PKO Ekstraklasa: skromna wygrana Legii nad Wartą
- Dodał: Kacper Adamczyk
- Data publikacji: 08.10.2022, 19:41
Legia Warszawa po dość przeciętnym widowisku pokonała na własnym stadionie Wartę Poznań (1:0). Gospodarze ponownie nie zaimponowali swoją grą, lecz znów zdobyli komplet oczek i przynajmniej do poniedziałku zostali liderem tabeli.
W ramach dwunastej kolejki polskiej PKO BP Ekstraklasy do Warszawy na spotkanie z miejscową Legią przyjechała Warta Poznań. Gospodarze byli po bezbramkowym remisie w prestiżowym starciu przeciwko Lechowi Poznań, co powszechnie uznano za ich sukces, mimo że przystępowali do tego pojedynku jako lider tabeli. Przed tym meczem Wojskowi zajmowali czwartą lokatę w stawce po wczorajszych remisach Pogoni Szczeci i Wisły Płock oraz udanym odrobieniu zaległości w czwartek przez Raków Częstochowa, ale mogli wrócić na szczyt w przypadku zgarnięcia dzisiaj kompletu punktów. Ich przeciwnikiem była lekceważona przez wielu Warta, która jednak na papierze wyglądała na groźnego rywala dla Legionistów. W końcu Zieloni to najlepsza drużyna w tym sezonie PKO BP Ekstraklasy na wyjazdach, gdzie jedyną porażkę zanotowali w pierwszej kolejce w Częstochowie (0:1), a w poniedziałek pokonali we Wrocławiu Śląsk (2:0). Warto też przypomnieć, że w ubiegłej kampanii Duma Wildy wywiozła z Łazienkowskiej komplet oczek.
W porównaniu z potyczką w Poznaniu trener Kosta Runjaić dokonał trzech roszad w wyjściowej "jedenastce": pauzującego za nadmiar żółtych kartek Filipa Mladenovicia zastąpił Yuri Ribeiro, Makanę Baku Maciej Rosołek, a Mattiasa Johanssona Josue, który w stolicy Wielkopolski nie mógł wystąpić z powodu uzbieranych czterech żółtych kartek. Niemiecki szkoleniowiec zmienił także ustawienie swojej drużyny na dzisiejsze spotkanie z 4-2-3-1 na 3-4-3.
Także trzech zmian w podstawowym składzie swojego zespołu dokonał Dawid Szulczek: Niilo Maenpę zastąpił Maciej Żurawski, Miguela Luisa Kajetan Szmyt, a Enisa Destana pauzujący ostatnio za nadmiar żółtych kartek Adam Zrelak. Do kadry meczowej wrócił również ostatnio zawieszony z powodów dyscyplinarnych Dimitrios Stavropoulos, ale zajął miejsce tylko wśród rezerwowych, ponieważ szkoleniowiec Zielonych nie chciał rozbijać, dobrze spisującego się we Wrocławiu bloku defensywnego.
Dość nieoczekiwanie pierwsze pięć minut należało wyraźnie do Warty, ale goście potrafili ten dobry dla siebie okres zwieńczyć tylko bardzo niecelnym uderzeniem z dystansu Kajetana Szmyta. Następnie kontrolę nad meczem zaczęła przejmować Legia, która zabrała rywalom piłkę i starała się tworzyć sobie okazje bramkowe, lecz nie okazało się to łatwym zadaniem. Pierwszy celny strzał Wojskowych już zakończył się otwierającym wynik meczu trafieniem, choć nie była to też z pozoru groźna sytuacja. W dwudziestej trzeciej minucie po dośrodkowaniu futbolówki głową wybił ją w boczną część "szesnastki" Robert Ivanov, dopadł do niej na piętnastym metrze Maciej Rosołek i bez przyjęcia, z powietrza przymierzył nie do obrony dla Adriana Lisa i wyprowadził swoją drużynę na prowadzenie.
Po tym wydarzeniu w obrazie meczu nic się nie zmieniło. Nadal kontrolę nad grą miała Legia, a Zieloni zbyt rzadko przedostawali się pod pole karne bezrobotnego do przerwy Kacpra Tobiasza. Obie ekipy łączyła jednak niemoc w kreacji sytuacji podbramkowych. Takową w pierwszej minucie doliczonego czasu gry pierwszej połowy przerwała Legia, która powinna wówczas podwyższyć wynik spotkania na 2:0. Przeszywającą piłkę w pole karne zagrał do Ernesta Muciego Bartosz Slisz. Albańczyk uniknął spalonego, ponieważ linię obrony Warty złamał Konrad Matuszewski, a następnie stanął oko w oko z Lisem i uderzył bez przyjęcia prosto w golkipera gości, który uchronił swój zespół przed stratą drugiej bramki. Po tej sytuacji sędzia Jarosław Przybył zaprosił oba zespoły na przerwę.
