Wnioski po derbach Manchesteru. Jeszcze nie ten poziom.
- Dodał: Szymon Śledź
- Data publikacji: 03.10.2022, 18:23
Manchester City doszczętnie zdemolował wstający z kolan po słabym początku sezonu Manchester United. The Citizens nie pozostawili żadnych złudzeń i z łatwością pokazali kto rządzi w Manchesterze, ogrywając swoich rywali aż 6:3. Sportowa przepaść pomiędzy tymi dwoma zespołami jest nadal ogromna.
Symbolem tego niedzielnego spotkania niewątpliwie zostanie nagranie ukazujące fanów Manchesteru United opuszczających stadion jeszcze przed końcem pierwszej połowy przy wyniku 4:0. Wielu wierzyło w cud na Etihad Stadium, ale ten jednak się nie wydarzył. Manchester City po prostu zdominował swoich rywali zza miedzy.
Bezradność
Przed meczem entuzjazm i optymizm fanów Czerwonych Diabłów był naprawdę obiecujący. W końcu klub przed 9. kolejką zanotował cztery kolejne zwycięstwa, w tym jedno z obecnym liderem stawki - Arsenalem. To naprawdę miało prawo się udać. Rzeczywistość okazała się być bardzo brutalna dla drużyny z Old Trafford. Manchester City zagrał koncertowe zawody, a podopieczni Erika Ten Haga stanowili dla nich tylko bezbarwne tło. Nie możemy odeprzeć wrażenia, że gracze w czerwonych koszulkach byli po prostu bezradni w starciu z tak dobrym rywalem.
Po pierwszych 45 minutach w szatni Manchesteru United musiało być gorąco. Zawodnicy pewnie mieli w głowach sromotną porażkę 0:4 z Brentford z początku sezonu i zadawali sobie pytanie: znowu? Wszystko co do tej pory zbudowali runęło po konfrontacji z sąsiadującym przeciwnikiem. W pierwszej części spotkania gracze United ledwo co mogli powąchać piłkę, a co dopiero stworzyć jakiekolwiek zagrożenie bramce Edersona. Była to bardzo bolesna lekcja futbolu i zwykła boiskowa weryfikacja. Podopiecznym Erika Ten Haga ewidentnie czegoś w tym meczu zabrakło. W pierwszych 45 minutach wyglądali na wręcz przestraszonych swoich rywali, a na nic zdały się polecenia wydawane z linii przez holenderskiego szkoleniowca. Manchester United po prostu uległ swojemu o conajmniej klasę lepszemu rywalowi. W drugiej połowie sytuacja trochę się zmieniła. W końcu, jeśli podzielimy mecz na dwa oddzielne wyniki, drugą część spotkania Czerwone Diabły wygrały 3:2, ale miejmy na uwadze to, że Obywatele zeszli sporo z tonu. Na Etihad Stadium doszło do demolki, mecz był niesamowitym dziewięciobramkowym widowiskiem, ale do pewnego momentu tylko jedna drużyna grała. Manchester United uratował swój honor, ale do tytułu równego przeciwnika dla takiej drużyny jak Manchester City im jeszcze bardzo daleko.
Norweska Maszyna
To co Erling Haaland wyprawia na boiskach Premier Leauge jest po prostu niebywałe. Norweg z meczu na mecz wskakuje na jeszcze wyższy poziom, a sufitu nadal nie widać. Wczoraj napastnik był prawdziwym katem swoich rywali w czerwonych trykotach, trzy bramki i dwie asysty w derbowym meczu Manchesteru, wow! Jego występ bez wątpienia zapisze się na kartach historii, bowiem tuż po spotkaniu francuski dziennik L’Equipe wystawił mu najwyższą możliwą note czyli dziesiątkę. Po zaledwie ośmiu spotkaniach Haaland ma na swoim koncie już 14 trafień, jeśli będzie on kontynuował tak wybitną dyspozycję bariera 50 bramek w sezonie ligi angielskiej jest na wyciągnięcie ręki. Czapki z głów!
Wczorajszy występ Norwega najlepiej spuentują jego niebywałe osiągnięcia. Haaland gromiąc Manchester United, jako pierwszy zawodnik występujący w Premier Leauge, zanotował trzeciego hattricka pod rząd na własnym stadionie. Dodatkowo, osiągnął to po zaledwie ośmiu spotkaniach co czyni go totalnym rekordzistą w klasyfikacji najszybciej strzelonych trzech hattricków w PL. Drugie miejsce w tej prestiżowej konkurencji należy do legendy angielskiej piłki - Michela Owena, który do tego samego osiągnięcia, potrzebował zaledwie 40 meczy więcej od napastnika The Citzens. Kosmos.
Co dalej?
Manchester City tym spotkaniem pokazał całemu piłkarskiemu światu, że obecnie jest to jedna z najlepszych ekip w Europie. Haaland był brakującym elementem w filozofii Pepa Guardioli i regularnie to udowadnia strzelając masę arcyważnych bramek. Pierwsze genialne 45 minut tego meczu to absolutny geniusz podopiecznych Hiszpana i jeśli jego ekipa będzie kontynuowała taką grę, triumf w Lidze Mistrzów będzie tylko formalnością. Sprawy mają się inaczej w czerwonej części miasta. Pomimo sromotnej porażki, nadal jest to ciekawy i ambitny projekt. Erik Ten Hag buduje coś wielkiego na Old Trafford, ale potrzebuje czasu, zaufania i pełnego oddania jego wizji. Przebłyski takie jak cudowny gol Anthony’ego to namiastka tego co ta drużyna jest w stanie zrobić. Nawet dwa gole Martiala są optymistycznym bodźcem i jakimś punktem zaczepienia. Czerwone Diabły czeka jeszcze masa pracy i wyrzeczeń, ale nic nie jest jeszcze stracone. Póki co obie drużyny są na przeciwległych biegunach - Manchester City z łatwością może grać o najwyższą stawkę, a Manchester United musi ciężko walczyć o powrót na szczyt.
Podsumowanie spotkania możecie przeczytać tutaj.