Puchar CEV: bełchatowianie poczynili duży krok w stronę finału!
Daria Jańczyk

Puchar CEV: bełchatowianie poczynili duży krok w stronę finału!

  • Dodał: Aleksandra Suszek
  • Data publikacji: 24.02.2022, 20:40

Pierwszy z dwóch meczów półfinałowych już za bełchatowianami. Podopieczni Slobodana Kovaca podejmowali u siebie świetnie prezentujący się w ostatnim czasie francuski zespół, Tours VB. Ewentualne zwycięstwo w tym spotkaniu miało przybliżyć Skrę do finału rozgrywek przed meczem rewanżowym we Francji. Tak się też stało, choć w Bełchatowie gospodarze musieli się długo natrudzić. 

 

W roli sprawiedliwych dziś wcielili się Atanas Warbanow z Bułgarii i Mirosław Juracek ze Słowacji. Pierwszy punkt przyznali przyjezdnym, ale po chwili bełchatowianie odpowiedzieli szczelnym blokiem. Po skutecznym ataku Atanasijevica z prawej flanki o jeden punkt lepsi byli gospodarze, choć chwilę później atakujący Skry zepsuł zagrywkę na remis. Podopieczni Slobodana Kovaca po raz pierwszy na większy dystans pozwolili sobie przy stanie 8:5 - do tego wyniku doprowadziła m.in. jedna z najdłuższych akcji, którą ostatecznie zakończył Bieniek w przepychance na siatce. Po krótkiej przerwie swoje zrobił Tillie na zagrywce, ale druga próba zakończyła się autem. Skra miała więc na półmetku seta pięć "oczek" w zapasie, ale niepotrzebnie wprowadziła trochę chaosu do swojej gry, popełniła kilka błędów własnych i już było 15:14. Do decydującej fazy seta utrzymywali jednak delikatne prowadzenie, aż kolejnym asem serwisowym nie popisali się rywale i sytuację musiał ratować trener Kovac. Skra jednak straciła swoje szanse i to zemściło się przegranym setem.

 

Gospodarze mieli spore problemy z utrzymaniem przyjęcia, co przekładało się z kolei na kiepskie wyprowadzenie kontry. Wynik cały czas oscylował w granicach remisu, ale to Skra musiała się pilnować, by tym razem nie pozwolić rywalom odskoczyć. Gra punkt za punkt do stanu 10:10, aż na zagrywce odpalił się Taht. Estończyk asami serwisowymi dał bełchatowskiej ekipie dwupunktowe, ale pierwsze od dawna prowadzenie. Znowu jednak w połowie partii zawodnicy z Francji świetnie potrafili wykorzystać brzydkie przyjęcia Piechockiego, które sprawiały problemy reszcie jego drużyny. Tym samym z 19:15 zrobiło się 20:20 i bełchatowianie mogli mieć spore "deja vu"... Bohaterem końcowej fazy seta okazał się jednak Sawicki, który dał bardzo dobrą zmianę. Partię zakończył jednak duży błąd w polu zagrywki rywali i gospodarze wyrównali stan meczu.

 

W trzecim secie bełchatowianie zaczęli już lepiej, bo szybko zdobyli dwa "oczka" przewagi, ale na tym koniec pozytywów, bo równie szybko je stracili - 4:5. Od tego momentu toczyła się walka cios za cios, a na tablicy stale widniał remis. Wtedy jednak w polu serwisowym stanął Atanasijevic. Doświadczony Serb pobawił się w egzekutora, czego skutkiem była piękna seria i w końcu prowadzenie 15:11. Goście potrafili natomiast wyjść z każdej sytuacji i ilekroć Skra zdobywała kilka punktów z rzędu - rywale momentalnie odpowiadali tym samym, cały czas depcząc bełchatowianom po piętach. Slobodan Kovac doskonale wiedział, kogo wpuścić na boisko - Sawicki radził sobie fenomenalnie, posyłając regularne, potężne zagrywki. Przyjezdni nie mogli ściągnąć naszego przyjmującego z zagrywki przez dłuższy moment i 22-latek wypracował prowadzenie 21:18. Tym razem ekipa z województwa łódzkiego mogła spokojniej zagrać do końca tej partii.

 

Początek czwartej odsłony był, można powiedzieć, dość... nudny. Żadna z ekip nie odważyła się na pewniejsze akcje, wynik cały czas był wyrównany, z jednopunktową korzyścią na zmianę dla Bełchatowa albo Tours. Dopiero przy stanie 9:9 przyjezdni pokazali, czym ostatnio udało im się pokonać włoską potęgę. Momentalnie odskoczyli na 12:9 i musiał reagować trener Kovac. Żółto-Czarni nie mogli znaleźć sposobu na rywali, którzy złapali wiatr w żagle i cały czas utrzymywali dobry poziom. Jedynym, który siał postrach na boisku był... znów Sawicki! Ten młody zawodnik posyłał kosmiczne zagrywki, notując kolejne asy serwisowe. Sam przyjmujący nie był jednak w stanie zbawić wyniku i rywale z Francji doprowadzili do tie-breaka.

 

Tam wreszcie Bełchatów zagrał, jak przystało na topową drużynę PlusLigi. Zaczęli z wysokiego "C", szybko odskakując na 5:2. Oczywiście nie brakowało błędów po stronie gospodarzy, ale ważniejsze akcje potrafili zamienić w punkty. Nadszedł jednak czas ostateczny, a przyjezdni potrafili wynik wyrównać i nagle na tablicy pojawił się remis 10:10. Na całe szczęście z tonącej tratwy swój zespół uratował Kłos - świetnie zaserwował w strefę przyjmujących i choć końcówka kosztowała dużo nerwów obie drużyny to o te dwa, najważniejsze punkty lepsi byli bełchatowianie! 

 

Bełchatowianie drugi, poważniejszy krok w walce o finał będą mogli postawić już 2 marca o godz. 20:00 - wówczas to Tours będzie gościł naszych siatkarzy u siebie we Francji.

 

PGE Skra Bełchatów - Tours VB 3:2 (24:26, 25:22, 25:20, 22:25, 15:13)

 

Skra: Ebadipour, Bieniek, Atanasijevic, Taht, Kłos, Łomacz, Piechocki (libero) oraz Schulz, Sawicki

 

Tours: Tillie, Teryomenko, Derouillon, Palonsky, Nascimento, Corić, Perry (libero) oraz Da Silva

Aleksandra Suszek – Poinformowani.pl

Aleksandra Suszek

Można powiedzieć, że piszę o wszystkim po trochu, ale w moim sercu gości głównie siatkówka.