla Sopot.
Piotr Janczarczyk: Przed Wami czwarty mecz w EuroCupie. Jaki jest sposób na pokonanie tak dobrej koszykarskiej ekipy - Lokomotiwu Kubań Krasnodar?
Łukasz Kolenda: Nie możemy być przestraszeni. Lokomotiv to bardzo mocna drużyna w naszej grupie, ale i całym EuroCupie. Najważniejsze, to się nie bać i myślę, że to wystarczy.
P.J.: Ostatnio trener Urlep wspominał, że powrót z Ankary zajął Wam aż 14 godzin, co Was jako zawodników może mocno męczyć. W takim razie, co jest większe - zmęczenie wynikające z tak dalekich podróży czy jednak satysfakcja z udziału w tych prestiżowych rozgrywkach?
Ł.K.: Chyba jednak satysfakcja. Tak jak wspomniałeś - za nami 14-godzinna podróż z Ankary. Nie było to łatwe, ale każdy z nas wiedział, na co się pisze, przychodząc do Śląska, grając w EuroCupie. Nie możemy na to narzekać, skoro sami na to się pisaliśmy.
P.J.: Nieco ponad tydzień temu po raz pierwszy w zawodowej karierze stanąłeś naprzeciwko swojego brata - Michała. Jak będziesz to wspominał - wyjątkowo czy absolutnie zwyczajnie?
Ł.K.: Na pewno w jakiś sposób wyjątkowo, ale myślę, że to bardziej ludzie zrobili wokół tego otoczkę, niż my sami. My z Michałem dobrze ze sobą żyjemy, nie mamy problemów, więc rywalizacja na parkiecie była zdrowa. Może i było to dla nas coś nowego, jednak - wciąż - urosła z tego duża otoczka medialna, która nie była potrzebna.
P.J.: Decyzja o zmianie barw. Podtrzymujesz zdanie, że przenosiny z Sopotu do Wrocławia to krok w przód?
Ł.K.: Tak, jak najbardziej! Chciałem spróbować czegoś nowego w swoim życiu. W ogóle lubię próbować nowych rzeczy. Poznałem tutaj we Wrocławiu nowych ludzi, wszystko zresztą jest dla mnie nowe.
P.J.: No właśnie. Co z tym Treflem Sopot? Czego im obecnie brakuje?
Ł.K.: Czego im brakuje? Hm... Ja sam wiem, jak to jest, bo długo byłem zawodnikiem Trefla. W Sopocie są raz momenty bardzo dobre, a chwilę później zdecydowanie gorsze. Taka sinusoida. Graczy mają bardzo dobrych, sztab również jest w porządku. Te puzzle teraz trzeba jakoś poukładać!
P.J.: Może teraz chwilę na nieco przyjemniejszy temat. Trzy dni temu trener nieco przesunął Cię na pozycję numer dwa, a Ty rzuciłeś Legii 19 punktów.
Ł.K.: To szybko mija, wierz mi. Zaraz jest kolejny mecz i to na nim trzeba się skupić.
P.J.: W takim razie, czy Łukasz Kolenda to jeszcze rozgrywający, czy już rzucający?
Ł.K.: Bardzo specyficzny temat, który od dawna mnie zastanawia. Czytam opinie ludzi w internecie. Tak naprawdę, od trzech lat jestem wystawiany na pozycję numer dwa i tak normalnie funkcjonowałem. Ludzi to wciąż dziwi? Wiem, gdzie się czuję najlepiej. Wiem to ja, ale i trenerzy w Śląsku, a także trenerzy, z którymi dotychczas współpracowałem. Bardzo długo byłem szufladkowany jako rozgrywający, który jest odpowiedzialny za kreowanie pozycji dla innych. Okej, potrafię to robić, ale ja wciąż jestem typem gracza, który lubi rzucać.
P.J.: Śląsk Petara Mijovicia a Śląsk Andreja Urlepa. Różnic między tymi zespołami jest chyba multum.
Ł.K.: Faktycznie, różni się prawie wszystko. Jednak największa z nich jest taka, że teraz w końcu możemy grać w koszykówkę. Po prostu. Wcześniej mieliśmy bardzo sztywno ustalone zasady, których należało się trzymać. Schemat, teoria, niewiele praktyki. Było mało komfortu dla zawodników, bo przecież każdy z nas chce dodać coś od siebie, pokazać coś więcej. Może dlatego to nie funkcjonowało?
P.J.: Jaka była Twoja pierwsza myśl, gdy usłyszałeś, że Waszym nowym trenerem będzie właśnie Andrej Urlep?
Ł.K.: Pierwsze pierwsze? Fajne, naprawdę! Jest to legenda naszej ligi. Wniósł bardzo dużo do polskiej koszykówki. Dla mnie to przyjemność, że mogę doświadczyć pracy z takim człowiekiem. Na początku były różne głosy - "trener twardy", "nie będzie lekko"... A przecież można z nim żyć! Wiadomo, jeśli zrobimy coś źle, to są tego konsekwencje, ale tak jest wszędzie. Andrej Urlep jest takim typem trenera, który Ci wskaże, co masz robić, i jeżeli wywiązujesz się z tego, czego on oczekuje, to po prostu otrzymujesz możliwość gry. Nie ma znaczenia, czy masz trzydzieści lat czy dwadzieścia. Nagrodą są minuty spędzone na parkiecie.
P.J.: Na sam koniec - co sądzisz na temat umiejętności Travisa Trice'a, czyli Waszego nowego rozgrywającego?
Ł.K.: Bardzo dobry koszykarz, który był potrzebny w Śląsku. Gość, który weźmie piłkę i zrobi coś z niczego. Travis to same pozytywy. Jest bardzo ułożonym graczem, nie forsuje rzutów i gra dla drużyny.
P.J.: A przy tym - co ważne - sam również zdobywa punkty.
Ł.K.: Dokładnie! Punktuje, a nie da się odczuć, że jest samolubny. Może zdobyć 20 punktów, a nikt mi nie wmówi, że on forsuje rzuty albo gra pod siebie.
Piotr Janczarczyk
Jestem entuzjastą koszykówki i MMA. Nazywam siebie melomanem i przedstawicielem jednoosobowej subkultury. Koncertowy tłum to moje naturalne środowisko.