Premier League: Czerwone Diabły po świetnej końcówce lepsze na Elland Road
- Dodał: Kacper Kołat
- Data publikacji: 12.02.2023, 17:00
Zaległe spotkanie ósmej kolejki nie przyniosło gradu bramek, ale emocji na murawie na pewno nie brakowało. Ostatecznie lepsze w tym starciu okazały się być Czerwone Diabły, wygrywając 2:0. Od pierwszego gwizdka Paula Tierneya widać było historyczną wrogość do siebie obu zespołów, co wpłynęło na przebieg meczu.
Zarówno jedni, jak i drudzy mogli być przygotowani na to, co pokaże przeciwnik, ponieważ zespoły mierzyły się ze sobą zaledwie cztery dni wcześniej w ramach spotkania 23. kolejki. W środę na Old Trafford padł remis 2:2, a podopieczni Michaela Skubali przerwali wówczas serię 13 zwycięstw z rzędu Czerwonych Diabłów na własnym stadionie. Gospodarze musieli dokonać dwóch zmian w swoim wyjściowym składzie. Struijka i Sinisterrę, którzy w poprzednim meczu opuszczali boisko z urazami, zastąpili Firpo i Summerville. Sporej roszady dokonał w podstawowej jedenastce Erik Ten Hag. W środku obrony zamiast doskonale znanego kibicom duetu Varane - Martinez zagrali Shaw i Maguire. Na lewej obronie pojawił się Malacia, a miejsce Garnacho na lewym skrzydle zajął Sancho. To właśnie ten zawodnik zapewnił w środę punkt Manchesterowi, strzelając swoją trzecią bramkę w sezonie. Tak jak poprzednio wynik w pierwszej minucie otworzył Gnonto, w niedzielę w jego ślady mógł pójść Summerville. Jego dobitka w czwartej minucie przeleciała jednak tuż nad poprzeczką. Początek spotkania w wykonaniu gości był dosyć mocno chaotyczny, co starały się wykorzystać Pawie wyprowadzając szybkie ataki. Upływający czas działał na korzyść Manchesteru i po 20 minutach zawodnicy Ten Haga mieli już prawie 70% posiadania piłki, których na razie nie potrafili zamienić w bramkę. W 35. minucie błąd Maguire'a spróbował wykorzystać Harrison, ale ostatecznie nie oddał skutecznego strzału. Na pierwszy celny strzał gości kibice musieli poczekać do 40. minuty. Fernandes próbował podcinką pokonać Mesliera, ale strzał po rykoszecie złapał francuski bramkarz. Trzy minuty później Summerville miał doskonałą sytuacje do tego, aby odpowiedzieć na niewykorzystaną okazje Manchesteru, ale bardzo dobrą interwencją popisał się De Gea. Po 48 minutach Paul Tierney zatrzymał rollercoaster emocji i zaprosił zawodników do szatni.
Początek drugiej połowy zdecydowanie należał do gospodarzy, którzy stylem gry nawiązywali do pierwszych minut spotkania. Najbliżej wykorzystania tego dynamizmu był Harrison, ale jego uderzenie minęło prawy słupek bramki De Gei. Czerwone Diabły miały spory problem ze stworzeniem dogodnej dla siebie sytuacji i zdecydowanie więcej czasu spędzały na własnej połowie. Ich wyraźnym priorytetem było przede wszystkim utrzymanie czystego konta. Najbliżej zdobycia bramki dla gości był Dalot, ale jego uderzenie w 63. minucie odbiło się od poprzeczki. Zmiany wprowadzone przez Ten Haga zmieniły obraz gry o 180 stopni. Wejście Martineza i Garnacho zdecydowanie ożywiło zarówno szyki ofensywne, jak i defensywne i Manchester przynajmniej na chwilę stał się stroną dominującą. Pawie konsekwentnie wyprowadzały ataki i najpierw celny strzał Gnonto wyłapał De Gea, a kilka minut później Hiszpan interweniował po uderzeniu z przewrotki Aylinga. Gospodarzom bardzo pomagał Maguire, którego niepewność w rozgrywaniu piłki była aż nadto widoczna. Po kilku dobrych próbach Leeds do głosu ponownie doszli podopieczni Ten Haga i tym razem wykorzystali swoją okazję. Dośrodkowanie Shawa idealnie zwieńczył Rashford, który nie pozostawił Meslierowi żadnych złudzeń i zdobył swoją 12. bramkę w sezonie. Goście po bramce nie oddali inicjatywy i zyskali bardzo dużo pewności siebie w rozegraniu piłki. Pięć minut po golu Rashforda gospodarzy dobił Garnacho, który po świetnym rajdzie ustalił wynik spotkania. W 90. minucie kolejnego gola zdobył Anglik, ale tym razem sędzia liniowy podniósł chorągiewkę. Sytuacja powtórzyła się trzy minuty później, ale tym razem to Weghorst znajdował się na spalonym. Wynik do końca nie uległ już zmianie i goście mogli wracać do Manchesteru z tarczą i trzema punktami. Podopieczni Skubali przez niedzielną porażkę pozostali na 17. miejscu. Oznacza to, że cały czas pozostają w gronie, które do końca będzie biło się o utrzymanie w elicie. Pawie zagrają kolejny mecz w sobotę z Evertonem, a Czerwone Diabły już w czwartek polecą do Barcelony na mecz Ligi Europy z tamtejszą Blaugraną.
Leeds United - Manchester United 0:2 (0:0)
Bramki: 80' Rashford, 85' Garnacho
Leeds: Meslier - Firpo, Wober, Koch, Ayling - Adams, McKennie (86' Greenwood) - Gnonto, Harrison (73' Aaronson), Summerville - Bamford (58' Rutter)
Manchester: De Gea - Malacia (61' Martinez), Shaw, Maguire, Dalot (73' Wan Bissaka) - Sabitzer, Fred - Sancho (61' Garnacho), Fernandes, Rashford (90+1' Elanga) - Weghorst
Żółte kartki: 18' Firpo, 40' McKennie - 21' Fred
Sędzia: Paul Tierney