ATP Cincinnati: Hurkacz wciąż bez sposobu na Isnera
- Dodał: Marcin Weiss
- Data publikacji: 17.08.2022, 21:20
Niestety już na drugiej rundzie zakończyła się przygoda Huberta Hurkacza (10. ATP) w turnieju ATP 1000 w Cincinnati. Zaraz po osiągnięciu finału w Montrealu Polak poleciał do Stanów Zjednoczonych, gdzie w swoim pierwszym meczu przegrał z reprezentantem gospodarzy, Johnem Isnerem 6:7(5), 7:6(5), 2:6.
Dla obu tenisistów było to trzecie bezpośrednie starcie w ich karierach, a dwa poprzednie również miały miejsce na amerykańskich kortach twardych. W obu przypadkach lepszy okazywał się 37-letni Amerykanin, który pokonywał naszego zawodnika 2:0, a ostatni pojedynek miał miejsce dwa lata temu, właśnie w Cincinnati. Warto również wspomnieć, że Hubert w pierwszej rundzie miał wolny los, a Isner musiał rozegrać 3-setowy mecz z Benjaminem Bonzim, wygrany po dwóch tie-breakach i 145 minutach spędzonych na korcie.
Spotkanie od samego początku wyglądało dokładnie tak, jak się można było tego spodziewać. Obaj tenisiści zdecydowanie dominowali we własnych gemach serwisowych, a przez dwanaście rozegranych odsłon tylko w dwóch doczekaliśmy się gry na przewagi. Żaden z graczy nie zdołał jednak doprowadzić nawet do jednego break-pointa i ostatecznie o losach partii zdecydować miał tie-break. W nim mieliśmy wyrównaną sytuację, aż nagle dwie piłki z rzędu przy własnym podaniu przegrał Hurkacz. Jego przeciwnik pokazał swoje możliwości na returnie i w ten sposób wyszedł na 6-2. W końcówce wrocławianin obronił trzy kolejne piłki setowe, ale przy ostatniej skapitulował i przegrał 5-7.
W drugim secie sytuacja wyglądała dość podobnie, choć z czasem coraz większe problemy we własnych gemach serwisowych miał Polak. Już w pierwszej, a następnie w siódmej odsłonie Hubert potrzebował gry na przewagi, by utrzymywać własne podanie, podczas gdy jego rywal wciąż radził sobie doskonale. Dziewiąty gem to natomiast pierwsze w całym pojedynku break-pointy, ale na szczęścia Hurkacz wybronił się, wychodząc na 5:4. W następnych minutach nie doświadczyliśmy już większej rywalizacji i ponownie do rozstrzygnięcia potrzebny był tie-break. Ten od samego początku był zupełnie inny, a zawodnicy, zamiast korzystać ze swojego atutu, jakim jest serwis, tracili przy nim punkty. Pierwszy tę niemoc przełamał wrocławianin, który dzięki temu wyszedł na prowadzenie 4:1, z przewagą jednego mini-breaka. Ta wystarczyła Hubertowi do samego końca i po zwycięstwie 7-5 stan meczu został wyrównany.
Niestety decydująca partia rozpoczęła się ogromnych problemów Hurkacza, które natychmiast zostały wykorzystane przez Johna. Amerykanin już w drugim gemie przełamał serwis Polaka, a chwilę później obronił break-pointa i wyszedł na 3:0. W następnych odsłonach Isner spokojnie kontrolował swoją przewagę, nie pozwalając reprezentantowi biało-czerwonych na odrobienie strat. Ostatecznie Amerykanin wygrał decydującą partię aż 6:2 i to on zapewnił sobie awans do trzeciej rundy imprezy.
John Isner (USA) — Hubert Hurkacz (POL) [8] 7:6(5), 6:7(5), 6:2
Marcin Weiss
Zarywam noce dla amerykańskiej ligi NBA, ale moje sportowe zainteresowania wykraczają daleko poza koszykówkę. Skoki, żużel, tenis, snooker — zwyczajnie wszystko.