EBL: zwycięskie otwarcie sezonu Czarnych
- Dodał: Andrzej Kacprzak
- Data publikacji: 22.09.2022, 21:30
Czarni Słupsk zgodnie z oczekiwaniami pokonali Asseco Gdynię w drugim z czwartkowych spotkań. Gospodarze drżeli o wynik do samego końca, ale ostatecznie zdołali dowieźć prowadzenie 66:64.
Czarni Słupsk byli wyraźnymi faworytami w domowym spotkaniu z Asseco Gdynią. Gospodarze dzisiejszego meczu w ubiegłych rozgrykwach mieli fantastyczny sezon zasadniczy, który zakończyli na pierwszym miejscu. Mniej pomyślne dla nich były natomiast play-offy, które ostatecznie zakończyli na czwartej lokacie. Znacznie gorszy sezon mieli natomiast za sobą gracze z Gdyni. Asseco zajęło dopiero 13. miejsce w sezonie zasadniczym i nie dostało się do fazy play-off.
Pomimo, że przyjezdnym nie dawano zbyt dużych szans na zwycięstwo to mecz rozpoczął się dla nich pomyślnie. Podopieczni Krzysztofa Szubargi wprawdzie nie prezentowali się zbyt dobrze w ataku, ale ich postawa w obronie całkowicie zakryła niedoskonałości gry ofensywnej. Przynajmniej w pierwszej kwarcie, w której goście triumfowali 14:9. W drugiej kwarcie gra nie układała się dla Asseco już tak dobrze. Czarni coraz częściej znajdowali sposób na obronę rywali, a fantastycznie w ofensywie prezentował się Mikołaj Witliński. Dzisiejszy lider ekipy gospodarzy w samej pierwszej połowie zapisał na swoim koncie 17 punktów. Goście, którzy nie potrafili już powstrzymać naporu rywali sami nie byli w stanie poprawić swoich poczynań w ofensywie. W efekcie Asseco po pierwszej połowie spotkania przegrywało 33:27.
Po zmianie stron sytuacja gości nie uległa poprawie. Co prawda zawodnicy z Gdyni zaczęli nieco lepiej poczynać sobie w ataku, ale wciąż nie był to poziom, który pozwoliłby im odrobić nieco strat do rywali czy też choćby utrzymać różnicę punktową z pierwszej połowy spotkania. Czarni w trzeciej kwarcie zdobyli 23 punkty i dołożyli do swojej przewagi kolejnych 6 "oczek". Przed ostatnią kwartą różnica dzieląca obie ekipy wynosiła 12 punktów i sytuacja przyjezdnych była już niezwykle trudna. Stawiani na straconej pozycji goście jednak się nie poddawali i dzięki znakomitej grze w połowie ostatniej partii byli już tylko 4 punkty za graczami ze Słupska. Trzy minuty przed końcem gry sytuacja była już bardzo gorąca, bowiem gracze z Gdyni tracili już tylko punkt po celnym rzucie zza łuku Novaka Mucicia. Sytuację dla gospodarzy nieco uspokoił dopiero David DiLeo, który trzykrotnie był skuteczny na linii rzutów osobistych. Po chwili gospodarze znów byli w bezpiecznym dystansie, ale dwie skuteczne akcje Hrycaniuka i Harrisa sprawiły, że między obiema ekipami znów był tylko jeden punkt. 21 sekund przed końcem spotkania Shavon Coleman stanął na linii osobistych, ale trafił tylko raz i Czarni prowadzili 66:64. Oznaczało to, że goście wciąż mieli czas, aby przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę. W ostatnich sekundach zza łuku znów spróbował Mucic, ale Serb tym razem się pomylił.
Po niezwykle zaciętej końcówce Czarni Słupsk zdołali więc pokonać Asseco Gdynię 66:64 i rozpoczęli sezon od zwycięstwa, choć najedli się przy tym sporo strachu.
Czarni Słupsk - Asseco Gdynia 66:64 (9:14, 24:13, 23:17, 10:20)
Czarni: Witliński 23, Watkins 13, Chyliński 10, DiLeo 7, Bryant 5, Coleman 4, Leończyk 2, Musiał 2
Asseco: Harris 19, Music 15, Florence 14, Hrycaniuk 6, Wade 4, Bogucki 3, Wołoszyn 3
Andrzej Kacprzak
Pasjonat sportu i rocka. Piszę głównie o piłce nożnej, koszykówce, tenisie oraz Formule 1.