Trzeba przyznać, że pierwsza połowa chyba nie porwała nikogo. Legia kontrolowała grę, ale długo nie potrafiła tego przełożyć na jakościowe okazje do zdobycia bramki, ponieważ nawet gola zdobyła w stosunkowo niegroźnym dla Warty momencie, a jedyną poważną szansę tuż przed przerwą miał Muci. Za to Zieloni po dobrym początku następnie oddali inicjatywę i stali się bezbarwni w ofensywie. Na pewno Duma Wildy zbyt rzadko odważniej pressowała Wojskowych i większą liczbą graczy atakowała Legionistów, a jej momenty dobrej gry były zbyt krótkie oraz nieliczne. Właśnie więcej odwagi było potrzebnych po przerwie podopiecznym Daiwda Szulczka.
Drugą połowę, podobnie jak pierwszą, z dużym entuzjazmem rozpoczęli Warciarze, lecz ponownie to dobre nastawienie nie przełożyło się na żadne konkrety pod bramkę Tobiasza. Za to gospodarze potrafili oddać w pierwszych dziesięciu minutach po przerwie trzy mocno niecelne uderzenia. Najpierw po dośrodkowaniu Ribeiro przy asyście czterech rywali na strzał przewrotką zdecydował się Carlitos, potem nad poprzeczką bramki Lisa przeleciał centrostrzał Rafała Augustyniaka, a na koniec tej serii ponownie pod presją kilku rywali miejsce na uderzenie znalazł Hiszpan, lecz jeszcze raz był on nieskuteczny. W sześćdziesiątej szóstej minucie dobrą okazję z rzutu wolnego miał Josue, ponieważ mógł ustawić futbolówkę dwadzieścia metrów od bramki rywala na swojej lepszej lewej nodze, lecz również on strzelił niecelnie, obok lewego słupka bramki Lisa.
W siedemdziesiątej trzeciej minucie z rzutu rożnego w zatłoczone okolice piątego metra dośrodkował Josue. Tam niepewnie z bramki wychodził Lis, a do strzału głową doszedł Maik Nawrocki, lecz przeniósł futbolówkę nad poprzeczką. W osiemdziesiątej minucie goście oddali pierwszy celny strzał w tym meczu. Z rzutu wolnego z około dwudziestu pięciu metrów po ziemi, pod murem, przy słupku przymierzył Adam Zrelak, ale piłkę zdołał złapać Kacper Tobiasz. Warta w końcówce się otworzyła i próbowała doprowadzić do wyrównania, lecz nie potrafiła stworzyć sobie klarownej okazji podbramkowej. Sama przy okazji nadziewała się na kontry, lecz żadnej z nich na coś konkretnego nie potrafiła przełożyć też Legia. Rzutem na taśmę goście mogli jednak zdobyć upragnioną bramkę w siódmej minucie doliczonego czasu gry. Po dośrodkowaniu w pole karne piłkę klatką piersiową do Milana Corryna zgrał Adam Zrelak. Belg wewnętrzną częścią stopy szukał okienka bramki Tobiasza, lecz uderzył minimalnie nad bramką. Tuż po tym strzale spotkanie to zakończył Jarosław Przybył i Legia mogła się cieszyć z kompletu punktów. Warszawiacy zostali też przynajmniej do poniedziałku i meczu Rakowa z Miedzią liderem tabeli.
Wojskowi ponownie nie zachwycili, zagrali jak na siebie zachowawczo, ale potrafili zwyciężyć. Gospodarze byli zespołem lepszym i kontrolowali ten mecz przez większość czasu jego trwania, lecz za swój minimalizm mogli zapłacić w ostatniej akcji meczu. Należy ich za to pochwalić za skuteczną postawę w defensywie, ponieważ Warta miała ogromne kłopoty z kreacją sytuacji. Trzeba przyznać, że Zieloni po przerwie zagrali odważniej, lecz mieli zbyt małą siłę ognia, aby zaskoczyć rywala, mimo że naprawdę dobrą zmianę dał Enis Destan.
Legia Warszawa - Warta Poznań 1:0 (1:0)
Bramka: 23' Rosołek
Legia: Tobiasz - Jędrzejczyk, Augustyniak, Nawrocki - Wszołek, Josue (88' Pich), Slisz, Ribeiro - Rosołek (69' Kapustka), Carlitos (80' Kramer), Muci (46' Rose)
Warta: Lis - Kupczak (86' Corryn), Szymonowicz, Ivanov - Grzesik, Kopczyński (66' Destan), Żurawski (61' Maenpaa), Matuszewski - Szczepański (61' Luis), Szmyt (61' Stavropoulos) - Zrelak
Żółte kartki: 36' Muci, 39' Slisz - 90' Grzesik, 90+5' Destan
Sędzia: Jarosław Przybył