TAURON Liga: wojna nerwów w końcówkach, ale ŁKS wygrał u siebie
- Dodał: Aleksandra Suszek
- Data publikacji: 19.02.2023, 18:25
W niedzielne popołudnie widzę literki tabeli podejmowały u siebie zespół z Wrocławia. W meczu 16. kolejki nie bez problemów wygrały łodzianki.
Chodź początek był udany w wykonaniu Szczurowskiej, to tylko przez chwilę utrzymał się remisowy wynik. Gdy na zagrywce pojawiła się Gryka, łodzianki wyszły na prowadzenie 6:4. Co jakiś czas wrocławianki odrabiały straty, wykorzystując sytuację gdy błędy popełniały rywalki, ale kolejne prowadzenie gospodyń przyszło przy zagrywce Witkowskiej. Zawodniczkom ŁKS-u jednak wcale nie przychodziło zdobywanie punktów tak łatwo. Wrocław miał dobre pomysły przy swoim przyjęciu i na półmetku znów był remis 15:15. Tak naprawdę o wygranej w tym secie decydowały niuanse, ale trzeba przyznać, że przyjezdne oddały to co miały w garści zbyt łatwo. Był moment, gdzie prowadziły 21:19, ale nerwy ze stali pod koniec partii miały jednak przeciwniczki. To one posłały wtedy asa serwisowego, a kropkę nad "i" postawiła Górecka.
Gospodynie mogły pochwalić się dobrą grą w bloku, ale tym razem próbę budowania przewagi uniemożliwiała im Bidias. Nie trwało to jednak długo bo przyjezdne zbyt ryzykowały w polu serwisowym. Z kolei Ratzke radziła sobie w nim jak ryba w wodzie i łodzianki wkrótce odskoczyły na 11:6. Przez jakiś czas Wrocław polegał głównie na Szczurowskiej i liczył na pomyłki przeciwniczek, ale to okazało się słuszną taktyką. Gdy Witowska wreszcie zaskoczyła na 11. metrze, ekipa gości zbliżyła się na jedno "oczko". Wszystko od tego momentu było na wagę złota bo doszło nawet do gry na przewagi. Znów jednak wiceliderki tabeli pokazały, że potrafią wychodzić z trudnych sytuacji i wygrały 29:27 po skutecznym zbiciu Valentiny Diouf.
Wrocławianki kolejnej szansy nie chciały już zmarnować. Bardzo ładne wejście na zagrywkę zaliczyła Bączyńska i na tyle utrudniła rywalkom przyjęcie, że wrocławianki prowadziły 6:4. Było widać poprawę serwisu przyjezdnych, bo wreszcie ten element zaczął im dawać pojedyncze punkty. Kolejne wymiany to nic innego, jak pojedynek Diouf kontra Szczurowska, ale drużyna prowadząca się nie zmieniła. Mało tego - ŁKS na półmetku jakby całkowicie stracił kontrolę nad swoją grą. Przyjezdne miały już na swoim koncie ponad 10 asów serwisowych, a tablica wyników wkrótce wskazywała aż 18:12 dla Wrocławia. Kto by się wcześniej spodziewał, że taka różnica będzie na korzyść gości? Bączyńska nie musiała notować asów, by postać na zagrywce trochę dłużej - sześciopunktowa seria dała podopiecznym Michała Maska bezpieczny dystans w końcówce seta.
Ekipa ze Śląska trochę pokrzyżowała plany łodziankom, ale to one wciąż miały do wykonania jeszcze tylko jeden krok. Nie grały już tak pewnie jak wcześniej, bo większość akcji nie kończyła się w pierwszym tempie, ale delikatnie uśpiły tym czujność rywalek. Gdy Bidias zablokowała Diouf, wrocławianki prowadziły 8:5, ale zaraz nastała piękna seria ofensywna Łodzi, do tego doszły błędy rozkojarzonych przyjezdnych i wynik zmienił się na 12:9 dla gospodyń. Szczurowska cały czas podejmowała walkę o punkty, ale nic się nie zmieniało bo ŁKS znał już słabe strony Wrocławia. Zadaniowa zmiana Szady przyniosła efekty w decydującym momencie, bo jej zagrywką wyrównała na 20:20 ale i tak można było się spodziewać, że to gospodynie wykonają ostatni krok w tym meczu.
ŁKS Commercecon Łódź - Volley Wrocław 3:1 (25:23, 29:27, 15:25, 25:21)
Łódź: Ratzke, Górecka, Witkowska, Diouf, Piasecka, Gryka, Maj-Edward (libero) oraz Hryszczuk, Gajer, Drabek, Scuka
Wrocław: Muhlsteinova, Bidias, Pacak, Szczurowska, Bączyńska, Witowska, Saad (libero) oraz Szady, Chorąża, Cembrzyńska
Aleksandra Suszek
Można powiedzieć, że piszę o wszystkim po trochu, ale w moim sercu gości głównie siatkówka.