PHL: cztery mecze i wiele bramek w piątkowych meczach

  • Dodał: Damian Duda
  • Data publikacji: 28.10.2022, 21:10

W piątkowy wieczór doszło do czterech starć w Polskiej Hokej Lidze. Spotkania przyniosły wiele emocji i jeszcze więcej bramek.

 

Pierwsze mecze rozpoczęły się o godzinie 18:00, a dwa kolejne spotkania 30 minut później. W spotkaniach łącznie padło ponad 20 bramek. Obyło się natomiast bez wielkich niespodzianek.

 

W pierwszym meczu doszło do pojedynku STS'u Sanok z Unią Oświęcim. Oczywistym faworytem byli ci drudzy i nie dali oni sprawić niespodzianki. Od początku kontrolowali przebieg spotkania i narzucali tempo gry. Pierwsza bramka padła po piętnastu minutach gry, wówczas na prowadzenie ekipę z Oświęcimia wyprowadził Pavlo Padakin. Druga tercja to dalsza dominacja ekipy z małopolski. W dwudziestej ósmej minucie prowadzili już 0:2, po bramce Romana Dyukowa. Na to trafienie drużyna z Sanoka zdołała odpowiedzieć. Gospodarze złapali kontakt po trafieniu Samiego Tamminena. W ostatnich dwudziestu minutach przyjezdni pozbawili zawodników z podkarpacia nadziei na punkty. Po dwóch ciosach, które wyprowadzili kolejno Andriy Denyskin i Teddy Da Costa, punkty pojechały do Oświęcimia. 

STS Sanok - Unia Oświęcim 1:4 (0:1, 1:1, 0:2)

 

Krakowianie po tym meczu mogą czuć duży niedosyt. Pierwsza tercja to w zasadzie popis gry drużyny z małopolski. Już w trzeciej minucie wyszli na prowadzenie, do bramki tyszan trafił Damian Kapica. Na kolejne trafienie ekipa z Grodu Kraka potrzebowała zaledwie trzech minut. Prowadzenie podwyższył Radosław Sawicki. Po dziesięciu minutach gry było już 3:0, po bramce Patryka Wronka. Mogło to zapowiadać pogrom w Krakowie, jednak nic takiego się nie wydarzyło. Przyjezdni zabrali się do odrabiania strat. Jeszcze przed przerwą do wyniku 3:1, swoim trafieniem, doprowadził Bartłomiej Pociecha. Po przerwie przyjezdni dalej dążyli do wyrównania. Trzy minuty po wznowieniu gry straty zmniejszył Alexander Younan. Kolejne trafienie to zasługa Bartłomieja Jeziorskiego. Po regulaminowym czasie gry widniał wynik 3:3, a więc sędzia zarządził dogrywkę. Jednak ona także nie przyniosła rzuty karne, a więc oglądaliśmy rzuty karne. W nich lepsi okazali się gospodarze wygrywając 2:1.

Comarch Cracovia - GKS Tychy 3:3 (3:1, 2:0, 0:0, 2:1)

 

Na spotkanie do Katowic, w niedaleką podróż, wybrała się drużyna Zagłębia Sosnowiec. Był to mecz w którym GKS przebył drogę z piekła do nieba, natomiast Zagłębie odbyło podróż w drugą stronę. Wszystko zaczęło się lepiej dla drużyny z Sosnowca. Po dziewięciu minutach spotkania wyszli na prowadzenie, za sprawą trafienia Damiana Piotrowicza. Dziesięć minut później prowadzili już 0:2, a na listę strzelców wpisał się Jarosław Rzeszutko. Był to natomiast koniec dobrych chwil do przyjezdnych. Druga tercja to prawdziwa dominacja katowiczan. Najpierw straty zmniejszył Hampus Olson, a do wyrównania doprowadził Patryk Wajda. Jeszcze przed przerwą gospodarze zdołali wyjść na prowadzenie, za sprawą trafienia Patryka Krężołka. Trzecia tercja nie przyniosła już bramek, a mecz zakończył się wynikiem 3:2

GKS Katowice - Zagłębie Sosnowiec 3:2 (0:2, 3:0, 0:0)

 

W Toruniu miał miejsce prawdziwy pogrom. Na mecz przyjechała tutaj drużyna JHK GKS i urządziła sobie trening strzelecki. Na pierwsze trafienie czekaliśmy zaledwie kilkadziesiąt sekund. Prowadzenie przyjezdnym dał Antons Sinegubovses, a w dalszej części gry było ono konsekwentnie powiększane. Dziesięć minut po pierwszym trafieniu było już 0:2, a swoją cegiełkę dołożył Dominik Paś.  Gospodarze próbowali nawiązać walkę co przyniosło bramkę Ilya Korenchuka przed przerwą. Druga tercja to kolejne trzy bramki i wszystkie dla drużyny JHK. Po jednym trafieniu zaliczyli Mark Kaleinikovas, Eduards Hugo Jansons i Antons Sinegubovs. Ostatnie dwadzieścia minut przyniosła kolejne trafienia. Dla gości trafił Maciej Urbanowicz, a dla gospodarzy Niki Koskinen.

KH Energa Toruń - JHK GKS 2:6 (1:2, 0:3, 1:1)