EBL: Legia bez zwycięstwa u siebie
- Dodał: Aleksandra Suszek
- Data publikacji: 22.05.2022, 22:35
W trzecim meczu finałowym o mistrzostwo Polski koszykarze WKS-u i Legii walczyli na warszawskim Bemowie. Po dwóch poprzednich meczach u siebie wrocławianie zbadali teren na wyjeździe i doskonale się na nim odnaleźli. Mimo zwrotów akcji, podopieczni trenera Urlepa wykonali swoje zadanie i pokonali Legię po raz drugi w serii.
Pierwsza kwarta rozpoczęła się dość wyrównanie, po rzutach wolnych Kantera było 3:3 ale szybko warszawianie zbudowali sobie czteropunktowe prowadzenie. Nie brakowało jednak zmiennych w tym spotkaniu - chwilę później w ataku zaszalał Dziewa i to Wrocław przejął pałeczkę. Zawodnicy obu ekip bardzo precyzyjnie rzucali do kosza, niewiele akcji było nieudanych, jak przystało na najlepszych z najlepszych. Pod koniec pierwszej części gry gospodarze jednak stracili trochę czujność i Śląsk prowadził już 26:17. Po powrocie na boisko pod koszem rywali zameldował się Rakhman, ale długo nie czekał na odpowiedź Wrocławia. Miejscowi próbowali jednak zbliżyć się do przeciwników i zniwelować straty, a po upływie pięciu minut im się to udało. Skuteczny rzut Johnsona doprowadził do wyniku 27:28, natomiast to była iskra dla WKS-u, który momentalnie zaczął punktować jak z armaty. Kanter nie zawiódł ani razu w rzutach wolnych i na półmetku Wrocław prowadził 46:39.
Warszawianie wiedzieli, że przegrana w trzecim meczu z rzędu może całkowicie pokrzyżować ich plany o złocie mistrzostw Polski. Trzecia kwarta należała więc do nich. Na pierwsze punkty po przerwie wrocławianie musieli poczekać aż prawie trzy minuty. Gospodarze zaczęli grać o wiele lepiej, ale też zdobywanie punktów ułatwiały im liczne straty piłek Wrocławia. Śląsk nie popisał się także w defensywie, ewidentnie trochę stracił na dynamice. Całe prowadzenie też wyparowało, bo Legia nawet wyszła na 61:60. W ostatniej części gry najpierw wyrównał Ramljak, ale można było się spodziewać wyrównanej walki. Przez pewien czas tak też było, choć niezbyt długo - Śląsk umiał wykorzystać swój czas w końcówce, Dziewa znów przypomniał o sobie pod koszem rywali i znów osiem punktów więcej mieli goście. Minuta, która pozostała do końca spotkania niewiele zmieniła i drugi triumf WKS-u w serii stał się faktem. Tym samym ekipa z Wrocławiu przywróciła przewagę parkietu. Kolejny mecz we wtorek, ponownie na Bemowie.
Legia Warszawa - WKS Śląsk Wrocław 74:81 (17:26, 22:20, 22:14, 13:21) - 1:2 w serii
Legia Warszawa: Johnson 20, Skifić 16, Covels Lii 16, Abdur-Rakhman 10, Wyka 7, Koszarek 3, Kemp 2, Kamiński, Sadowski
WKS Śląsk: Dziewa 21, Trice Li 15, Kanter 12, Kolenda 9, Meiers 8, Trice 7, Ramljak 5, Justice 4
Aleksandra Suszek
Można powiedzieć, że piszę o wszystkim po trochu, ale w moim sercu gości głównie siatkówka.