Duxius: „Moja twórczość jest dla ludzi, którzy lubią muzykę opowiadającą historie” [WYWIAD]
- Dodał: Izabela Brzostek
- Data publikacji: 21.09.2022, 10:00
Premiera nowego albumu Duxius zbliża się wielkimi krokami. Będzie to solowy debiut wydawniczy Edyty Rogowskiej. Do sieci trafił dziś (21.09) trzeci singiel zapowiadający to wydawnictwo. Z tej okazji porozmawiałyśmy z artystką o tym, dlaczego Dziki Bez to wyjątkowy utwór, o jej zmarłym tacie, inspiracjach i planach na przyszłość.
Edyta Rogowska urodziła się i wychowała w Polsce. Tuż po studiach wyprowadziła się do Berlina i tam już została. Teraz jedną nogą bywa w Polsce, drugą zaś w Niemczech. To wokalistka, kompozytorka, autorka tekstów, instrumentalistka, aktorka, a także animatorka współpracująca z dziećmi i młodzieżą. Jednak przede wszystkim to niezwykła, odważna i inspirująca kobieta, która spełnia marzenia i nie boi się wyzwań.
fot. Michał Żak
Muzyka była w życiu Edyty od zawsze. Uczęszczała do szkoły muzycznej, a jej tata grał na perkusji, był także wielkim fanem jazzu. To właśnie on zaszczepił w niej miłość do muzyki i wrażliwość artystyczną. Pierwsze poważne kroki muzyczne wokalistka zaczęła stawiać w zespole Two Times Twice, który tworzyła razem z Sarah Magill. Wspólnie wydały EP-kę pt. Trial & Error, a także zagrały wiele większych i mniejszych koncertów. W pewnym momencie ich drogi się rozeszły, jednak przyjaźnią się do dziś.
Kolejnym zespołem był właśnie Duxius, który powstał początkowo jako duet tworzony z Alexem Moorem. W 2021 roku ukazała się ich EP-ka pt. teraz twój ruch. Dziś to solowy projekt Edyty, która przygotowuje się właśnie do płytowego debiutu, a ten ukaże się jeszcze w tym roku. Do tej pory promowały go dwa single: Daredevil oraz Nie wierzę w spokój.
Dziś (21.09) ukazał się trzeci utwór zwiastujący nadchodzące wydawnictwo. Dziki Bez to jedna z najbardziej intymnych piosenek Edyty. Opowiada bowiem o jej tacie, niespełnionym muzyku, który zmarł na raka. Przez lata zmagał się także z chorobą afektywną dwubiegunową, w której okresy manii przeplatają się ze stanami depresyjnymi.
Utwór jest w pewien sposób autoterapią artystki, ale także, a może nawet przede wszystkim, zwraca uwagę na kwestię chorób psychicznych w społeczeństwie, które są bardzo powszechne. Przejmujący tekst piosenki wzmaga niezwykle klimatyczny klip, który Edyta zarejestrowała i wyreżyserowała w portugalskich górach.
Izabela Brzostek: Duxius to bardzo tajemniczo brzmiąca nazwa. Jej etymologia nawiązuje do języka łacińskiego, w którym słowo dux oznacza lidera. Czy Ty posiadasz taką osobowość lidera, swojego rodzaju przywódcy, który jest nastawiony na działanie i mobilizuje do tego innych?
Edyta Rogowska: Tak, jak najbardziej. Zabawne, że ta nazwa może dlatego właśnie mi się tak spodobała, bo miała w sobie mój pierwiastek. Jestem dobrą liderką, prowadzę aktualnie nie tylko zespół Duxius, w którym gra trójka wyjątkowych muzyków, ale również warsztaty artystyczne, polityczne i tak dalej. Uwielbiam patrzeć na rozwój kogoś - nawet jeśli to trwa tylko tydzień, tak jak projekty, które prowadzę. Często zdarza się tak, że na moich warsztatach pojawiają się ludzie, którzy ze sceną, śpiewaniem czy graniem muzyki nie mają w ogóle nic wspólnego. I nie dlatego, że nigdy nie chcieli, ale dlatego, że zabrakło im odwagi lub ktoś w nich nie uwierzył. Jedna z uczestniczek warsztatów, mając absolutnie wielki talent, powiedziała mi kiedyś: wiesz, Edyta, jesteś pierwszą osobą, która mi zaufała i dała mikrofon.
