US Open: wyraźna porażka Fręch po bezbarwnej grze
- Dodał: Kacper Adamczyk
- Data publikacji: 30.08.2022, 00:21
Pierwszy dzień wielkoszlemowego US Open nie okazał się szczęśliwy dla polskich tenisistów. Po porażce Kamila Majchrzaka z turniejem pożegnała się również Magdalena Fręch. Łodzianka wyraźnie uległa Rebecce Marino 2:6 i 3:6.
Po Kamilu Majchrzaku drugim polskim przedstawicielem podczas pierwszego dnia wielkoszlemowego US Open była Magdalena Fręch (103. WTA), która zmierzyła się z Kanadyjką Rebeccą Marino (106. WTA). Nasza reprezentantka miała za sobą, jak na razie dość przeciętny okres na kortach twardych: przegrała w drugiej rundzie turnieju ITF 100 w Kozerkach, dotarła do ćwierćfinału challengera w Concord, odpadła w finale eliminacji w Cincinnati (WTA 1000), a ostatnio w ramach turnieju WTA 250 w kanadyjskim Granby przegrała w drugiej rundzie z Darią Kasatkiną, notowaną w pierwszej "dziesiątce" rankingu WTA. Urodzona w Łodzi zawodniczka w czerwcu była 82. rakietą świata, a obecny sezon jest jej najlepszym w karierze. Do tej pory Polka wystąpiła tylko raz w turnieju głównym na kortach Flushing Meadows. Miało to miejsce w 2019 roku. Wówczas Fręch po przejściu trzystopniowych eliminacji odpadła w pierwszej rundzie po trzysetowym starciu z, wtedy 90. zawodniczką rankingu WTA, Laurą Siegemund.
Rywalką 24-letniej reprezentantki Polski była o siedem lat starsza Kanadyjka, która najwyżej w karierze była klasyfikowana na 38. pozycji w rankingu WTA. Miało to jednak miejsce w lipcu 2011 roku. Następnie w 2013 roku Marino zrobiła sobie przerwę od tenisa z powodu depresji, a do zawodowego grania powróciła w 2017 roku. Najlepiej czuje się ona właśnie na kortach twardych, co potwierdziły jej wyniki w ostatnich tygodniach. W turnieju WTA 250 w Waszyngtonie przeszła eliminacje, w pierwszej rundzie pokonała Venus Williams i dotarła do ćwierćfinału tej imprezy, następnie odpadała w pierwszych rundach w Toronto (WTA 1000) i Vancouver (WTA 125), a tuż przed US Open ponownie dotarła do najlepszej "ósemki" turnieju rangi WTA 250, tym razem w kanadyjskim Granby. Marino w US Open najdalej dotarła w 2010 roku, gdy zagrała w drugiej rundzie i uległa tam, wówczas czwartej rakiecie świata, Venus Williams.
Panie do tej pory mierzyły się ze sobą dwukrotnie. Oba starcia miały miejsce w zeszłym sezonie na amerykańskich kortach twardych i w obu lepsza okazywała się Fręch. Biorąc jednak pod uwagę ostatnie tygodnie w wykonaniu obu tenisistek, to faworytką tego starcia była Kanadyjka.
Mecz ten od początku toczył się zgodnie z przewidywaniami, wysoka i silna Kanadyjka starała się przejmować inicjatywę w każdej wymianie, wykorzystując swoje najlepsze uderzenia, czyli serwis i forehand. Tym samym Polka od pierwszych piłek znalazła się w defensywie. W pierwszych czterech gemach obie zawodniczki utrzymały własne podania i było 2:2. Następnie Fręch zaliczyła fatalny własny gem serwisowy, przegrywając go do zera, praktycznie bez walki, popełniając przy okazji sporo niewymuszonych błędów. Tym samym zrobiło się 4:2 dla Marino. Od początku pojedynku Łodzianka nie potrafił znaleźć recepty na serwis rywalki, posyłając returny albo w pół kortu albo w aut. W ósmym gemie pierwszego seta, rozgrywanym na przewagi, Polka ponownie została przełamana i zdecydowanie przegrała pierwszą partię 2:6. W niej Fręch miała tylko 50% trafionego pierwszego serwisu, zaledwie 33% wygranych piłek po drugim podaniu i stosunek minus sześć winnerów do niewymuszonych błędów. 24-latka nie mogła znaleźć pomysłu, jak dobrać się do skóry swej przeciwniczki i idealnie podsumowała pierwszą odsłoną spotkania, kończąc ją podwójnym błędem serwisowym.
Trochę niespodziewanie Fręch bardzo dobrze rozpoczęła drugiego seta i już w pierwszym gemie odebrała Marino serwis, a następnie wyszła na prowadzenie 2:0. Nasza reprezentantka wykorzystała niewymuszone błędy przeciwniczki, a sama widząc jej minimalnie gorszą chwilowo dyspozycję zaczęła grać bardziej cierpliwie. Łodzianka prowadziła już 3:1, ale chwilę później straciła własne podanie ze stanu 30:0. Kanadyjka podniosła jakość swojej gry i przejęła inicjatywę w drugiej partii, obejmując prowadzenie 4:3. W następnym gemie Fręch ponownie przegrała własne podanie ze stanu 30:0 i Marino miała za chwilę serwować po awans do drugiej rundy. 31-latka z Toronto dopełniła formalności i pokonała Polkę 6:2 i 6:3.
W drugiej partii Polka przez chwilę podniosła poziom swojej gry, ale to było za mało na dobrze dysponowaną dzisiaj Kanadyjkę, która rozdawała karty na korcie i była zależna wyłącznie od samej siebie. Lepszy okres Fręch zbiegł się z słabszym Marino, czego nie udało się biało - czerwonej w pełni wykorzystać. Gra 24-latki była absolutnie nie do poznania. Polce zabrakło w tym starciu praktycznie wszystkiego, była ona pasywna, łatwo dawała się spychać do defensywy, popełniała zbyt dużo prostych błędów i nie dominowała nawet w dłuższym wymianach, co wydawało się oczywiste, jednak to nasza reprezentantka częściej ich nie wytrzymywała. Był to bez dwóch zmian smutny obraz 24-latki, która zagrała zdecydowanie poniżej swych możliwości.
Rebecca Marino (CAN) - Magdalena Fręch (POL) 6:2, 6:3