PlusLiga: Resovia lepsza po tie-breaku w hicie kolejki
Biuro prasowe PlusLigi

PlusLiga: Resovia lepsza po tie-breaku w hicie kolejki

  • Dodał: Aleksandra Suszek
  • Data publikacji: 22.10.2022, 17:17

Przed laty mecz między tymi dwiema ekipami był największym świętem w PlusLidze. Dziś zarówno Skra, jak i Resovia wciąż walczą o najwyższe pozycje, ale od dawna żadnej z tych ekip nie widzieliśmy ze złotem mistrzostw Polski. Derby siatkarskie tym razem odbywały się w łódzkim.

 

Kibice Skry i Resovii po raz kolejny spotkali się na trybunach. I choć tym razem mecz nie toczył się o fotel lidera, ale również o jedno z ważniejszych miejsc. Rzeszów bez żadnej porażki przed tym spotkaniem zajmował trzecie miejsce, a bełchatowianie byli tuż za nimi. Rzeszowianie mieli szansę przeskoczyć w tabeli nyską Stal - Skra za to mogła jedynie wyrównać punktację z odwiecznymi rywalami, gdyby wygrała za trzy punkty.

 

Na pierwsze prowadzenie trzeba było poczekać do stanu 6:4, gdy w polu serwisowym swoje zrobił Atanasijevic - wcześniej oba zespoły wyczuwały swoją grę nawzajem, czego efektem był remis. Rzeszowianie od początku mieli kłopoty z wymierzeniem swojego serwisu, w połowie seta mieli już cztery błędy w tym elemencie. Tymczasem Skra wciąż przeważała dwoma oczkami, mimo pomyłki Bieńka. W bardzo dobrym momencie Drzyzga rozegrał do DeFalco bo właśnie wtedy przyjezdni mogli cieszyć się pierwszą przewagą. Gdy wyniosła ona 17:14, szybko zareagował trener Banks. Seria Resovii wciąż jednak trwała, na siatce w bloku pracował Bucki, do tego doszła punktowa zagrywka i zespoły dzieliło już sześć "oczek". Mimo dobrych chęci, miejscowi nie zdołali już za wiele zdziałać, głównie przez niemoc w bloku. Rzeszowianie wygrali tego seta po zepsutym serwisie Vasiny.

 

Gospodarze bardzo dobrze zaczęli drugą partię w ataku, a głównym bohaterem wyniku 4:1 był Atanasijevic. Wreszcie zaczął też funkcjonować blok - mimo że nie zawsze był punktowy, to było widać tę pracę Bełchatowa. Poprawa miała swoje odzwierciedlenie w wyniku, bo Skra prowadziła już 8:3 i utrzymywała regularność w swoich akcjach. Rzeszowianie nie radzili sobie przy własnym przyjęciu, ale to też utrudniała im mocna zagrywka rywali. Ekipę przyjezdnych długo było stać tylko na wymianę punkt za punkt. W doskonałej dyspozycji był Bieniek, który precyzyjnie umieścił piłkę w boisku dwukrotnie przy swojej zagrywce. Przewaga wzrosła do 16:9 i od tego momentu podopieczni Joela Banksa mogli już spokojniej dążyć do wyrównania wyniku spotkania. Udało się to przy dłuższej akcji zakończonej pojedynczym blokiem Vasiny.

 

Błędy dopadły Skrę w trzeciej partii i znów to rzeszowianie mieli lepszy początek - 0:3. Uderzenia Cebulja były na tyle potężne, że ucierpiał nawet Łomacz, ale drużyna z Bełchatowa cały czas trzymała się blisko rywali. Po ósmym ataku Kooya był już remis, a po chwili po raz kolejny w tym meczu dużo dobrego dla gospodarzy zrobiła zagrywka. Gdy Kłos poszalał na 9. metrze i dał zespołowi dwupunktowe prowadzenie, o czas poprosił trener rzeszowian. Miejscowi mieli znacznie lepszą sytuację na środku, obaj zawodnicy na tej pozycji radzili sobie bezbłędnie. Bieniek miał na swoim koncie już trzeci skuteczny serwis i na tablicy było 14:11 dla Skry. Gra jednak mogła się podobać, bo jedną z najlepszych i najdłuższych akcji oglądaliśmy właśnie w tym momencie spotkania. Na dodatek pozwoliła ona wyrównać gościom rezultat i do samego końca ważyły się losy tego seta. Lepsze decyzje podjęli jednak zawodnicy Skry, a one wynagrodziły to w postaci wygranego seta. 

 

Cebulj i Bucki ratowali sytuację po rzeszowskiej stronie i z prowadzenia Skry 4:2 zrobił się jeden punkt więcej dla gości. Gdy do swojej dyspozycji wrócił też DeFalco, to bełchatowianie zaczęli mieć problemy. Gospodarze działali środkiem, ale cały czas byli trochę w tyle. Po świetnym serwisie Kochanowskiego zawodnicy z Rzeszowa prowadzili już 16:11, a Żółto-Czarni nie mogli sobie poradzić ze świetną obroną przeciwników. Na półmetku gospodarze zrobili jednak przejście, które dało im dużo dobrego. Za 9. metrem stanął serbski atakujący i aż sześciopunktową serię zaserwowali rywalom bełchatowianie. Końcówka znów miała być decydująca, ale tym razem role się odwróciły i to Resovia wyszła z tej batalii zwycięsko.

 

W tie-breaku Bieniek nie szczędził sobie zabawy na zagrywce, ale nie próżnował też DeFalco. Bełchatowianie początkowo prowadzili, jednak szybko zrobił się remis 5:5. Walka na mocniejsze uderzenia w ofensywie trwała, a dyrygentem koncertu po stronie Rzeszowa niewątpliwie był Bucki. W decydującym momencie goście mieli w zapasie trzy "oczka" i to nie mogło im się nie udać. Fenomenalna końcówka dała wygraną Resovii, ale jeden punkt został też w Bełchatowie.

 

PGE Skra Bełchatów - Asseco Resovia Rzeszów 2:3 (18:25, 25:13, 25:22, 22:25, 8:15)

 

Bełchatów: Łomacz, Vasina, Bieniek, Atanasijevic, Kooy, Kłos, Piechocki (libero)

 

Rzeszów: DeFalco, Rossard, Bucki, Cebulj, Kozamernik, Drzyzga, Zatorski (libero)

Aleksandra Suszek – Poinformowani.pl

Aleksandra Suszek

Można powiedzieć, że piszę o wszystkim po trochu, ale w moim sercu gości głównie siatkówka.