Izabela Brzostek: Początkowo Duxius powstał jako duet, który tworzyłaś z Alexem Moorem. Teraz to Twój solowy projekt. Jak byś określiła swój muzyczny styl? Dla kogo przeznaczona jest Twoja twórczość?
Edyta Rogowska: Duxius zrodził się z potrzeby stworzenia czegoś nowego, zupełnie innego niż poprzedni zespół, dzięki któremu poznaliśmy się z Alexem. Materiał do płyty napisaliśmy i nagraliśmy w studio wspólnie, a dopieszczenie całości, miksy, teledyski i promocję zrobiłam jako Duxius solo. Mój styl muzyczny jest tak różnorodny, że niełatwo było mi się zdecydować, co tak naprawdę chciałabym grać na scenie. Jestem chodzącą mieszanką popu, rocka, jazzu, funka i wielu innych gatunków. Uwielbiam przeżywać koncerty muzyki eksperymentalnej, rozpływam się czyjąś grą na fortepianie preparowanym… choć taka forma ekspresji nie ma nic wspólnego z tym, co gram na co dzień. Duxius jest projektem, który łączy wszystkie wyżej wymienione gatunki z klimatem lat 80. i 90., choć wielu fanów słyszy zakręty lat 70. Moja twórczość na pewno jest dla ludzi, którzy lubią muzykę opowiadającą historie, bo ja te historie w moich piosenkach opowiadam.
Izabela Brzostek: Urodziłaś się i wychowałaś w Polsce, obecnie mieszkasz w Niemczech, można powiedzieć, że żyjesz na walizkach. Czy masz miejsce, które nazywasz swoim domem i w którym czujesz się najlepiej?
Edyta Rogowska: Berlin. Kocham to miasto i jak wracam do domu po długich wyjazdach, to mam wrażenie, że aż we mnie kipi i chcę położyć się na swojej kanapie, żeby nie wykipieć (śmiech). Ostatnio rozmawialiśmy z Michałem Żakiem, moim partnerem nie tylko w życiu, ale także w tworzeniu sztuki, że przychodzi taki moment potrzeby kalibracji. To znaczy, że chcemy już wracać do domu, choćby tylko na chwilę, poczuć naszą podłogę pod stopami i posiedzieć w kuchni, podlać roślinki i umyć zęby, patrząc się w swoje lusterko.
Izabela Brzostek: Tworzysz muzykę w aż trzech językach: angielskim, niemieckim oraz polskim. Czy to jest tak, że siadasz do pisania i myślisz: dziś napiszę coś po polsku, czy raczej kieruje tym przypadek i aktualna wena twórcza? W którym z języków najłatwiej Ci tworzyć?
