Premier League: kanonada na Anfield, zakończona zwycięstwem Liverpoolu
- Dodał: Kacper Kosterna
- Data publikacji: 30.04.2023, 20:33
Liverpool rzutem na taśmę ogrywa Tottenham 4:3 w niedzielnym hicie angielskiej Premier League. Zła passa zespołu z północnego Londynu podtrzymana, bowiem kontynuują oni serię meczów bez zwycięstwa. Z kolei "The Reds" wciąż nie rezygnują z europejskich pucharów w przyszłym sezonie.
Niedzielne starcie pomiędzy "The Reds" a Spurs zapowiadało się zdecydowanie jako jedno z najciekawszych, jak i najistotniejszych pod względem walki o europejskie puchary w 34. kolejce Premier League. Podopieczni Jurgena Kloppa złapali spory wiatr w żagle w końcówce sezonu. Wygrane z Leeds, Nottingham Forrest oraz West Hamem sprawiły, że zawodnicy z Anfield ponownie wrócili do walki o europejskie rozgrywki w przyszłym sezonie. Nieco gorzej prezentuje się za to forma drużyny prowadzonej przez Masona Ryana. Ostatnie trzy spotkania drużyny z Londynu to dwie porażki, w tym jedna kompromitująca z Newcastle, oraz wyszarpany remis z Manchesterem United.
Spotkanie rozpoczęło się od dwóch szybkich ciosów wyprowadzonych przez gospodarzy. W trzeciej minucie na listę strzelców wpisał się Curtis Jones, który idealnie wykorzystał centrę od Trenta Alexandra-Arnolda, a zaledwie dwie minuty potem wynik na 2:0 podwyższył wracający po urazie Luis Diaz. W 14. minucie w polu karnym gości na murawę upadł Cody Gakpo, a sędziujący mecz Paul Tierney bez zawahania wskazał na wapno. Do jedenastki podszedł Salah, który przełamując złą passę dwóch chybionych karnych podwyższył wynik na 3:0. Zdawało się, że jest to gwóźdź do trumny, lecz goście z minuty na minutę zaczęli się rozkręcać. W końcu w 39. minucie bramkę zdobył kapitan Tottenhamu – Harry Kane. Co ciekawe, było to pierwsze ostrzeżenie dla defensywy "The Reds".
Na drugą część spotkania, goście wyszli kompletnie inaczej nastawieni, chcąc jak najszybciej zdobyć bramkę kontaktową. Początkowo na przeszkodzie stał Alisson Becker oraz obramowanie bramki, które obite zostało trzykrotnie. Ostatecznie w 77. minucie Crisitian Romero fantastycznym, długim podaniem obsłużył Sona, który pokonał bramkarza gospodarzy, zmniejszając stratę do jednego trafienia. Zespół Liverpoolu z minuty na minutę coraz bardziej opadał z sił, co doskonale było widać po braku akcji ofensywnych. Do coraz klarowniejszych sytuacji dochodzili również goście, co skończyło się bramką rezerwowego Richarlisona w trzeciej doliczonej minucie spotkania. Można było się spodziewać podziału punktów, lecz zaledwie minutę po bramce Brazylijczyka, błąd Lucasa Moury wykorzystał będący w świetnej formie strzeleckiej Diogo Jota, zapewniając tym samym bardzo istotne trzy punkty, dzięki którym Liverpool przeskoczył zespół z Londynu w tabeli.
Liverpool – Tottenham 4:3 (3:1)
Bramki: 3’ Jones, 5’ Luis Diaz, 15’ Salah, 90+4' Jota - 39’ Kane, 77’ Son, 90+3’ Richarlison
Liverpool: Alisson - Alexander-Arnold, Konate, van Dijk, Robertson - Elliot (63’ Henderon), Fabinho, Jones (86’ Milner) - Salah, Gakpo (73’ Nunez), Diaz (63’ Jota)
Tottenham: Forster - Romero, Dier, Davies - Porro (90’ Lucas Moura), Skipp (84’ Richarlison), Hojbjerg, Perisic (90’ Danjuma) - Kulusevski (66’ Sarr), Son, Kane
Żółte kartki: Konate, Diogo Jota, Milner - Son, Richarlison
Sędzia: Paul Tierney