PKO Ekstraklasa: niespodziewany remis Miedzi z Lechem
- Dodał: Kacper Adamczyk
- Data publikacji: 01.02.2023, 21:12
W zaległym meczu polskiej PKO BP Ekstraklasy Miedź Legnica niespodziewanie i szczęśliwie zremisowała z Lechem Poznań (2:2), który już drugi raz w tej rundzie uzyskał rozczarowujący wynik, mimo dobrej gry.
W zaległym spotkaniu drugiej serii gier dzisiejszego wieczoru Miedź Legnica podejmowała na własnym stadionie Lecha Poznań. Gospodarze rozpoczęli rundę wiosenną od bezbramkowego remisu u siebie z Radomiakiem i w tabeli zajmowali przed starciem z mistrzem Polski siedemnastą lokatę, z sześcioma "oczkami" straty do bezpiecznej pozycji. Za to Kolejorz także podzielił się punktami z Stalą Mielec (0:0), co przyjęto w Poznaniu z sporym rozczarowaniem. Przed dzisiejszą potyczką Niebiesko-bali byli na piątym miejscu w tabeli i stali przed szansą, aby wskoczyć na ligowe podium.
W porównaniu z meczem z Radomiakiem szkoleniowiec gospodarzy, Grzegorz Mokry, dokonał tylko jednej roszady w podstawowym składzie swojego zespołu: w środku pomocy, sprowadzony tuż przed startem rundy wiosennej, Kamil Drygas zastąpił Chucę. Po tym, jak 38-latek przejął schedę na ławce Legniczan po Wojciechu Łobodzińskim, to skupił się przede wszystkim na poprawie gry obronnej beniaminka. Ta praca już przynosi efekty, ponieważ Miedzianka w trzech ostatnich ligowych spotkaniach nie straciła bramki.
Za to trener gości, John van den Brom zdecydował się na dwie zmiany w wyjściowej "jedenastce" swojej drużyny w porównaniu z pojedynkiem z Stalą Mielec: nominalny prawy defensor, Alan Czerwiński, zastąpił na lewej obronie Pedro Rebocho, a na "dziesiątce" Filip Marchwiński Filipa Szymczaka. Ta ostatnia roszada spotkała się z dużym niezrozumieniem większości kibiców oraz dziennikarzy.
Spotkanie zgodnie z oczekiwaniami lepiej rozpoczął Lech. Goście zamknęli rywali na własnej połowie, ale swoją przewagę potrafili udokumentować tylko celnym, ale słabym uderzeniem z dystansu Michała Skórasia w ósmej minucie, po składnej, zespołowej akcji. Po dziesięciu minutach przebudziła się Miedź, która wreszcie była w stanie dłużej utrzymać się przy piłce na połowie rywala, a w siedemnastej minucie niespodziewanie wyszła na prowadzenie. Joel Pereira zagrał na własnej połowie wprost pod nogi Maxime'a Domingueza, który od razu wykonał prostopadłe podanie do Luciano Narsingha. Były reprezentant Holandii nie przejmując się atakującym go Alanem Czerwińskim precyzyjnym strzałem pokonał Filipa Bednarka. Wydaje się, że golkiper Kolejorza powinien w tej sytuacji interweniować bardziej zdecydowanie i skrócić kąt strzelcowi.
Mistrzowie Polski starali się szybko odpowiedzieć na zdobycie bramki przez przeciwników. W dwudziestej pierwszej minucie futbolówkę pod własnym polem karnym na rzecz Pereiry stracił Narsingh. Portugalczyk podał do Bartosza Salamona, który pozostał w polu karnym rywala po stałym fragmencie gry w ofensywie. Stoper gości uderzył bez przyjęcia, lecz zbyt lekko, aby z jego strzałem miał nie poradzić sobie Mateusz Abramowicz.
W następnych chwilach w grę Lecha wkradało się sporo niedokładności, a i tempo rozegrania piłki było w jego wykonaniu nie dostatecznie szybkie. To zmieniło się jednak w trzydziestej siódmej minucie. Pereira znalazł tuż przed "szesnastką" Adriel Ba Louę, Iworyjczyk podał efektownie na jeden kontakt do Mikaela Ishaka, Szwed obrócił się z piłką w polu karnym i zagrał do Filipa Marchwińskiego, któremu pozostało tylko wpakować piłkę z kilku metrów do siatki, co mu się udało i doprowadził do remisu.
Podopieczni Johna van den Broma postanowili zaraz po wyrównaniu pójść za ciosem. Trzy minuty po golu Marchwińskiego z dystansu uderzał Joel Pereira, ale skutecznie piłkę odbił Abramowicz. Po chwili Portugalczyk tym razem doskonale dośrodkowywał na głowę niepilnowanego w "szesnastce" gospodarzy Ishaka, ale kapitan Kolejorza nieczysto trafił w futbolówkę, która przez to znacznie minęła bramkę Abramowicza. Pomimo starań Biało-niebieskich w pierwszej połowie już wynik się nie zmienił i oba zespoły zeszły na przerwę przy stanie 1:1.