Edyta Rogowska: Tak było dokładnie, jak zaczęłam pisać teksty. W poprzednim projekcie Two Times Twice, który tworzyłam z przyjaciółką Sarah Magill, tekściarską i raperką z Londynu, to głównie ona pisała teksty do naszych piosenek, a ja komponowałam muzykę. Przy drugiej fali pandemii, drugim lockdownie w Berlinie, wzięłam udział w sześciotygodniowych warsztatach, na których wielu artystów z całego świata spotkało się, żeby pisać. Pisaliśmy codziennie, zaczynając od morning pages, kończąc na wieczornych podsumowaniach. Dostawaliśmy zadania na każdy dzień, opisywaliśmy wszystko, co nas otaczało, używaliśmy różnych metod kreatywnego myślenia i przelewania tego na papier. We mnie podczas tych sześciu tygodni pojawiła się ogromna potrzeba wyrażania swoich myśli i budowania materiału na przyszłe piosenki właśnie w tych językach: polskim, angielskim i niemieckim. Moje życie opiera się na mieszance językowej, codziennie mówię w tych trzech językach, pracuję po angielsku, ale mówię z przyjaciółką po niemiecku, w domu króluje polski, ale wychodząc na zakupy, myślę, co kupić po niemiecku. Nie powiem, trochę się zdziwiłam, że tak można pisać w języku, w którym aktualnie mózg pracuje czy ma ochotę. Ale tak to ze mną jest. Do dzisiaj mój dziennik wygląda tak: raz angielski, raz polski raz niemiecki.
Izabela Brzostek: Dziki Bez to trzeci singiel, który zwiastuje Twój debiutancki solowy album. To wyjątkowa kompozycja, ponieważ inspiracją do jej powstania były wspomnienia o Twoim zmarłym tacie. Opowiesz w jakich okolicznościach powstał ten utwór i czemu Twój tata został kiedyś nazwany Dzikim Bzem?
Edyta Rogowska: Mój ojciec był Dzikim Bzem od zawsze, ale pierwszą osobą, która go tak nazwała, był Krzysiek Ścierański. Irek, tak miał na imię mój tato, był wielkim fanem Ścierańskiego i organizował mu koncerty w okolicy Leżajska, skąd jesteśmy. Wtedy, kiedy to się działo, mój ojciec chorował już dość długo na depresję afektywną dwubiegunową. W okresach manii był w pędzie, szalonym dzikim pędzie, który trudno było zahamować. Może dlatego Ścierański użył tego określenia. Irkowi to bardzo przypadło do gustu, nawet napisał sobie na kartce: Jestem Dziki Bez i przyczepił ją do tablicy w swoim biurze (śmiech). Zawsze o nim w ten sposób myślałam. Około 10 lat po śmierci Irka czułam, że w końcu chce się zmierzyć z jego historią i tak jakby dopisać ją do końca. Mój tato nie zdążył zrobić wielu rzeczy, a już w szczególności tworzyć taką muzykę, jaka faktycznie grała mu w duszy. Zdecydowałam się zrobić wywiady z moim rodzeństwem, mamą, bratem ojca i jego ojcem, i zapytać ich: czego Dziki Bez chciał od życia. Na podstawie tych wspaniałych rozmów napisałam tekst do piosenki. A kompozycja wyszła mi z spod palców, jakbym od zawsze wiedziała, jak ten utwór powinien brzmieć. Niesamowite.
Izabela Brzostek: Czy łatwo jest pisać o tak osobistych sprawach, a później wystawiać swoje myśli i odczucia na ocenę innych?
Edyta Rogowska: Nie jest łatwo. Ale ja nie potrafię inaczej. I wiem, że moje przeżycia są oczywiście moimi osobistymi przeżyciami, ale na pewno wielu ludzi będzie się z tą czy z tamtą historią identyfikować. Dlatego ta wiedza daje mi poczucie pewności: pisz o tym i nie przejmuj się. Ocena innych ludzi nie oddziałuje na mnie już tak bardzo jak kiedyś. Być może, kiedy moja muzyka trafi do większej publiczności i nagle pojawi się wiele niesprzyjających komentarzy, moje nastawienie znów się zmieni. Ale mając już za sobą dużo przygód w karierze, czuję się pewnie i czuję, że tak właśnie musi wyglądać narracja w mojej muzyce - musi być bardzo osobista, bo tylko będąc sobą jestem prawdziwa.
Izabela Brzostek: W porównaniu do poprzednich piosenek to spokojna i liryczna kompozycja. Która odsłona Ciebie jest Ci zatem bliższa, ta energetyczna czy melancholijna?
