EBL: Śląsk wygrał po dogrywce! Lublin odkrył swoje słabości w końcówce
- Dodał: Konrad Klusak
- Data publikacji: 18.11.2022, 21:15
WKS Śląsk Wrocław po zaciętym pojedynku pokonał Polski Cukier Start Lublin w dogrywce 91:84. Bezapelacyjnym bohaterem gospodarzy był w tym spotkaniu Conor Morgan, zdobywca 33 punktów. To ósme zwycięstwo zespołu z Dolnego Śląska w tym sezonie Energa Basket Ligi.
W czwartym piątkowym spotkaniu Energa Basket Ligi w ramach ósmej kolejki we wrocławskiej Hali "Orbita" przy ulicy Wejherowskiej 34 niepokonany dotąd WKS Śląsk Wrocław podejmował dziesiąty Polski Cukier Start Lublin, który przed spotkaniem mógł pochwalić się bilansem 3-4. Niekwestionowanym faworytem spotkania w stolicy Dolnego Śląska byli zatem gospodarze. Wyjściowa piątka WKS-u Śląsk Wrocław wyglądała następująco: Conor Morgan, Jeremiah Martin, Daniel Gołębiowski, Aleksander Dziewa, Jakub Nizioł. Goście natomiast na początek do gry nominowali Clevelanda Melvina, Sherrona Dorsey-Walkera, Dayshona Hassana Smitha, Romana Szymańskiego, a także Michała Krasuskiego.
Rzut sędziowski wygrał Roman Szymański i to lublinianie jako pierwsi budowali sobie akcję. Nie potrzebowali dużo czasu żeby otworzyć wynik meczu, bo już w dziesiątej sekundzie pierwsze punkty zdobył Sherron Dorsey-Walker. Początek kwarty także należał do gości, lecz gospodarze szybko złapali swój rytm, który prezentują od samego początku sezonu i po czterech minutach wyforsowali się na prowadzenie 8:5. Lublinianie nie dawali za wygraną i dogonili wrocławian, co w efekcie przyniosło dużo emocji w pierwszej kwarcie. Na skrzydle nie do zatrzymania był Michał Krasuski, który dwukrotnie pokonał gospodarzy rzutem za trzy punkty. Wrocławianie w pierwszej kwarcie szaleli natomiast przede wszystkim pod obręczą. Finalnie jednak to wrocławianie mieli więcej do powiedzenia. Koszykarzom Startu zabrakło gry w polu, gdyż w tym aspekcie mieli zaledwie 11% skuteczność i to przeważyło o tym, że to Śląsk po pierwszej kwarcie zwyciężył 23:20.
Śląsk odpalił najwyższy bieg na początku drugiej kwarty. W przeciągu dwóch i pół minuty gry wysforowali się na dwunastopunktowe prowadzenie wygrywając tę część rywalizacji 9:2. Kolejny fragment meczu był stosunkowo spokojny. Wrocławianie starali się kontrolować przebieg gry wprowadzając przy okazji na boisku trochę świeżej krwi dając odpocząć swoim kluczowym zawodnikom. Po stronie Polskiego Cukru Startu Lublin można było odczuć brak na boisku Michała Krasuskiego, który był w pierwszej części spotkania niekwestionowanym liderem zespołu ze wschodniej części kraju. Zawodnik po dwóch "trójkach" w pierwszej kwarcie dorzucił dwa celne rzuty "za dwa w drugiej i mógł pochwalić się stuprocentową skutecznością. Lublinianie dwukrotnie mieli zryw i starali się dogonić wrocławian. Gdy przyjezdni byli już "o włos" od gospodarzy ci wrócili do gry na najwyższych obrotach i ponownie budowali przewagę. Finalnie na półmetku spotkania bliżej wygranej byli wrocławianie prowadząc 47:42.
Druga połowa meczu rozpoczęła się znakomicie dla przyjezdnych. Start Lublin nie dał dojść do słowa graczom Śląska i wysforował się na jednopunktowe prowadzenie. W zasadzie to nie Śląsk, a Smith wyprowadził lublinian na prowadzenie zdobywając pierwsze siedem oczek dla drużyny ze wschodniej części kraju. Zacięta trzecia kwarta nie wybaczała błędów. Wystarczyła minimalna pomyłka drużyny atakującej i rywale bezlitośnie to wykorzystywali. Przewaga lublinain wynikała jednak ze skuteczności rzutów "zza łuku". W tym aspekcie MKS Start miażdżył gospodarzy i to właśnie to dało im przewagę w trzeciej części meczu. Wrocławianom nie pomagała także skuteczność rzutów osobistych. Te mankamenty nie bali się wykorzystywać koszykarze przyjezdnych, którzy grali znacznie bardziej agresywnie. Wrocławianie w końcówce poprawili swoją skuteczność i nieco poprawili swoją sytuację. Po trzech kwartach to Start jednak prowadził 62:66.
Na początku czwartej kwarty było widać nerwowość gospodarzy, którzy popełniali dużo błędów w sytuacjach, które powinni wykorzystać. Start dzięki temu powiększał swoją przewagę. Zagubieni pod koszem wrocławianie pomimo wymuszania pomyłek na rywalu i agresywnym próbom odbioru piłki nie mogli odnaleźć rytmu, którym zachwycali od początku sezonu. Na cztery minuty i dwadzieścia sekund przed końcem meczu w samej ostatniej partii Śląsk do kosza rzucił tylko dwukrotnie na jedenaście prób. Ta przerażająca statystyka najlepiej oddaje to, co działo się w drugiej części meczu. WKS Śląsk Wrocław wrócił do "swojej" gry dopiero w końcówce spotkania. Ekipa z Dolnego Śląska w półtorej minuty zniwelowała pięć "oczek" przewagi i na minutę przed końcem przyjezdni prowadzili już tylko 79:81. Hala "Orbita" oszalała, gdy po rzutach osobistych Daniel Gołębiowski doprowadził do remisu. Po nieudanych atakach jednych, a później drugich o wyniku zadecydowała dogrywka.
Po ponad półtrorej minuty gry bez celnych rzutów do radości kibiców na hali przy Wejherowskiej wprowadził Jakub Nizioł. Odpowiedź wrocławianom zafundował Sherron Donsey-Walker, jednak zdołał trafić "tylko" za dwa punkty. Pierwsza część dogrywki lepiej jednak rozgrywana była przez gospodarzy z Wrocławia, a oliwy do ognia dolał celnym rzutem zza łuku Conor Morgan. Wrocławianie wyszli na pięciopunktowe prowadzenie na nieco ponad pół minuty przed końcową syreną. Lublinianie musieli zaryzykować i zagrali bardzo ofensywnie. Pogubili się jednak zupełnie i ostatecznie WKS Śląsk Wrocław zwyciężył 91:84.
WKS Śląsk Wrocław - Polski Cukier Start Lublin (23:20,24:22,15:24,19:15,10:3)
Relację oraz najważniejsze informacje z pozostałych spotkań Energa Basket Ligi znajdziecie Państwo TUTAJ.
Konrad Klusak
Pochodzę z Ostrowa Wielkopolskiego, mieszkam we Wrocławiu. Z wykształcenia ekonomista, ale z ogromną pasją do sportu. Zakochany po uszy w żużlu, a od niedawna również siatkówce.