W pierwszych czterdziestu pięciu minutach bez wątpienia lepszą ekipą był Lech, mimo że nie zagrał on zbyt dobrze, jak na swoje możliwości, mając pozytywne tylko momenty na początku i końcu pierwszej części gry. Za to Miedź po bojaźliwym w swym wykonaniu początku zdołała, dzięki podejściu wyżej do przeciwnika, wymusić na nim błąd i trafić do siatki. Jednak patrząc na to, co działo się do przerwy całościowo, to gospodarze mogą mówić o szczęściu, że schodzili do szatni przy stanie remisowym.
Podopieczni Johna van den Broma w drugą połowę weszli z jeszcze większym animuszem, niż w pierwszą, dominując rywala. W pięćdziesiątej pierwszej minucie Kolejorz przeprowadził szybką i składną akcję. Marchwiński podał na prawą stronę do Ba Luoy, ten dograł w "piątkę" do Ishaka, który z kilku metrów nie zdołał jednak pokonać Abramowicza. W kolejnych chwilach napór gości nie ustawał. W pięćdziesiątej piątej minucie na głowę Ishaka dośrodkowywał w pole karne Alan Czerwiński, lecz ponownie górą z pojedynku z napastnikiem poznaniaków wyszedł Abramowicz.
Mistrzowie Polski nadal nacierali. W sześćdziesiątej trzeciej minucie po niedokładnym podaniu Kamila Drygasa sam na sam z Abramowiczem wyszedł Michał Skóraś. Reprezentant Polski posłał futbolówkę obok golkipera rywala, ale uderzył zbyt lekko aby wpadła ona do siatki. Już po strzale skrzydłowy Lecha był jednak faulowany przez Abramowicza i Daniel Stefański po wideoweryfikacji podyktował rzut karny. Do piłki ustawionej na jedenastym metrze podszedł Mikael Ishak i pokonał Abramowicza, choć bramkarz Miedzi był bliski skutecznej interwencji.
W kolejnych minutach Kolejorz starał się uspokoić wydarzenia boiskowe, grając momentami bardziej w grę na utrzymanie futbolówki, niż zdobywanie bramek. Możliwie, że właśnie z uwagi na pewną pasywność w swojej postawie Lech niespodziewanie stracił gola na 2:2. W siedemdziesiątej szóstej minucie prostopadle na prawe skrzydło do Giannisa Masourasa zagrał Maxime Dominguez. Grek popędził w stronę bramki rywala i z ostrego kąta silnym strzałem przy bliższym słupku pokonała Filipa Bednarka.
Po tym nieoczekiwanym zdarzeniu goście ponownie podkręcili tempo, zamykając Miedź we własnym polu karnym. W osiemdziesiątej piątej minucie z kilkoma rywalami na prawej stronie poradził sobie Filip Szymczak. Młodzieżowiec dośrodkował w okolice piątego metra na głowę Ishaka, ale Szwed minimalnie chybił. Do końca spotkania podopieczni Johna van den Broma naciskali na rywali, oddając jeszcze celne strzały autorstwa Filipa Szymczaka oraz Bartosza Salamona, ale Mateusz Abramowicz po raz trzeci nie wyjął już piłki z siatki, a spotkanie zakończyło się remisem.
Taki wynik to kolejne w przeciągu kilku dni rozczarowanie dla fanów z stolicy Wielkopolski. Podobnie, jak w Mielcu Lech był drużyną o wiele lepszą od rywali, ale nie zdołał tego przełożyć na korzystny wynik. Tym razem Kolejorz nie ustrzegł się także błędów w defensywie, popełnianych zwłaszcza przez bocznych obrońców i Filipa Bednarka. Z tych pomyłek skorzystała Miedź, która zwycięstwo zawdzięcza przede wszystkim bardzo dobrej postawie Mateusza Abramowicza i nieskuteczności mistrzów Polski. Podopieczni Johna van den Broma mogą zwłaszcza pluć sobie w brodę, że po zdobyciu gola na 2:1 nie poszli za ciosem, tylko niepotrzebnie postanowili włączyć tryb ekonomiczny.
Miedź Legnica - Lech Poznań
Bramki: 17' Narsingh, 76' Masouras - 37' Marchwiński, 67' Ishak (rzut karny)
Miedź: Abramowicz- Gülen, Niewulis, Carolina - Masouras, Dominguez, Drygas (69' Chuca), Matynia - Obieta (69' Zapolnik), Henriquez (90+3' Kostka), Narsingh (69' Kobacki)
Lech: Bednarek - Pereira, Salamon, Milić, Czerwiński - Karlström, Murawski - Skóraś (81' Szymczak), Marchwiński (81' Sousa), Ba Loua (81' Velde)- Ishak (89' Sobiech)
Żółte kartki: 24' Drygas, 49' Carolina, 66' Abramowicz, 68' Dominguez
Sędzia: Daniel Stefański