Edyta Rogowska: Wiedziałam, że padnie to pytanie (śmiech). Muszę tu powiedzieć: OBIE! Moment, w którym podczas koncertu, po bardzo energetycznym, wręcz rock’n’rollowym kawałku, gram pierwsze dźwięki jednej z moich ballad, mam wrażenie, że sama mogę odpłynąć w tunelu melancholii. Duxius to zarówno energia i ogień, ale też powolny i stonowany wdech i wydech.
Izabela Brzostek: Do utworu Dziki Bez powstał niezwykle klimatyczny klip, pełen pięknych kadrów. Bije z niego pewnego rodzaju spokój i poczucie wolności. Skąd pomysł na taki teledysk, którego zresztą jesteś reżyserką?
Edyta Rogowska: Na pomysł wpadł Michał (partner wokalistki - przyp. red.), jedząc gruszki i patrząc na zachód słońca w górach. Byliśmy na wakacjach w Portugalii, w Algarve. Ten wyjazd miał być pierwszym od bardzo długiego czasu wyjazdem, bez przygód, z codzienną kawą, bieganiem, sauną i spacerami po warzywnych marketach. Po tygodniu, nie że mieliśmy dość warzywach marketów (śmiech), ale czuliśmy upragniony spokój i to zaczęło w nas pracować. Kreatywność nigdy nie śpi. Propozycja teledysku od razu spotkała się z entuzjazmem i kolejnym pomysłem, że tym razem to ja będę trzymać kamerę w rękach, a Michała wystylizuję na Irka, który spaceruje po swoich ukochanych górach. Kolejna historia, która po prostu pasowała do całości. Czasami nie mogę uwierzyć, jak bardzo te puzzle się same odnajdują i wzajemnie przyciągają. Jestem bardzo dumna z tej kreacji, ten teledysk pokazuje, jak bardzo zarówno Michał jak i ja dojrzeliśmy do tworzenia takich obrazów.
Izabela Brzostek: W swoich utworach poruszasz ważne tematy, które są obecnie bardzo aktualne. Akceptacja siebie, zaburzenia psychiczne, depresja. Czy od początku zakładałaś, że Twoja muzyka będzie też w pewien sposób działalnością misyjną uwrażliwiającą na problemy, z którymi zmaga się każdy z nas?
Edyta Rogowska: To nigdy nie było moim założeniem. Już w Two Times Twice pisałyśmy piosenki z Sarah, które były społecznie mocno zaangażowane. To, że Duxius kontynuuje tę ścieżkę, to naturalny wynik mojego twórczego rozwoju. Jak zaglądałam w swoje teksty, szukając czegoś pasującego do albo mojej, albo Alexa kompozycji, większość była o czymś ważnym. Na płycie pojawi się utwór Frau Vincent - jest wynikiem mojego spotkania z niesamowitą panią profesor, która przez lata walczyła z rakiem. Utwór Heute ist schön opisuje moment życiowej refleksji, która bardzo często pojawia się w chwilach odpoczynku po burzliwych perypetiach czy to w pracy, w przyjaźni czy związku. To ta ulotna, krótka chwila kiedy czujemy: ah, jaki piękny jest dziś dzień, wszystko jest tak proste, życie jest proste, życie to tylko chwila. Koniec końców to wszystko to tylko gra.
Izabela Brzostek: W poprzednim singlu śpiewasz, że nie wierzysz w spokój. Czy mimo wszystko udaje Ci się jakoś odnaleźć ten spokój w codziennym, życiowym pędzie? Co przynosi Ci spokój?
