
Plus Liga: wyrównany mecz ze Stalą dla Olsztyna
- Dodał: Aleksandra Suszek
- Data publikacji: 28.11.2021, 20:20
Choć dzieli ich przepaść, jeśli chodzi o punktację generalną - nysianie potrafili postawić się drużynie z Olsztyna. Niedzielne popołudnie okazało się radośniejsze dla gospodarzy, ale nie było tak łatwo, jak można by się było spodziewać.
W tym meczu było dosłownie wszystko. Zmienne szczęście obu drużyn, zaskakujące akcje i niebywała skuteczność w polu serwisowym przełożyły się na naprawdę ciekawe widowisko.
Już na otwarcie tego spotkania Butryn zameldował się na boisku, jak przystało na lidera drużyny. Atakujący Indykpolu posłał asa serwisowego, a w kolejnej próbie utrudnił rywalom wyprowadzenie skutecznego ataku. W konsekwencji miejscowi prowadzili 3:1, a kilka minut później mieli już po swojej stronie pięć "oczek" przewagi. Przełamanie w drużynie Stali nastąpiło mniej więcej przy stanie 10:6, kiedy to na zagrywce pojawił się Kwasowski. Nysianie zaczęli grać lepiej i najpierw odrobili straty do 14:12, a później doprowadzili do remisu. Nie udało im się jednak osiągnąć więcej, bo w końcowej fazie seta znów przypomnieli o sobie liderzy Indykpolu - 25:23.
Tym razem lepiej rozpoczęli przyjezdni, odskakując dzięki fenomenalnej zagrywce Stahla na 6:2. Równie szybko, co serwis gości, zareagował trener olsztynian. Wykorzystana przerwa przyniosła efekty, bo do akcji wkroczył De Falco i już tylko jeden punkt dzielił obie ekipy. Od tego momentu wynik cały czas oscylował w granicy remisu, ale przyjezdni mieli po swojej stronie Ben Tarę, który kończył praktycznie każdą piłkę. Wyglądało na to, że wszystko rozstrzygnie się w końcówce, ale więcej siły mieli podopieczni Daniela Plińskiego i zwyciężyli tę partię 25:20 po błędzie Butryna.
Jakkolwiek wyrównanie rozpoczął się trzeci set, tak bardzo szybko nysianie wzięli sprawy w swoje ręce. Potężna zagrywka Stahla i dyspozycyjność Kwasowskiego sprawiły, że goście odskoczyli na 8:3. Gdyby nie genialna dyspozycja Butryna w polu serwisowym, gospodarze mieliby duże problemy z wynikiem już od początku tej partii. Atakujący posłał aż trzy asy z rzędu (!), ale to nie wystarczyło na przejęcie prowadzenia. Drużyna z Olsztyna popełniała sporo błędów, coraz bardziej pogrążając się w tej partii. Zawodnicy Stali grali jak chcieli i cały czas utrzymywali identyczną przewagę nad rywalami. Set zakończył się podobnym wynikiem, jak poprzedni - 20:25.
Ciężko stwierdzić, gdzie olsztynianie znaleźli w sobie tyle mocy, by osiągnąć w czwartym secie taki wynik. Zaczęło się od serii błędów w wykonaniu gości, co już dało gospodarzom niezły start - 4:1. To był jednak dopiero początek koncertu Indykpolu. Przy stanie 9:6 jeszcze wyglądało to całkiem spokojnie, aż do akcji nie wkroczył Averill. Nysianie mieli poważne kłopoty w wykonaniu swoich akcji, większość z nich kończyła się błędem, co tylko dawało cenne punkty drużynie gospodarzy. Ekipa z Olsztyna tym razem nie była zbyt gościnna, stawiając szczelne bloki na siatce i po prostu grając zdecydowanie lepiej. Tie-breaka potwierdził zepsuty serwis Kwasowskiego - 25:13.
Tutaj każdy punkt był już na wagę złota. Obie ekipy szły punkt za punkt, ale nadszedł pewien moment - pojawienie się De Falco w polu serwisowym. Ten zawodnik rozgromił przyjęcie rywali i gospodarze mieli po swojej stronie trzy "oczka" więcej. Można powiedzieć, że ekipie z Olsztyna pomogło też doświadczenie, bo lepiej wyszło im utrzymanie nerwów na wodzy. Gra punkt za punkt pozwoliła im dowieźć wynik do końca, a zwyciężając jako kolejna drużyna pozbawili Nysę szansy na pierwsze zwycięstwo w tym sezonie.
Indykpol AZS Olsztyn - Stal Nysa 3:2 (25:23, 20:25, 20:25, 25:13, 15:13)
MVP: Torey De Falco

Aleksandra Suszek
Można powiedzieć, że piszę o wszystkim po trochu, ale w moim sercu gości głównie siatkówka.