
Szczęsny wraca na Estadio da Luz. Czas na odkupienie
- Data publikacji: 04.03.2025, 10:10
Wojciech Szczęsny ponownie stanie między słupkami na Estadio da Luz – stadionie, który w jego karierze mógł oznaczać koniec, ale dzięki zaufaniu Hansiego Flicka stał się przystankiem na drodze do odrodzenia. Po koszmarnym meczu z Benficą 34-latek wraca w wielkiej formie i chce udowodnić, że to on jest prawdziwym talizmanem Barcelony.
Niektóre stadiony wywołują dreszcze – i to niekoniecznie z zachwytu. Estadio da Luz dla Wojciecha Szczęsnego mógł być przeklętym miejscem, symbolem upadku i straconych szans. Jeszcze niedawno wydawało się, że jego rola w Barcelonie ograniczy się do wspominania dawnych sukcesów, zwłaszcza po czerwonej kartce w finale Superpucharu Hiszpanii i koszmarnym meczu z Benficą.
Wówczas w 34-latka uderzyły wszystkie gromy: staranowanie Balde poza polem karnym, faul w „szesnastce” i wynik 1:3, który mógł pogrzebać jego pozycję w zespole. Nawet remontada Barcelony nie przykryła tych błędów, a polskie media nie zostawiły na nim suchej nitki. Wydawało się, że temat Szczęsnego w podstawowym składzie jest zamknięty, a Inaki Peña przejmie pałeczkę.
Ale Hansi Flick miał inne plany. Niemiecki szkoleniowiec konsekwentnie stawiał na Polaka, a ten odpłacił się, zamieniając niepewność na solidność, a krytykę na statystyki, które dziś robią wrażenie. W 13 meczach z nim w bramce Barça nie przegrała ani razu – 11 zwycięstw, dwa remisy i aż siedem czystych kont. Dla porównania, Peña w 22 spotkaniach zdołał zachować czyste konto tylko sześć razy.
Teraz Estadio da Luz przestaje być areną klęski, a może stać się miejscem pełnego odkupienia. Jeśli Szczęsny utrzyma formę, umocni swoją pozycję w zespole i pokaże, że warto wiązać z nim przyszłość. To jego moment, by udowodnić, że duch Blaugrany bije również w polskim sercu i że nawet największe upadki mogą prowadzić do spektakularnych powrotów.
Spotkanie Benfica vs FC Barcelona (1/8 finału Ligi Mistrzów) już w środę 5 marca o godz. 21:00.
Maciej Chrościelewski