Edyta Rogowska: Aktualnie szukam spokoju. Na razie nie mogę go znaleźć, tak jak w piosence (śmiech). Ostatni czas to bardzo burzliwy okres dla mnie, artystycznie bardzo wymagający. Muszę żyć w strukturze i pewnej powściągliwości, żeby wszystko, co mam w planach, się udało. Wydaję płytę bez wytwórni, jestem muzycznym wolnym strzelcem, więc decyzje podejmuje sama. Co z jednej strony daje mi ogromną wolność, ale z drugiej wymaga ode mnie znajomości rynku, posiadania bądź tworzenia kontaktów, które będąc częścią wytwórni muzycznej, dostałabym w ramach kontraktu. Jestem artystką, która w projekcie Duxius zamienia się bardzo często w menadżerkę czy organizatorkę koncertów. Robię większość sama i dlatego ten spokój jest mi tak bardzo potrzebny. Wiem, że już niedługo na pewno oddam wiele odpowiedzialności innym ludziom, bo projekt się bardzo prężnie rozwija. Odkąd jestem sama, podejmuję jak na razie same dobre decyzje i rozwijam się w dość hardcore’owym tempie. Ale kierunek, który obrałam, jest wreszcie dobry!
Izabela Brzostek: W Twoich utworach słychać nawiązania do lat 80., 90. Na przykład wspomniane już Nie wierzę w spokój skojarzyło mi się w formie wyrazu i brzmieniu z Korą. Czy masz jakichś artystów z tamtych lat, którzy są dla Ciebie inspiracją?
Edyta Rogowska: Kora jest moją boginią, już jako dziecko wiedziałam, że to właśnie ona zostanie moją ulubioną polską artystką. Więc to, że utwór Nie wierzę w spokój bardzo przypomina jej charakter, wcale mnie nie dziwi. Ja ogólnie jestem dzieckiem lat 80. i 90. Słucham nagminnie ulubionych płyt i singli z tego okresu, i nazywam to powrotem do bazy. Słysząc te dźwięki, wraca do mnie mój wewnętrzny spokój. David Bowie, Dire Straits, Pink Floyd, Pearl Jam, Eurythmics i wielu, wielu innych artystów, zespołów muzycznych miało i ciągle ma wpływ na to kim dzisiaj muzycznie jestem.
Izabela Brzostek: Jesteś nie tylko wokalistką, ale też aktorką oraz animatorką współpracującą z dziećmi i młodzieżą. Czy gdybyś musiała, potrafiłabyś wybrać tylko jeden z tych zawodów?
Edyta Rogowska: Trudno je od siebie oddzielić. Jak stoję na scenie i śpiewam swoje piosenki, to jestem tymi trzema Edytami (śmiech). Więc nie muszę wybierać. Mogę co najwyżej tworzyć nowe zawody, które pozwolą mi na swobodne poruszanie się i żonglowanie tymi profesjami.
Izabela Brzostek: Jeszcze w tym roku ukaże się Twoja debiutancka płyta. Co potem, jakie masz plany na przyszłość?
Edyta Rogowska: Planów mam bardzo dużo. Mogę zdradzić, że planuje wydać parę utwór z płyty w innych wersjach językowych, które są już gotowe. Tłumaczenie tych utworów sprawiło mi niesamowicie wiele frajdy i coś mi się wydaje, że to zostanie częścią Duxius na dłużej: te same piosenki w innych wersjach językowych. Na pewno rok 2023 to rok koncertów. Chcę grać wszędzie! Marzy mi się tour po Europie, po różnych festiwalach, nie tylko muzycznych ale też teatralnych. Planuje w przyszłym roku stworzyć wspólnie z moimi przyjaciółkami, Sarah Magill i Monicą Burger, monodram. Z Sarah napiszemy scenariusz, z Monicą wyreżyserujemy spektakl. A do tego planuje trzy utwory, gdzie do każdego zaproszę innego artystę, artystkę do wspólnej pracy. Dużo tego.
Izabela Brzostek: W takim razie życzę aby wszystkie plany się spełniły i dziękuję za rozmowę.
Edyta Rogowska: Dziękuję.
Izabela Brzostek
Moje ulubione miejsce to te pod sceną na koncercie. Piszę o muzyce z miłości do muzyki.